Najdoskonalszy wirus, którym zaraził się profesor Piotr Chłosta
O pasji do urologii i... muzyki opowiada prof. Piotr Chłosta, kierownik Katedry i Kliniki Urologii Collegium Medicum UJ, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Urologicznego.
Mówi się, że prof. Chłosta, trzymając skalpel w ręce, dokonuje cudów.
W tej pracy nie ma żadnych cudów. Po prostu: jestem zatrudniony w instytucji, która rozumie potrzeby XXI wieku. Współpracuję z dobrymi fachowcami. Każdego szczebla. Cały zespół naszej kliniki, współpracując ze sobą, zasłużył na dobrą opinię o naszej placówce. Dla mnie to powód do satysfakcji. Jeśli można uratować czyjeś życie, należy podjąć nawet nadludzki wysiłek.
„Wysłucha, wytłumaczy, pocieszy”. To jedna z opinii o panu.
To miłe, chociaż ja rzadko pocieszam. Pacjent oczekuje prawdy, więc ja mówię prawdę. O chorobie i o jej leczeniu, na każdym etapie.
Usłyszałam od pewnego mężczyzny, że dopiero gdy dowiedział się, że ma raka prostaty, zrozumiał wagę badań profilaktycznych. Panowie w naszym kraju raczej ich unikają...
Na szczęście postawa pana macho, który nie bada się, bo nic go nie boli, jest coraz rzadsza. Cieszę się też z coraz większego odzewu różnych akcji, które podejmujemy w ramach Polskiego Towarzystwa Urologicznego. Na przykład Międzynarodowy Tydzień Urologii czy organizowany w Krakowie - w tym roku będzie piąta edycja - festiwal KultURO, w ramach którego odbywają się bezpłatne badania, konsultacje, koncerty i wystawy. Pomysł na taki sposób edukacji zdrowotnej społeczeństwa podchwycili urolodzy z innych miast.
Choroby urologiczne dotykają znaczną część społeczeństwa. Nowotwór prostaty jest obecnie drugim najczęściej występującym nowotworem złośliwym wśród mężczyzn. Gra toczy się o życie?
Nowotwory wywodzące się z układu moczowego stanowią ok. 25 proc. wszystkich nowotworów, a grupą dominującą wśród nich jest właśnie rak gruczołu krokowego. Wzrost zachorowalności na raka prostaty obserwuje się na całym świecie. W niektórych krajach, na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, liczba wykrytych zachorowań wzrosła aż siedmiokrotnie. Jest to związane m.in. z wydłużeniem się życia, a także upowszechnieniem badania zwanego PSA. Zanim to badanie weszło do praktyki klinicznej, lekarze na ogół diagnozowali raka prostaty dopiero, gdy dawał objawy. A więc: późno. Polacy żyją coraz dłużej, zatem będzie rosła grupa mężczyzn, którzy prędzej czy później zachorują na raka prostaty. Udowodniono bowiem, że istnieje liniowa zależność pomiędzy wiekiem pacjenta a częstością występowania tego nowotworu. Jednak, choć zapadalność na raka gruczołu krokowego rośnie, to umieralność z powodu tej choroby spada. Zwłaszcza u chorych, u których choroba nie ma agresywnego przebiegu lub jest wcześnie rozpoznana. Oto, dlaczego tak ważna jest profilaktyka, czyli systematyczne badanie się.
W urologii coraz powszechniejsze są operacje laparoskopowe. Czy każdy pacjent ma szansę na taką nowoczesną technikę?
Obecnie dostępność do tzw. małoinwazyjnych technik operacyjnych - na przykład laparoskopowych czy przy użyciu robota - jest niemal powszechna. Jeśli chodzi o skuteczność, tego typu zabiegi dorównują klasycznym operacjom. W chirurgii urologicznej dokonała się prawdziwa rewolucja. Cieszę się, że mogę być jej obserwatorem i uczestnikiem. To większy komfort dla pacjenta, szybsze zdrowienie, szybsza rehabilitacja, szybszy powrót do aktywności życiowej i zawodowej. Ma też wymiar ekonomiczny, zarówno w skali mikro (dla szpitala, bo pacjent jest krócej hospitalizowany), jak i makro (dla społeczeństwa).
