„Nabici” w polisolokaty? Emeryci tracą oszczędności swojego życia
Starsze i nieświadome osoby nierzadko chcą zawrzeć bezpieczne umowy oszczędnościowe. Jednak po analizie skomplikowanej umowy na jaw wychodziło, że jest ona bardzo ryzykowna.
Długie i skomplikowane umowy, pisane drobnym druczkiem, duża skala nieprawidłowości przy zawieraniu umów, kuszenie korzyścią zysku i marginalizowanie zagrożeń.
- Starsze osoby tracą oszczędności, czasem całego życia, bo są nakłaniane do zawierania niebezpiecznych umów, tzw. polisolokat - ostrzega mecenas Artur Malinowski, radca prawny, który współpracuje z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie w Gdańsku. Prawnik wspiera poszkodowanych w ramach nieodpłatnej pomocy prawnej, którzy zgłaszają się do MOPR.
- Prowadzę wiele spraw przeciwko ubezpieczycielom, a skala problemu zatacza po latach coraz szerszy krąg. W procederze brały udział duże banki, ubezpieczyciele i pośrednicy finansowi. Zapada coraz więcej wyroków sądowych nakazujących zwrot wpłaconych środków, które udowadniają dużą skalę nieprawidłowości, jakie miały miejsce, co dodatkowo potwierdzają państwowe organy nadzoru finansowego - mówi prawnik.
Polisolokata to - jak wyjaśnia mec. Malinowski - rodzaj inwestycji przedstawianej jako alternatywa dla lokat bankowych, oferowana przez instytucje finansowe jako ubezpieczenie na życie z tzw. ubezpieczeniowymi funduszami kapitałowymi.
- Upraszczając, cały mechanizm wygląda następująco: klient wpłaca regularne składki. Następnie ubezpieczyciel inwestuje te pieniądze w imieniu klienta i dodatkowo zapewnia ubezpieczenie na życie z gwarancją wypłaty zainwestowanych środków z zyskiem - opowiada.
Tyle że nierzadko zdarza się jednak tak, że oszczędności topnieją. - Poszkodowani zauważają, że po upływie kilku lat opłacania składek wartość rachunku jest niższa od wartości gwarantowanych wszystkich wpłaconych składek. Wówczas pojawia się argument, że... to przez stratę na światowych rynkach finansowych i koszty obsługi umowy! - zauważa mec. Malinowski.
Prawnik zaznacza przy tym, że klienci - często starsze i nieświadome osoby - chcieli zawrzeć bezpieczne umowy oszczędnościowe. Jednak po analizie umowy, skomplikowanej - bo mają z nią problem czasem i prawnicy - na jaw wychodziło, że obarczona jest ona wysokim ryzykiem inwestycyjnym i minimalną ochroną ubezpieczeniową.
- Był przypadek emerytki z Gdańska, która powierzyła ubezpieczycielowi za pośrednictwem dużego banku łącznie ponad 24 tys. zł - relacjonuje prawnik. - Kobieta chciała bezpiecznie zainwestować środki na lokacie. Pracownik banku namówił emerytkę na zawarcie „korzystnej lokaty”, która okazała się polisolokatą. Po rozwiązaniu umowy z winy banku z 24 tys. zł poszkodowanej emerytce zwrócono tylko 1,5 tys. zł. W trakcie procesu sądowego okazało się, że już na samym początku bank pobrał bezprawnie prowizję w wysokości ponad 10 tys. zł, a banki i ubezpieczyciel okazały się spółkami powiązanymi. Sąd w Gdańsku w I instancji unieważnił całą umowę i nakazał zwrot wszystkich zainwestowanych środków.
Osoby z podobnymi problemami często zgłaszają się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. Część poszkodowanych nadal nie ma świadomości, jakie umowy zawarli.
Radca podkreśla, że jego ustalenia, ale też kontrole organów nadzoru finansowego wykazały, iż przy zawieraniu umów dochodziło do nieprawidłowości.
- Klienci byli wprowadzani w błąd, nie mówiło im się o grożącym ryzyku, za to eksponowano ewentualne korzyści. Zdarzało się, że starsze osoby nie były zapoznawane ze wszystkim elementami umów, nie dostawały materiałów i załączników, a nawet jeżeli była dostarczana pełna dokumentacja, przeciętnie liczba stron takiej umowy wynosiła 30-60 kart zagęszczonym i małym drukiem, podzielonym na kilka części, zaś samą treść cechował znaczny stopień skomplikowania i niezrozumiałych dla przeciętnego człowieka zwrotów - wylicza radca prawny.
W 2014 i w 2015 roku prezes UOKiK rozpoczął 17 postępowań w stosunku do kilku dużych banków i pośredników finansowych związanych z polisolokatami.
- Zakończyły się one karami, które w sumie wynosiły ponad 50 milionów złotych, co niewątpliwie ułatwia pokrzywdzonym dochodzenia swoich praw przed sądami - mówi.
Darmowa pomoc prawna skierowana jest do osób, które z różnych względów nie mogą skorzystać z porady w prywatnej kancelarii, a także spełniają kryteria, o których mówi ustawa.
- Do punktów pomocy prawnej mogą zgłaszać się młodzi ludzie do 26 roku życia, seniorzy po 65 roku życia, weterani i kombatanci, posiadacze Karty Dużej Rodziny oraz osoby, które otrzymują świadczenia z pomocy społecznej - wylicza Monika Grochulska, koordynująca nieodpłatną pomoc prawną w MOPR w Gdańsku. Prawne wsparcie udzielane jest także osobom doświadczonym przez sytuacje losowe, na przykład poszkodowanym w pożarze, powodzi.