Najważniejsze jest... spanie?
Na pierwszy rzut oka o Mateuszu można powiedzieć wiele. Potężny mężczyzna, silny. Mało kto spodziewałby się, że jest... śpiochem. A to dlatego, że regeneracja to ważna część przygotowań.
Mateusz Kieliszkowski z Chlebowa szykuje się do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Na największe zawody dla strongmanów - Arnold Classic w Ohio pojedzie trzeci rok z rzędu. Już zrobił furorę w zeszłym roku, zajmując trzecie miejsce i bijąc wszelkie osiągnięcia Polaków do tej pory. Dziś poznajemy go bliżej nie tylko jako sportowca.
Ulubiony film? Klasyki, jak na przykład „Ojciec Chrzestny”. Muzyka? Praktycznie każdy gatunek, z wyjątkiem disco polo. Zapytaliśmy też Mateusza, kim byłby, gdyby nie został sportowcem. - To trudne pytanie. Nie zastanawiałem się nad tym. Nie mam pojęcia. Zawsze marzyłem o doskonałym ciele, świetnej muskulaturze. Nie sądziłem, że ostatecznie będzie się to wiązało ze startami w zawodach strong-manów. Tak trochę z przypadku to wyszło - mówi mieszkaniecmałego Chlebowa.
Zaznacza, że treningi, ciężary, wszystko to po prostu bardzo mu się spodobało i chciał więcej. - Zauważyłem, że mam ku temu warunki. Była jeszcze możliwość zostania kulturystą, ale tam miałbym raczej niewielkie szanse, ponieważ jestem za wysoki. Najlepiej wyglądający kulturyści np. w USA mają 165-170 cm wzrostu, a przy tym wagę 100-130kg. Ja jestem trochę większy. Mam 195 cm i 146 kg - podkreśla Mateusz.
Hobby? Sportowiec przyznaje, że takowego nie ma, ponieważ jeśli nie trenuje, to większość czasu spędza na spaniu. - Dokładnie tak. Odpoczywam, spędzam czas z bliskimi albo przesypiam. Regeneracja jest niezmiernie ważna, a ćwiczenia bardzo wyczerpujące. To nie jest fitness, tutaj musimy biegać z elementami o wadze 300-400 kilogramów, a czasem więcej - podkreśla Kieliszkowski.
Strongman zauważa, że w Stanach jedna z konkurencji bedzie wymagała ogromnej siły, ponieważ zawodnicy będą musieli przenieść konstrukcję o wadze 700 kg na dystansie pięciu metrów. - Cały ciężar spoczywać będzie na barkach zawodnika - opisuje Mateusz.
Czy strongmen ma jakieś wakacje? - Ta praca to jest wymagające zajęcie. W sezonie jest wiele zawodów, wcześniej trzeba się do nich przygotować. W luźniejszym okresie, np. w lecie zdarza mi się uczestniczyć gościnnie w różnych eventach, czyli są to kolejne wyjazdy. Jednak nie narzekam. Uwielbiam to, co robię, a przy tym nie zaniedbuję nikogo z bliskich. Mam dla nich czas, a oni bardzo mnie wspierają. Mówię tutaj głównie o rodzicach, dziewczynie oraz bliskich kolegach z siłowni - wymienia Mateusz.