Muzyka była moją pasją od dziecka, ale już od szkoły średniej wiedziałem, że chcę zostać lekarzem
W Krakowie mieszka pan zaledwie od siedmiu lat...
Urodziłem się we Wrocławiu, tam skończyłem studia i rozpocząłem pracę. Potem była Warszawa. W stolicy uczyłem się zawodu pod kierownictwem prof. Andrzeja Borówki, jednego z najwybitniejszych - w moim przekonaniu - urologów w tej części Europy. Po Warszawie były Kielce. W Świętokrzyskim Centrum Onkologii pracowałem 10 lat, ze świetnym zespołem specjalistów, przy ogromnym zrozumieniu i pomocy ze strony kierownictwa Centrum. To był naprawdę wspaniały okres w moim życiu. Od siedmiu lat żyję i pracuję w Krakowie. Coraz bardziej identyfikuję się z tym miastem. Panuje tu niesamowita atmosfera, wynikająca z mariażu nauki, kultury, sztuki, specyficznych relacji międzyludzkich. Moi przyjaciele, którzy znali mnie jako wrocławianina, mówią, że stałem się „fundamentalnym krakusem”. Zdaję sobie sprawę, że rodowitych mieszkańców Krakowa to może trochę razić, ale powiem szczerze, że nie czuję się gorszym krakusem niż ci, którzy się tutaj urodzili.
Mało brakowało, a zamiast skalpela, trzymałby pan teraz w ręce smyczek…
Muzyka była moją pasją od lat młodzieńczych. Dlatego poszedłem do szkoły muzycznej. Skończyłem ją w klasie skrzypiec. Jednak już w szkole średniej nie miałem wątpliwości, że chcę być lekarzem. Przed rozpoczęciem studiów pracowałem jako członek personelu pomocniczego w jednym z wrocławskich szpitali. W czasie studiów byłem wolontariuszem na oddziale urologicznym. Dzisiaj mogę powiedzieć, że urologia stała się czymś w rodzaju najdoskonalszego wirusa, jakim zostałem zarażony.
Muzyka wciąż jednak jest pana pasją. Tyle że skrzypce zamienił pan na gitarę...
Gitara i rock, a właściwie heavy metal (lubię ostrzejsze uderzenie) to moje hobby i fantastyczna odskocznia od pracy. Zaczęło się pięć lat temu. W czasie rozmowy z kolegami - urologami okazało się, że trzech z nas ma wykształcenie muzyczne. Padł pomysł, by zagrać razem. Każdy z nas ma inne upodobania muzyczne, inny styl gry. Doszliśmy do wniosku, że na scenie powinno być jak na sali operacyjnej: jeden lider i cały zespół pracujący na finalny efekt. Liderem naszego zespołu został Wojciech Stec, wybitny muzyk, kompozytor, dyrygent, ale przede wszystkim doskonały nauczyciel, który potrafił poskromić trzy biegunowo różne temperamenty. Na początku nasz występ miał być niespodzianką na kongresie urologicznym. Po koncercie wiele osób mówiło, że powinniśmy to kontynuować. I robimy to w wolnym czasie, którego jednak nie mamy dużo. Utrudnieniem jest też fakt, że każdy z nas pochodzi z innego miasta. Spotykamy się w Warszawie, w zaprzyjaźnionym studio.
To chyba jedyny na świecie zespół złożony z trzech profesorów urologii! „Czy to pęcherz, czy prostata, zdrowym trzeba być na lata” - to fragment jednego z utworów zespołu EndoPower.
Chcemy pokazać, że lepiej jest zapobiegać, niż leczyć. To przesłanie jest apelem do naszych podopiecznych. Przeważająca większość naszych tekstów dotyczy pracy urologa. Płyta opowiada o naszej pasji, o ratowaniu ludzkiego życia.
Co jest bardziej stresujące - czekająca pana trudna operacja czy koncert?
Zdecydowanie koncert. Do operacji jestem przygotowany, chociaż zdarzają się trudne, nieprzewidywalne. Musimy wszak pamiętać, że operujemy człowieka, a nie narząd, a za salą operacyjną rozgrywa się dramat rodziny. Jest więc ogromne poczucie odpowiedzialności. Jednak stres podczas koncertu jest większy, bo muzyką zajmujemy się amatorsko.