Brazylijczycy chcą się dobrze bawić, a Polacy przyjechali po największe od lat sukcesy. Dziś na Maracanie ceremonia otwarcia.
Na welodromie w parku olimpijskim praca wre. Robotnicy chodzą po obłym dachu, coś jeszcze montują, poprawiają. - Gotowi jesteście? - pytamy Brazylijczyków. Kciuki wędrują w górę. Optymizm.
Jogo, festa!
Dwie rzeczy są pewne: nie ze wszystkim zdążyli, co widać to gołym okiem i każdy wam tutaj powie, że nie będą się tym przejmować. Przy biurze prasowym śmierdzi ściekami? Co poradzić. Brud na ulicach? Taki klimat. Fawele, bieda? Przecież tego nie zakryjemy. Jesteśmy miastem kontrastów.
- Jogo, festa - mówią za to. Zabawa, fiesta. to jest najważniejsze. Czasem trudno się z nimi dogadać. Nawet wolontariusze nie zawsze mówią po angielsku. Ale jak usłyszą „olimpico” to powiedzą właśnie te dwie rzeczy. I na migi pokażą, że jest OK. Mężczyźni za istotne uważają też, aby poinformować że są „carioca”. Zdarza się na każdym kroku, że gdy wyczerpują się możliwości nawiązania kontaktu, nieproszeni z dumą wymawiają to słowo. Jestem carioca. Carioca, czyli mieszkańcem municypalnej części Rio de Janeiro, nie mylić ze wszystkimi innymi ludźmi z 12-milionowej aglomeracji. Taki element tożsamości.
Copacabana jak hala
„Cariocas” chyba podobają się igrzyska. To idealnie wpisuje się we wszechobecny tutaj kult ciała. Copacabana jest jak wielka hala sportowa na świeżym powietrzu, na której do nocy trenują tysiące ludzi. Nie przez przypadek właśnie tutaj będą rozgrywane zawody w siatkówce plażowej - z widokiem na Atlantyk - bo boisk do niej na tej jednej plaży jest tyle, co w Polsce wszystkich orlików. - Plaża jest dla nich też miejscem, gdzie znikają nierówności społeczne, na niej nie widać, czy jesteś z faweli, czy bogatej dzielnicy, z Vidigal czy Ipanemy - tłumaczy Bartosz Żukowski, który w Rio de Janeiro mieszka od trzech lat i na lokalnym uniwersytecie robi doktorat z budownictwa, a podczas igrzysk został wolontariuszem.
Pele zapali ogień? Chyba nie
Brazylijczycy chyba będą chcieli o tym opowiedzieć w trakcie ceremonii otwarcia. Świat ma zobaczyć ich świat z każdej strony - i tej dobrej, i tej złej. Rio to przecież jedno z najbardziej niebezpiecznych miast świata, w którym każdego dnia dochodzi do zabójstw.
Szacuje się, że dzisiejszą ceremonię obejrzy na całym świecie blisko 3 mld ludzi. W dobie internetu organizatorom nie udało się utrzymać wszystkich szczegółów w tajemnicy, ale informacja o tym najważniejszym - kto zapali olimpijski znicz - na jaw do tej pory nie wyszła. Wprawdzie Pele, legenda futbolu, wygadał się niedawno dziennikarzom, że dostał taką propozycję, to jednak później zreflektował się i mówił, iż nie wie, czy ją przyjąć.
Lek na depresję
Jedno jest pewne - przepychu z Pekinu i Londynu nie będzie, bo w sumie na ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich Brazylijczycy wydadzą niewiele ponad 55 milionów dolarów. To zdecydowanie mniej niż w Pekinie i Londynie.- Mam nadzieję, że ta uroczystość będzie lekiem na depresję Brazylijczyków. Że zobaczą, jak fajnym jesteśmy narodem, który umie cieszyć się życiem - mówi jeden z reżyserów piątkowej uroczystości Fernando Meirelles. To wybitnej klasy filmowiec, którego obraz „Miasto Boga” nominowany był do Oscara.
Rio to jednak nie tylko przestępczość, to przede wszystkim zabawa, muzyka i taniec, a dzisiejsza noc ma być tego potwierdzeniem. Na Maracanie pokażą się tancerze z dwunastu szkół samby oraz najpopularniejsi brazylijscy wokaliści Gilberto Gil i Caetano Veloso. Swoją rolę odegrać ma także transeksualna modelka Lea T.
Polaków w pochodzie reprezentacji poprowadzi piłkarz ręczny Karol Bielecki. W Rio nie będziemy już szukać odpowiedzi na pytanie, jaki jest stan naszego sportu, tylko będziemy tutaj szukać sukcesów. W ostatniej dekadzie poszliśmy w górę w wielu dyscyplinach. Mamy światowej klasy lekkoatletów, kolarzy, wielkie sukcesy odnosili siatkarze i piłkarze ręczni, żeglarze, kajakarze, ostatnio przeżyliśmy piłkarski euroszał, a dwa lata temu przeskoczyliśmy sami siebie na zimowych igrzyskach olimpijskich (6 medali, 3 złote). Ostatnim miejscem, w którym nie mamy jeszcze potwierdzenia na istnienie boomu wyczynowego sportu w Polsce są właśnie igrzyska.
Przemysław Franczak, Paweł Hochstim, Rio de Janeiro