Najgorsze jest obdarcie z godności przez śmieszność [rozmowa]
Rozmowa z dr. Zbigniewem Girzyńskim, historykiem, byłym posłem PiS, o pamięci historycznej i śmieszności polityków.
- Czy w ostatnich latach zaniedbaliśmy politykę historyczną?
- Nie traktujemy polityki historycznej jako gałęzi gospodarki, a tak dzieje się dziś na całym świecie. Polityka historyczna nie jest wyłącznie inwestowaniem pieniędzy, ale również ich pozyskiwaniem i dostarcza korzyści społecznych. Belgowie, organizatorzy dwustulecia bitwy pod Waterloo, potrafili na tym nieźle zarobić. U nas pomału już się to dzieje. Udało się z Muzeum Powstania Warszawskiego, ale już obchody 1050-lecia chrztu Polski odbyły się i... nic z tego nie wynika.
- Na rekonstrukcje bitew przyjeżdża coraz więcej turystów, tak dzieje się np. przy okazji rocznic bitwy pod Grunwaldem.
- Tylko to są działania społeczne, to robią pasjonaci, gotowi poświecić oszczędności dla wykonania np. rycerskiej zbroi czy na zakup munduru i wyposażenia. Brakuje mi takiej polityki prowadzonej przez państwo, a nie przez prywatne stowarzyszenia. Przed nami obchody stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości, a przy okazji w najbliższych latach - stulecie wszystkich instytucji: policji, Najwyższej Izby Kontroli, Narodowego Banku Polskiego. To również doskonała okazja do zbudowania odpowiedniej narracji historycznej i gospodarczej. Na razie nie dostrzegam działań, które świadczyłyby o wykorzystaniu tych obchodów. Jeszcze jest czas, ale już w tym roku mamy stulecie aktu 5 listopada, który był umiędzynarodowieniem sprawy polskiej. Daj Boże, żeby udało się to akcentować.
- Proszę wybaczyć sarkazm, ale obecne doświadczenie podpowiada, że wszystko przypisze sobie PiS. Na wystawie przy okazji szczytu NATO pominięto tych, którzy są niewygodni dla władzy. Pozostał niesmak związany z obchodami czerwca‘56 . To się właśnie powtarza przy okazji rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.
- To, niestety, większe prawo tych, którzy rządzą, tak jak prawem opozycji jest krytyka tego, co robią rządzący. Kiedy kilka lat temu PO była organizatorem prezydencji Polski w Unii Europejskiej, to politycy opozycyjni narzekali, że PO ich pomija, a przecież nie tylko zasługą Platformy jest nasza obecność w Unii Europejskiej. Oni wtedy rządzili i układali scenariusze wydarzeń. Dziś - na takiej samej zasadzie ci, którzy sprawują władzę, pociągają za sznurki. Słuchając ubolewań opozycji, można zapytać: a jak wy zachowywaliście się wcześniej?
- Trochę polityk przez pana przemawia, a jak powinien na to spojrzeć historyk?
- Kiedy obserwowałem szczyt NATO i słyszałem żale polityków związanych z dawną Unią Demokratyczną czy Unią Wolności, że nie zaakcentowano roli Tadeusza Mazowieckiego czy Bronisława Geremka, to dodam, że najmniej zaakcentowano rolę Jana Parysa i Jana Olszewskiego. W 1992 roku Jan Parys, minister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego, rzucił hasło przystąpienia Polski do NATO. Wtedy politycy Unii Demokratycznej uznali go za szaleńca. Jako historyk gromadziłem wtedy gazetowe wypowiedzi i wywiady np. Jana Rokity czy Hanny Suchockiej, którzy uznawali działalność Jana Parysa i jego deklarację przystąpienia Polski do NATO za niebezpieczną i zagrażającą naszemu bezpieczeństwu. Dla perspektywy historycznej musi upłynąć lat 30, 40 czy 50, kiedy nie żyją już aktorzy wydarzeń, bo dopóki żyją, to zawsze będą się spierali, kto zrobił więcej. Natomiast ocenić będzie to można z perspektywy lat, kiedy ustaną spory historyczne, choć pewne zostaną, ale już o innym wymiarze.
- Tylko czy przez taką politykę historyczną Jarosław Kaczyński nie naraża się na śmieszność? W internetowych memach przedstawiany jest jako stworzyciel świata czy zwycięzca bitwy pod Grunwaldem.
- Internet, media społecznościowe żyją takimi obrazkami. Na takiej samej zasadzie najbardziej popularne są memy z prezydentem Kwaśniewskim i jego wiadomymi problemami. Memy żyją jeden - dwa dni. Dopóki są to wyłącznie memy - a dziś, póki co, tak jest - które „chodzą” w środowiskach Platformy, Nowoczesnej i KOD, to dla wizerunku politycznego Jarosława Kaczyńskiego zagrożenia nie ma. U każdego polityka problem zaczyna się wtedy, kiedy one zaczynają „chodzić” nie tylko wśród konkurencji politycznej, ale w szerokich masach społecznych, które nie mają określonego stosunku politycznego. Tak było z prezydentem Komorowskim. Dopóki przez pięć lat był wyśmiewany przez prawicowe portale za swoje wpadki, to nie stanowiło dla niego zagrożenia. Kiedy weszło to do popkultury - wtedy stało się dla niego problemem. Dlatego dopóki Jarosław Kaczyński jest zwalczany w sektorze opozycji - to nie jest problem. Problem dla niego i obozu władzy zacznie się wtedy, kiedy to wejdzie do kultury masowej. Dla polityka najgorsze jest obdarcie z godności poprzez powszechne, a nie tylko środowiskowe ośmieszenie.