Najbardziej niepokoi, że postęp w modernizacji armii jest prawie żaden
Waldemar Skrzypczak jest generałem broni w stanie spoczynku. Wcześniej był dowódcą Wojsk Lądowych i wiceministrem obrony narodowej. O sytuacji w armii rozmawiał z nim Tomasz Modzelewski.
Ministerstwo Obrony ogłosiło w poniedziałek rozpoczęcie negocjacji w sprawie zakupu kilkunastu śmigłowców dla Marynarki Wojennej oraz Wojsk Specjalnych i jednocześnie zapowiedziało procedurę kupna samolotów dla VIP-ów. W weekend padały też zapowiedzi dotyczące maszyn transportowych. Jak Pan ocenia ten częściowy, w stosunku do programów z planu modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP, krok w procedurze zakupowej? Lepiej późno niż jeszcze później?
Wcześniejszy przetarg - zakończony wyborem Caracali i dotyczący wszystkich typów śmigłowców dla Polskich Sił Zbrojnych w jednym pakiecie - został unieważniony. Teraz dzieli się te śmigłowce na dwa albo i więcej pakietów, więc nie wiem, jak się potoczą dalej losy wyboru maszyn przeznaczonych dla polskiego wojska.
Wiceminister wprost mówi o koncepcji rozdzielenia przetargów, jako założeniu.
To jest taka filozofia Bangladeszu, gdzie wszystko się ustawia i gdzie wszystko jest bardzo drogie, ale dla wydającego pieniądze nie ma to znaczenia. Kontrakt na śmigłowce w jednym pakiecie jest pod każdym względem tańszy od podzielonego, ponieważ ta druga wersja to więcej procedur, a jednocześnie mniejsza liczba śmigłowców, czyli wyższa cena jednostkowa. Poza tym przez takie rozwiązanie nabywamy śmigłowce różnych firm, a nie jednej, więc nie będzie unifikacji. Taki podzielony serwis stanie się bardzo dużym obciążeniem dla budżetu państwa polskiego. Także filozofia podzielenia przetargów jest dużo droższa od filozofii jednego pakietu, koszty nieprawdopodobnie wyższe. Jestem przekonany, że pewne decyzje już ustalono.
To znaczy?
Minister deklarował wiele rzeczy, a nie wiemy, co jest za kulisami tych deklaracji.
Tylko, jak zwracał uwagę generał Koziej, minister nieraz już się wypowiadał w sprawie śmigłowców, a potem niewiele z tego wynikało…
Oni musieli coś ogłosić. Być może jest to zamknięcie ust opozycji i społeczeństwa polskiego, ale to najgorsze rozwiązanie ze wszystkich możliwych. Jeśli chodzi o przeznaczenie, to śmigłowce dla Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej są diametralnie różne. Nie bardzo rozumiem więc, jaka jest filozofia tego, który konstruował wymagania. We wcześniejszym pakiecie 50 śmigłowców ujęte było wszystko. Najprostszą platformą była ta dla Wojsk Lądowych, wielozadaniowo-transportowa, natomiast technologiczne wyrafinowanie to zwalczanie okrętów podwodnych i zadania specjalne. Teraz wyrzuca się najprostszą platformę, a wprowadza najtrudniejszą…. Te dwa przeznaczenia są skrajnie różne, więc ktoś chyba nie do końca rozumie, na czym polega filozofia budowania zdolności operacyjnych wojska. Bardzo mi się to nie podoba i podejrzewam, że będzie to wielki niewypał, ponieważ wszyscy biorący udział w przetargu będą musieli mieć dwie platformy o diametralnie różnych wyposażeniach. Kto to wymyślił? Pojąć tego nie mogę. Zwracam uwagę jeszcze na to, że minister Macierewicz mówił również, że będą dwa szkolne śmigłowce. Pytam więc - co znaczy szkolne? Czego będą uczyły? Latania? Kogo stać teraz, poza Stanami Zjednoczonymi, na to, żeby w pakiecie śmigłowców, które się kupuje, były tylko szkolne maszyny?
Dwie szkolne, czyli…
Czyli jakaś bardzo uboga wersja śmigłowca, który tylko będzie latać. Proszę pamiętać, że jeśli chodzi o projekt szkoleniowy, to powinny być przynajmniej trzy egzemplarze sprzętu. Czemu tyle? Ponieważ jeden lata, jeden jest w serwisowaniu, a jeden w remoncie. Śmigłowce muszą być remontowane i obsługiwane - jaka więc jest filozofia w kupnie dwóch? I kogo stać na to, żeby mieć tylko szkoleniowe śmigłowce, które nie będą mieć przeznaczenia bojowego? Tego pojąć nie mogę. Nauka latania będzie się odbywać na dwóch śmigłowcach, zamiast na trenażerach i symulatorach.
Przyjrzenia się sprawie zakupu śmigłowców, a także generalnego audytu w armii chce Paweł Bejda, poseł PSL z Komisji Obrony Narodowej. Popiera Pan ten pomysł? Pańskie nazwisko padło nawet w kontekście dywagacji na temat składu ewentualnej komisji.
