Nad wspólnym grobem
Podzielone rodziny spotykają się nad grobami. Powaga na cmentarzu może „usprawiedliwiać” nieporuszanie drażliwych tematów, dlatego jest to łatwiejszy moment niż wspólna wieczerza wigilijna. Ale może warto pokusić się o refleksję nad (bez)sensem podziałów, skoro spotykamy się w jednym miejscu, przy grobie kogoś dla nas ważnego, kogoś, kto nas wychował, kto chciał nam przekazać podobny sposób życia, patrzenia na świat, wartościowania.
Rozumiem, że ludzie kłócą się o miedzę czy ojcowiznę. Ale gdy rodzina nie potrafi ze sobą spokojnie pogadać o polityce, to rodzi to we mnie pytanie: Razem wzrastali, mieli podobne wzorce (teraz już pochowane w mogiłach rodzinnych), wspólne doświadczenia ich kształtowały. To dlaczego tak mocno ich poróżniono?
Po okresie wojen religijnych, gdy w końcu różne wyznania chrześcijańskie poszły po rozum do głowy i zaczęły szukać jedności, skupiły się na wspólnocie celów, a nie na różnicach w metodach. Okazało się, że wszystkim chodzi o to samo. I od razu było łatwiej.
Podobnie w naszej wojnie kulturowej warto trochę zmienić perspektywę. Zamiast wyzywać przeciwników od wrogów rodzaju ludzkiego (jakby ktokolwiek chciał zniszczyć rodzaj ludzki), zamiast widzieć w nich roznosicieli zarazy (jakby ktokolwiek pragnął jakiejś ogólnoludzkiej choroby), zamiast wietrzyć globalny spisek, warto może zobaczyć, że wiele haseł po drugiej stronie barykady jest tak naprawdę nawoływaniem do tego samego, czego i my chcemy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień