Nad Bałtyk wyjeżdżała elita, a reszta siedziała pod gruszą
Na wczasy w kurortach stać było nielicznych: lekarzy, prawników, urzędników czy też księży. Pozostała część gorliczan odpoczywała za to u siebie, w parku sokolim albo nad rzeką Ropą.
- Dom nasz przez wiele lat był coroczną wakacyjną bazą. Zwykle nie wyjeżdżaliśmy nigdzie, bo nie było na to pieniędzy. Mieliśmy rowery i dobre towarzystwo. Rano gromadziliśmy się u nas, a po południu na ,,górce”, czyli w Sokole w domu państwa Przyczynków - wspominał gorlickie wakacje Jerzy Krzewicki w książce ,,Gorlice, Wróblewskiego 21”.
- Czasem ze względu na pogodę było odwrotnie. Graliśmy w różne karciane, towarzyskie i planszowe gry, bawiliśmy się w podchody, wyjeżdżaliśmy nad rzekę do Szymbarku na Łęgi albo na ,,jajo” do Siar. Nie każdy z nas miał rower, a więc jeździliśmy parami. Ja wiozłem ,,na rurce” Hankę. Musiałem trzymać fason, bo jazda 12 km po górkach do Szymbarku, czasem dwa razy dziennie była nie małym wyczynem - czytamy dalej we wspomnieniach.
Wyprawy do wód i wakacje na leżąco
Pierwsze znane zapiski dotyczące wypoczynku pochodzą sprzed I wojny światowej i dotyczą osób, których było stać na wyjazd z Gorlic. To ziemiaństwo, urzędnicy państwowi, lekarze, adwokaci oraz niektórzy nauczyciele i księża. I tak w latach osiemdziesiątych XIX w. wspomniana już właścicielka dóbr ziemskich w Gorlicach i powiecie Magdalena Miłkowska podróżowała do wód, do modnego w owym czasie uzdrowiska w Karlsbadzie.
- Wody tutejsze są wspaniałe i dobrze mi posłużyły. Są tu urocze promenady, marmurowe łazienki, piękne pawilony bez miary dla płci obojga poddających się zabiegom, a nadto towarzystwo pierwszej wody- pisała do znajomych z uzdrowiska.
Fabryka Maszyn miała swoje ośrodki wypoczynkowe w Gródku i w Dziwnowie
Do tego samego kurortu w 1904 r. podróżowała jej siostra Maria, o czym pisał w liście do żony znany krakowski malarz Józef Mehoffer: - Pani Staruszka - która nosi doczepioną grzywkę nad czołem i ma wykwintne obejście - i podobno grube pieniądze swoje własne - przy tym podobno skąpa, wyjeżdża do Karlsbadu na parę dni - a staruszek (Edward Miłkowski - przyp. red.) czeka tylko tego, aby móc herbatki zacząć dawać i spraszać ludzi do siebie na wista.
Do wód w Baden pod Wiedniem podróżowała żona Władysława Długosza Kamila. Zkolei ulubionym miejscem wypoczynku Karola Krysakowskiego - dyrektora Powiatowej Kasy Oszczędności w Gorlicach była Krynica, gdzie oddawał się namiętnie pasji fotografowania. Częstym gościem łazienek mineralnych i borowinowych w Krynicy był dr Jan Antoni Przesmycki, który jako lekarz propagował w ten sposób naturalne lecznictwo. Do Truskawca, gdzie pijano ,,Naftusie” jeździł dyrektor Fabryki Maszyn i Narzędzi Wiertniczych w Gliniku Mariampolskim Adam Kowalski z małżonką.
Były gorlicki legionista, a w okresie międzywojennym starosta w Nowym Mieście na Pomorzu Wojciech Tomczyński wypoczywał w Juracie, która w okresie międzywojennym była miejscem wakacyjnych spotkań elit z całego kraju. Natomiast ks. prałat Bronisław Świeykowski wypoczywał na łonie natury w dworze Waleriana i Zofii Stawiarskiej w Jedliczu.
Pozostała większość mieszkańców Gorlic, szczególnie ta, która ciężko pracowała, pozostawała w mieście wierna modelowi odpoczynku na leżąco. Regenerowała ona siły nad rzeką Ropą i w parku sokolim, organizując w międzyczasie wyjścia do lasu na jagody i grzyby. Do wypoczywających w mieście dzieci organizowano korpusy wakacyjne, które prowadził Julian Jamrowicz.
