Najpiękniejsze dziewczęta są ponoć tylko na Kaszebsko Pielgrzimce
Uczestnicy 36. Kaszubskiej Pielgrzymki Hel - Jasna Góra są w drodze od 25 lipca, we wtorek po południu dotarli do Sieradza. To najdłuższa polska pielgrzymka piesza na Jasną Górę, wierni mają do pokonania 638 kilometrów. Wędrują nie tylko Kaszubi, ale też wierni spod Tatr, a nawet Ukrainy i Szwecji.
- Na Jasną Górę wejdziemy radośnie, w wyhaftowanych strojach kaszubskich, z balonikami w rękach w naszych regionalnych barwach, będzie więc dużo żółtego - mówi ksiądz Robert Jahns, kierownik 36. Kaszubskiej Pielgrzymki Hel - Jasna Góra. - W drodze jesteśmy od 25 lipca, a pielgrzymkę zakończymy w najbliższą sobotę. Wyszliśmy rankiem z Helu, po mszy świętej. Jesteśmy najdłuższą polską pielgrzymką pieszą na Jasną Górę. Pokonujemy 638 kilometrów.
Wyjątkowa to grupa. Idą bowiem nie tylko Kaszubi. W grupie około 200 pątników jest Ukrainiec, Polak mieszkający w Szwecji, ale także górale spod samiućkich Tater, mieszkańcy Krakowa, Kielc, Olkusza, Polski centralnej.
- Co ich do nas przyciąga? - zastanawia się kapłan. - Jesteśmy chyba jedną z najbardziej medialnych grup pielgrzymkowych, no i hasło - najdłuższa pielgrzymka. Ja bym nawet powiedział esktremalna. Wyjątkowość nasza to także klimat jaki się wytwarza w grupie, czyli atmosfera i duch modlitewny. I najważniejsze - miłość do Boga.
Ksiądz Krzysztof pielgrzymuje z Helu na Jasną Górę po raz 15. Zawsze z Kaszubską. Po raz pierwszy jest jednak kierownikiem grupy. Poprzednio był nim ksiądz Jan Perszon.
- Wie pan wszędzie spotykamy się z niebywałą wręcz życzliwością ludzi - są dla nas otwarci, serdeczni, goszczą nas. Kiedyś, im bliżej Częstochowy, tym było trudniej, ale od kilku lat już nie. Pod Częstchowę przyjeżdża nawet jeden z panów spod Olkusza - przywozi pieczywo, wędliny. Pyta pan jak wygląda dzień na naszej pielgrzymce? Wstajemy skoro świt. Potem msza święta, podczas której modlimy się za gospodarzy, którzy nas przyjmują i w drogę. W drodze zaś modlimy się, jest między innymi szkoła modlitwy, czyli katecheza duchowa, potem różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego, we wtorki i piątki Droga Krzyżowa, ale też i wesołe piosenki.
Ksiądz Krzysztof mówi, że Kaszubska nie ma „ogonów”.
- Nie wie pan co to znaczy, bo nie chodził pan na pielgrzymki - mówi z uśmiechem. - To znaczy, że idziemy po wojskowemu, w zwartej grupie, nikt się nie ociąga. Nikt nie zostaje w ogonie gdzieś tam na tyle, grupa nie jest rozciągnięta, a tempo mamy szybkie. Dzięki temu, że jesteśmy zwarci, wszyscy doskonale słyszą modlitwy. Zdyscyplinowanie na całego.
Wczoraj pielgrzymi skończyli „Ryczące czterdziestki”.
- Od Torunia do Sieradza mamy najtrudniejszy etap pielgrzymki - mówi Edyta Labuda z Luzina w powiecie wejherowskim. - Każdego dnia pokonujemy po około 40 kilometrów. W tym roku jest wyjątkowo ciężko, bo idziemy w upale. Początek pielgrzymki był deszczowy, a teraz żar leje się z nieba, a asfalt pali pod stopami. Do Sieradza pielgrzymi dotarli około godziny 18. Przyszli pod kolegiatę. Czekała już tam na nich grupa sieradzan. Uściskom nie było końca, każdy zabierał „swoich”. Tak jest tu od kilku lat. Sieradzanie z radością przygarniają pielgrzymów goszcząc ich w swoich domach, jak choćby państwo Henryka i Feliks Szwedowie.
- Oddajemy im całe piętro w domu - mówi pan Feliks. - W tym roku nocujemy siedmioro pątników, w poprzednich latach bywało i więcej.
U Szwedów cały wczorajszy dzien podporządkowany był zresztą pielgrzymom. Pani Henryka od rana smażyła kotlety schabowe, bo wiadomo, pielgrzymi zdrożeni, to i na stole musi być bogato, a wiadomo schabowy, to schabowy. I do tego koniecznie rosół. Wśród gości u państwa Szwedów był Krzysztof Szałek. Kilka lat temu młodzieniec z Konina zapragnął pójść na Jasną Górę z Kaszubską. Poszedł i... zakochał się po uszy. W oko wpadła mu Ewelina - Kaszubka jak się patrzy. Dziś są małżeństwem, ale pani Ewelina nie idzie w grupie pątniczej, bo niedawno urodziła dziecko. Co ciekawe, rodzice Eweliny poznali się także na Kaszubskiej. W grupie są za to Hania i Henio z dziećmi. Poznali się na pielgrzymce Hel - Jasna Góra.
- Pielgrzymka, a zwłaszcza nasza, to najlepsze biuro matrymonialne pod słońcem - mówi z uśmiechem ksiądz Krzysztof. - Jak młodzieniec chce poznać wartościową, do tego piękną duchowo i fizycznie dziewczynę, niech dołącza do nas. Na pielgrzymkę nie chodzą przypadkowe dziewczęta.