Najszybszy Aniołek Matusińskiego, czyli Patrycja Wyciszkiewicz z AZS Poznań. Zobacz czym poza biegami zajmuje się srebrna medalistka MŚ
Patrycja Wyciszkiewicz to jedna z najbardziej znanych sportsmenek w Poznaniu. "Kocham Poznań i nie wyobrażam sobie życia w innym mieście" - mówiła nam kilka miesięcy temu członkini słynnej sztafety 4x400 m, nazywanej w Polsce Aniołkami Matusińskiego. Medale na wielkich imprezach lekkoatletycznych zdobywa od kilku lat, a w ubiegłym roku została uznana przez Czytelników naszej gazety najlepszym sportowcem Wielkopolski. W niedzielę w katarskiej Dosze pobiegła po srebrny medal MŚ w sztafecie 4x400 m tak szybko jak nigdy. Jej międzyczas to 49,7 sekundy. Szybsze od niej były tylko Brytyjka Jodie Williams (49.4), Amerykanka Dalilah Muhammad (49.5) oraz Jamajka Stephenie Ann McPherson (49.6).
Zawodniczka AZS Poznań nie mogła uwierzyć, że osiągnęła tak niewiarygodny rezultat.
- Ten czas to chyba oszukany. Uwierzę w niego jak potwierdzi go trener
- śmiała się sympatyczna sprinterka i tłumaczyła, dlaczego środek sezonu miała słabszy niż można było oczekiwać. - Dość długo walczyłam z kontuzją, ale też miałam świadomość, że MŚ są stosunkowo późno i zdążę przygotować formę. Ufam trenerowi Tomaszowi Lewandowskiemu i jak widać źle na tym nie wychodzę - przekonywała 25-latka.
Za swoje osiągnięcia Wyciszkiewicz zarobiła w Katarze prawie 30 tys. zł (dla porównania jej koleżanka klubowa, młociarka Joanna Fiodorow może liczyć na premię IAAF w wysokości prawie 120 tys. zł). O liczenie wpływów z nagród w przypadku pochodzącej ze Śremu biegaczki nie musimy się martwić. Wyciszkiewicz jest już wybitną sprinterką, a wszystko wskazuje też na to, że może być wybitną ekonomistką
Doktorantka z Uniwersytetu Ekonomicznego
To ewenement w skali kraju. Złota medalistka ME i srebrna MŚ w sztafecie 4x400 m Patrycja Wyciszkiewicz od roku jest także doktorantką na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Jeśli nie jest na obozie lub nie startuje na zawodach, to prowadzi na uczelni zajęcia z podstaw marketingu.
Mistrzyni jednego okrążenia ukończyła studia dzienne na UEP ze średnią ocen 4,48 (!). Była więc idealną kandydatką na studia doktoranckie, ale musiała zostać na nie najpierw przyjęta i pogodzić się z kolejnymi latami wyrzeczeń, bo przecież dalekie wyjazdy na zgrupowania i mistrzowskie imprezy nie sprzyjają uczelnianym obowiązkom i pracy naukowej.
– Jesteśmy dumni, że mamy taką absolwentkę i taką doktorantkę. Zawsze byłem pod wrażeniem jej poświęcenia i zaangażowania na obu płaszczyznach
– przyznaje prof. Maciej Żukowski, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, który sam kiedyś uprawiał lekką atletykę, a obecnie patronuje takim biegom jak Ekonomiczna Piątka czy Bieg po schodach w Altum. - Połączenie nauki ze sportem wymaga przecież ogromnej samodyscypliny. Trzeba też w odpowiedni sposób zarządzać czasem i posiadać zdolności menedżerskie. Widocznie te wszystkie atrybuty posiada nasza Patrycja - dodaje rektor.
W samych superlatywach o 24-letniej lekkoatletce wypowiadał się też szef Katedry Strategii Marketingowych, prof. Zygmunt Waśkowski, który na dowód zaangażowania podopiecznej zaprezentował już tytuł jej przyszłej pracy doktorskiej.
– Nasze drogi zeszły się przez sport, co było w zasadzie naturalne, bo Patrycja jest biegaczką wyczynową, a ja biegaczem amatorem w maratonach. Zawsze była pilną studentką, więc jestem przekonany, że będzie też taką samą doktorantką. Studia trwają trzy lata i mamy już dokładnie rozpisany plan działania, niczym plan treningów przed kolejnym sezonem – żartował Waśkowski.
Po serii pochwał nie omieszkaliśmy zapytać naukowego promotora mistrzyni o jej słabe strony.
– Nie widzę takich, no może jedynie małym problemem było zorganizowanie pracy dydaktycznej, biorąc pod uwagę kalendarz startów i wyjazdów naszej pracowniczki. Z tym jednak liczyliśmy się od początku – mówił Waśkowski.
- Dla mnie istotne jest to, że Patrycja nie dostała się na studia poza kolejnością i że przyjmowana jest z wizją pracy nie na 3, tylko na 33 lata
- dodał jej promotor.
Sportowcem jest się przez chwilę...
Na razie jednak najlepsza wielkopolska lekkoatletka nie myśli o przejściu na emeryturę, tylko o kolejnych zajęciach ze studentami.
– Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że stanę za biurkiem. Mój pierwszy raz w roli nauczyciela nie był jednak dla mnie wyjątkowo trudny. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Miałam jedynie problemy z uruchomieniem komputera, ale jeden z kolegów szybko je rozwiązał. Kiedy nie wiedziałam, co mam postanowić po studiach, to przypomniałam sobie wypowiedź byłego rektora UEP, prof. Mariana Goryni, który powiedział, że sportowcem jest się przez chwilę, a doktorem można być nawet na emeryturze – dodała jedna z bohaterek MŚ w Dosze.
Według niej w jej życiu nie ma konfliktu między sportem a nauką. – Zawsze przecież mówiłam, że poza sportem mam uczelnię. Nawet czasami żałowałam, że przez wyjazd na obóz czy mityng nie mogę uczestniczyć w ciekawych zajęciach. Nie potrafię powiedzieć, co bardziej lubię. Na bieżni, zwłaszcza jak nie biegnę w sztafecie, odpowiadam za siebie, a tutaj też za studentów. To podstawowa różnica – zauważyła Wyciszkiewicz.