- Codziennie - zaopatrzeni i umundurowani chłopcy od 6 do 12 lat, wyruszali z rana ze sztandarem i przy odgłosie bębna co dnia w innym kierunku, powracali około południa rozradowani i szczęśliwi - zapisano w sprawozdaniu Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w Gorlicach za 1911 r.
Wypoczynek glinickiej inteligencji
W latach dwudziestych XX w. w trosce o zapewnienie dobrego wypoczynku kadrze inżynieryjno-technicznej i urzędniczej zatrudnionej w Fabryce Maszyn i Rafinerii, jak i pozostałym pracownikom koncernu Małopolska rozpoczęto budowę domu wypoczynkowego w Żegiestowie w Beskidzie Sądeckim. Dom ten, którego uroczyste otwarcie odbyło się 1 czerwca 1936 r., mógł jednorazowo pomieścić 100 osób. Jak podają źródła archiwalne, zarówno w lecie, jak i w zimie był zapełniony do ostatniego miejsca.
Uznaniem gorliczan cieszyły się uzdrowiska nie tylko lokalne, ale i zagraniczne
Było to głównie zasługą luksusowych warunków, jakie tam panowały, jak i atrakcyjnych cen. I tak najdroższe apartamenty znajdowały się na I pietrze i kosztowały po 8 zł dziennie, na II- piętrze po 7 zł, a na parterze i III piętrze po 6 zł dziennie. Mimo że ceny były niższe o połowę niż w innych domach wypoczynkowych, to przy średniej płacy w Fabryce Maszyn ok. 170 zł na miesiąc niewielu było stać na luksus wakacyjnego wypoczynku.
Wakacje robotnika pod gruszą
Przełom w organizacji wypoczynku wakacyjnego nastąpił po II wojnie światowej, kiedy to na wniosek Komisji Centralnej Związków Zawodowych 4 lutego 1949 r. Sejm uchwalił ustawę powołującą do życia Fundusz Wczasów Pracowniczych, który otrzymał ośrodki wypoczynkowe zlokalizowane w atrakcyjnych miejscach na terenie całego kraju.
Wyjazdy na wczasy następowały na podstawie skierowań rozdzielanych przez rady zakładowe, w pierwszej kolejności wśród przodowników pracy. Transport do miejsc wypoczynkowych następował zazwyczaj specjalnym pociągiem wczasowym. Po przybyciu i załatwieniu formalności związanej z zakwaterowaniem, następował wieczorek zapoznawczy. Podczas jego trwania wybierano starostę i starościnę turnusu.
Byli oni reprezentantami wczasowiczów do kontaktów z administracją. Po pierwszym - organizacyjnym dniu wczasów na horyzoncie pojawiał się legendarny już kaowiec, czyli instruktor kulturalno-oświatowy, który był odpowiedzialny za organizację programową wczasów. Zwłaszcza organizację wycieczek, konkursów, gier, zabaw tanecznych, wyjścia do teatru, czy też kina. Turnus kończyła zazwyczaj ,,zielona noc”, która była podsumowaniem wypoczynku i ugruntowaniem zawartych przyjaźni.
Z czasem znaczenie Funduszu Wczasów Pracowniczych stopniowo malało, w związku z rozwojem indywidualnych form wypoczynku. Tak też było i w Gorlicach. Zwłaszcza wtedy, kiedy na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku Fabryka Maszyn zorganizowała ośrodki wypoczynkowe w Wysowej, Gródku nad Du-najcem i Dziwnowie, tworząc bazę wypoczynkową dla swoich pracowników i ich rodzin.
Dużym powodzeniem wśród gorliczan w okresie PRL-u cieszyły się indywidualne formy wypoczynku, które były związane z zainteresowaniami lub zamiłowaniami. I tak miłośnicy turystyki brali udział w pieszych wędrówkach. Inni spływy kajakowe, a miłośnicy rowerów podróżując po Polsce wypełniali normy regulaminowe pozwalające zaliczyć wyścig dookoła Polski. Wszystkie te formy wypoczynku były dofinansowywane z funduszu socjalnego zakładów pracy, pod warunkiem zaliczenia zadanego limitu kilometrów potwierdzonego pieczęciami urzędów pocztowych, hoteli, schronisk lub sklepów w odwiedzonych miejscowościach.
Popularne były też wczasy pod gruszą, z możliwością uczestniczenia w sielskich zajęciach i obyczaju oraz wczasy w siodle organizowane przez stadninę koni w Siarach. Ważne miejsce w letnim wypoczynku pracowników zajmowały tzw. ,,Wakacyjne Dni Wypoczynku“ organizowane przez Rady Zakładowe dla pracowników