Najpierw umowa na piśmie, a potem robota. Od jutra!
Firmy będą musiały pisemnie zawierać umowy o pracę lub potwierdzać warunki przed jej podjęciem. Ekspert: - Tego nie da się skontrolować.
„Dziwię się osobom, które pracują bez umowy. Rozumiem, jeden, dwa dni oczekiwania, ale dłużej? Co zmieni nowe prawo? Niewiele. Przecież ktoś zawsze może powiedzieć, że nie pracuje, a jedynie przyszedł popatrzeć, jak wygląda produkcja. Kto mu udowodni, że jest inaczej? Polacy nie potrafią walczyć o swoje prawa pracownicze i nowe przepisy niczego nie zmienią” - przekonuje „Alek12” na forum naszej Strefy Biznesu.
Jednak według rządu zmiany w kodeksie pracy, które wejdą w życie 1 września, mają zapobiec takim praktykom i ułatwić inspektorom stwierdzanie przypadków nielegalnego zatrudniania.
Jak wyjaśnia Danuta Kalino-wska, zastępca okręgowego inspektora pracy w Bydgoszczy, obecnie umowa powinna być zawarta na piśmie, ale jeżeli tak się nie stało, zatrudniający musi, najpóźniej w dniu rozpoczęcia pracy, potwierdzić pisemnie ustalenia co do stron umowy, jej rodzaju oraz warunków.
W praktyce prowadziło to do nadużyć w postaci „syndromu pierwszego dnia”.
Czyli - przepisy pozwalały pracodawcy na dopełnienie formalności związanych z umową do końca pierwszego dnia pracy i ich odwlekanie, a w przypadku kontroli na tłumaczenie, że pracownik jest zatrudniony dopiero pierwszy dzień, a ustawowy termin jeszcze nie minął.
Według Państwowej Inspekcji Pracy „syndrom pierwszej dniówki” był najczęściej nieprawdziwą informacją, która służyła do nielegalnego zatrudniania.
- Trudno jest ocenić skalę zjawiska w Kujawsko-Pomorskiem, ale każdy z naszych inspektorów na pewno się z nim spotkał. Wynikało to konkretnie z tego, że przepis artykuł 29 kodeksu pracy pozwalał na zawarcie umowy o pracę lub potwierdzenie jej warunków de facto przez cały czas trwania pierwszej dniówki roboczej - tłumaczy Kalinowska. - Zmiana zdecydowanie poprawi sytuację osób rozpoczynających pracę. Podejmując ją, będą musiały mieć już podpisaną umowę lub potwierdzone na piśmie jej warunki.
Kalinowska dodaje także, że zmianie ulegnie tzw. przepis wykroczeniowy.
Jeśli zatrudniający lub działający w jego imieniu nie potwierdzi po nowemu umowy przed dopuszczeniem do pracy, będzie podlegał karze grzywny od 1000 do aż 30 tys. zł.
- Na pewno nie pomoże to w likwidacji szarej strefy, bo do kontroli małych i mikrofirm, których jest w Polsce ponad milion, potrzebny byłby aparat większy niż bezpieczeństwa za czasów PRL - komentuje Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha.
- Przecież to państwo, przez coraz większe koszty pracy, pozwoliło na patologie, jak choćby wspomniany „syndrom pierwszej dniówki”. Zatem trudno się dziwić, że firmy robią wszystko, by jak najdłużej odwlekać moment formalizacji układu z podwładnym. Bo, gdy wszystko jest napisane czarno na białym, muszą płacić ZUS nawet wtedy, gdy nie zarabiają. Tymczasem rządzący próbują pod publikę odwrócić uwagę, że to przedsiębiorcy ponoszą winę. Zapewniam, że oni, szczególnie ci mali, często są w złej sytuacji i sami nie mają pieniędzy. Powtarzam więc: takie i podobne pomysły nie wyeliminują patologii z rynku pracy - dodaje Andrzej Sadowski.