Nic o tym nie wiem. Jestem żołnierzem, w politykę nie chcę się mieszać. Natomiast jeśli chodzi o przetargi, to uważam, że nie dzieje się dobrze, jest wiele rzeczy bardzo niejasnych i dziwię się, że organy, które są od tego, aby obserwować zachowania, wyjaśniać sprawy, nic nie robią. Ludzie, którzy byli odpowiedzialni za przetargi, kluczowe osoby, które w małym palcu miały sprawy związane z procedurami, odchodzą. Dlaczego? Bo się boją tego, co może być później. Moim zdaniem, jest wiele zakamuflowanych rzeczy, które dotyczą przetargów. Widziałbym tutaj wielką rolę powiązań z lobbystami, a nie wyobrażam sobie, żeby takie decyzje można było podejmować poza prawem.
„Nie chcę teraz oceniać ministra Antoniego Macierewicza. Poczekajmy na wyniki jego pracy” - to Pańska wypowiedź z maja ubiegłego roku. Teraz najwyraźniej już sobie Pan wyrobił ocenę.
Widzę, co się dzieje. Po pierwsze, w zakresie przetargów żaden program nie jest zakończony. Po drugie, Polska Grupa Zbrojeniowa nadal nie ma strategii i nie wiem, czemu minister na to pozwala. Mało tego, jeden z prezesów Pegaza opowiadał, że są jednym z największych holdingów w Europie, a tymczasem oni nie liczą się na rynku europejskim i światowym. Jeżdżę po konferencjach odbywających się na całym świecie i widzę, że nikt nie chce z nimi rozmawiać.
Dlaczego?
Są niewiarygodni. Podpiszą na przykład list intencyjny, z którego nic nie wynika. To jest wstyd. Jak mamy się czuć? Jak mamy budować potęgę państwa polskiego? To jest bardzo bolesne.
Tak więc przyjęty kilka lat temu plan modernizacji technicznej właściwie został już wyrzucony do kosza, a zaktualizowany plan to już zupełnie nowa koncepcja?
Nie ma to nic wspólnego z planem czy ustawą. Nie bardzo wiem i chyba nikt nie wie, co autor miał na myśli, mówiąc o nowym planie modernizacji technicznej, której na dobrą sprawę nie ma. Wydaje mi się, że organy państwa są znieczulone na ten temat. Jakby coś takiego zrobiono za rządów Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej czy kogokolwiek innego, to już byłoby trzęsienie ziemi. Najbardziej niepokoi, że postęp w modernizacji armii jest prawie żaden. Zobaczymy jeszcze, co będzie się teraz działo z Obroną Terytorialną. Ludzie się zniechęcili. Odnoszę wrażenie, że brak chętnych wynika z tego, że Obrona Terytorialna została upolityczniona. Pomijam tych, co przychodzą po 500 złotych, ponieważ to inna motywacja. Tyle tysięcy chętnych miało być i gdzie oni są? To wróży tylko katastrofę wojsk OT. A co zrobią te wojska, żeby uratować twarz? Będą zabierać żołnierzy z Wojsk Operacyjnych.
Ale ktoś musi szkolić Obronę Terytorialną, więc to naturalne, że kadrę trzeba skądś wziąć.
Tak, ale jak mówiłem już rok temu, proces budowania takich formacji to osiem-dziesięć lat. Tego się nie robi, jak z palca strzelił. Osoby odpowiedzialne za wojska OT nie rozumieją istoty użycia tych wojsk, im się wydaje, że to żołnierze Wojsk Specjalnych.
Podsumowując, zdolności Sił Zbrojnych RP, mimo założeń, nie zwiększają się. Następuje rozkład wojska?
Nie, mamy dobre wojsko, dobrych oficerów i żołnierzy, tylko że oni nie mają narzędzi. Politycy od wielu lat grają wojskiem i nie wiążę tego tylko z Prawem i Sprawiedliwością. Moim zdaniem, w ogóle politycy nie rozumieją, po co jest wojsko, i traktują je jako narzędzie do manipulowania, zabawy, o czym świadczą gry kadrowe wprowadzane, gdy zmienia się rząd. Politycy nie zdają sobie sprawy, jak wielką szkodę wyrządzają armii. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że instrumenty, które powodują zmiany personalne, mają w rękach politycy i historycy, którzy nic innego nie robią, jak tylko czytają nasze teczki. Nie ma żadnych jasnych reguł gry. Armia ma być gotowa do tego, do czego jest powołana. Szkolić się i być przygotowana do wojny, obrony państwa polskiego. A jak się kształtuje dowódców, awansuje się ich z pominięciem dwóch, trzech szczebli kariery wojskowej, to tworzy się kaleki. Kiedyś tego doświadczenia zabraknie. Jeżeli chcemy mieć pokój, miejmy silną, dobrą armie, której wszyscy będą się bać.