W upalne niedziele ludzie uciekali z miasta szukając miejsc, gdzie zaznają ochłody. Popularne były Supraśl, Ignatki, Jurowce i Ogrodniczki. Bogatsi wyjeżdżali do Druskiennik
W latach 30. modna była Gdynia zwana polską Riwierą. I tam wyjeżdżali zamożni białostoczanie. - Chętnie wypoczywano także w Druskiennikach - opowiada Jolanta Szczygieł-Rogowska, dyrektorka Galerii Sleńdzińskich w Białymstoku.
Ten kurort był znany z tego, że odpoczywał tam marszałek Józef Piłsudski z rodziną. Urlop spędzały tam też gwiazdy polskiego kina, jak np. Hanka Ordonówna czy Juliusz Osterwa.
Wśród zamożnych białostoczan popularne były także wyjazdy na wieś. Wynajmowali oni w urokliwych miejscach domy letniskowe, albo je specjalnie budowali. - Na przykład rodzina białostockich fabrykantów, Commichau miała swoją daczę niedaleko Czarnej Wsi - mówi Jolanta Szczygieł-Rogowska.
Do swoich domów letniskowych rodziny wynosiły się na całe lato. Ze wszystkim: z meblami, strojami. - W latach trzydziestych rozpoczęto też budowę domków letniskowych w Waliłach. Tam dojeżdżała kolej, było to więc również uznane miejsce na wypoczynek - opowiada dyrektorka Galerii Sleńdzińskich.
Mniej zamożni korzystali z uroków okolicznych letnisk. Wybierali się więc do Dzikich, Nowosiółek, Supraśla, Dobrzyniewa, Horodnian oraz Ignatek.
To ostanie miejsce cieszyło się dużym wzięciem. Wybudowano tem kurssal (budynek w kurorcie, w którym mieściły się restauracje, kawiarnie, kasyna). Odbywały się dancingi oraz występowały przyjezdne kabarety. Co roku latem wybierano też Miss Ignatek.
- Ci, których nie było stać, by wyjechać na wakacje nad morze, korzystali z okolicznych plaż - mówi Jolanta Szczygieł- Rogowska. Podmiejskie kąpielisko znajdowało się np. w pobliskich Ogrodniczkach oraz w Jurowcach. Niektórzy upalne niedziele spędzali na Pólku koło Supraśla, w Żółtkach, Bokinach, Dzikich czy Królowym Moście.
- Za kilka złotych można też było się wybrać pociągiem nad rzekę Narew do Uhowa koło Łap. No i oczywiście były Dojlidy. Białostoczanie uwielbiali to miejsce. Wzdłuż plaży był ułożony chodnik, a między nim a zalewem - plaża. Tutaj też urządzono boiska do siatkówki - przypomina nam Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
- Na Dojlidach można też było wypożyczyć kajaki. Organizowano tam imprezy, jak np. noc świętojańska oraz różne zawody sportowe. A młodzież uczono pływać. Bo nad zalewem mieściła się szkółka pływacka - dodaje Szczygieł-Rogowska.
- Organizowano także kolonie dla dzieci. Młodzież wyjeżdżała nad morze, do Druskiennik, ale też na przykład, do Supraśla - wymienia szefowa galerii. - Popularne były obozy harcerskie.
Nie zapominano też o dzieciach z niezamożnych rodzin. One też miały wakacje. Właściciel dworu w okolicy wynajmował na ich potrzeby część swoich pomieszczeń.
Korzystałam z książki „Na wschód od Paryża i Warszawy był modny Białystok” Jolanty Szczygieł - Rogowskiej, Marty Pietruszko i Wojciecha Bokłago.