Najpierw kredyt, a potem dług. Dalej egzekucja i licytacja mieszkania...

Czytaj dalej
Aleksander Radomski

Najpierw kredyt, a potem dług. Dalej egzekucja i licytacja mieszkania...

Aleksander Radomski

Najpierw kredyt, a potem dług. Dalej egzekucja i licytacja mieszkania. Na koniec pieniądze na koncie. Duże, bo w międzyczasie dłużnik spłacał swój dług

Historię pani Danuty opisywaliśmy po raz pierwszy w ubiegłym roku. Jak mówiła komornik, sprzedał jej mieszkanie za długi, choć tak on, jak i sąd zostali wcześniej poinformowani o zawarciu przez nią ugody z wierzycielem.

Sprawa ciągnąca się od sierpnia 2013 roku zakończyła się przed kilkoma miesiącami. Teraz zajrzeliśmy do akt. Jak się okazuje, na konto czytelniczki wpłynęły już pieniądze z licytacji. Leżały zamrożone na koncie, kiedy sprawa trafiła na wokandę wyższej instancji. Najpierw był dług, około 20 tys. zł w Raiffeisen Bank.

Później egzekucja mieszkania wszczęta w sierpniu 2013 r. Dwupokojowy lokal na osiedlu Niepodległości wyceniono na 164 tys. zł. Licytacje były dwie. Na tę pierwszą nikt się nie zgłosił. Jednak zanim w sierpniu 2014 roku rozegrała się druga, sąd połączył tę sprawę z inną, również dotyczącą długów. Tym razem tych w spółdzielni. Chwilę przed gwiazdką 2014 nowym właścicielem mieszkania pani Danuty został pan S. Na zaproponował cenę wywoławczą - 109 tys. zł. Sąd odnotował „licytacja została przeprowadzona prawidłowo”. W protokole zapisano też, że dłużniczkę zawiadomiono prawidłowo, ale się nie stawiła.

Sprzedaż

Tymczasem zdaniem czytelniczki komornik nie miał prawa sprzedać jej mieszkania. - Przed licytacją bank sprzedał dług firmie Get Back, z którą zawarłam ugodę jeszcze przed licytacją - zaznacza pani Danuta. - Zobowiązania spłacałam w miesięcznych ratach po 550 zł. Jednak taka informacja w aktach sprawy pojawia się nie przed, tylko po licytacji. Orzeczenie sądu w sprawie potwierdzenia własności mieszkania nowemu właścicielowi uprawomocniło się w połowie grudnia. Co więcej, dopiero na początku marca 2015 roku do komornika wpłynął wniosek o umorzenie postępowania egzekucyjnego wysłany przez przedstawicieli wierzyciela. Sześć dni później sąd rejonowy umorzył postępowanie na rzecz banku, co tylko w po- łowie zakończyło sprawę. Pozostał dług na rzecz spółdzielni. W międzyczasie pana S., nowego właściciela, wezwano do uiszczenia kwoty za wylicytowany lokal. Zapłacił - w dwóch ratach.

Skargi

Popłynęły skargi od pani Danuty. Jedna trafiła do izby komorniczej - nie miała zastrzeżeń. Podobnie Krajowa Rada Komornicza. Do zakończenia licytacji 4 grudnia żaden z wierzycieli nie poinformował komornika o zawarciu ugody. - Pani również nie złożyła żadnego wniosku - to cytat z dokumentacji, którą otrzymała czytelniczka. Była taż skarga do sądu. W aktach jest odpowiedź z Kolejarza. Dla spółdzielni czynności komornika i sądu były prawidłowe, „a dłużniczka wobec spółdzielni nie podjęła żadnych czynności zmierzających do spłaty zadłużenia, które na koniec marca 2015 wyniosło 9,4 tys. zł”.

Tymczasem pani Danuta zapewnia nas, że dług w spółdzielni już wtedy spłacała. Na argument, że komornik nie miał prawa licytować mieszkania, bowiem bank sprzedał jej zobowiązania, a ona podpisała ugodę i spłaca zadłużenie, powołała się, żaląc się do Sądu Okręgowego w Słupsku. Ten w maju 2015 r. zażalenie odrzucił. Licytację nadzorował sędzia, wystarczyło być i powiedzieć o ugodzie. Poza tym bank nie był wyłącznym wierzycielem. Dwa miesiące później już sąd rejonowy jeszcze raz stwierdził, że pan S. to nowy i prawomocny właściciel mieszkania pani Danuty.

Pieniądze

Komornikowi nie pozostało nic więcej, jak podzielić środki uzyskane z licytacji. W międzyczasie spółdzielnia dług rozłożyła na raty, które słupszczanka sukcesywnie spłacała. W efekcie po odjęciu kosztów komorniczych (59 zł) i opłat na rzecz Skarbu Państwa (100 zł) i spółdzielni (dług dzięki spłatom zmalał się do 402 zł) pani Danuta w efekcie otrzymała 109 153, 27 zł. - Słupski sąd to najtańszy pośrednik w obrocie nieruchomościami. Szkoda tylko, że moją byłą już własnością - ocenia dziś nasza czytelniczka.

Nie ukrywa żalu, że choć zobowiązania spłacała, nikt nie poszedł jej na rękę. Pytana, dlaczego nie stawiła się na licytacji i nie poinformowała o ugodzie, mówi, że nie mogła. Musiała wyjechać poza Słupsk do pracy po to, aby móc spłacać długi.

Aleksander Radomski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.