Kiedy na przełomie XIX i XX wieku trudno było sprzedawać wino najwięksi zielonogórscy wytwórcy alkoholi przestawili się na produkcję koniaków.
Kilka powstałych wtedy budynków fabrycznych przetrwało do dzisiaj. W dwóch nadal produkowany jest alkohol.
Koniakowa fala
Jeszcze pod koniec XIX wieku w mieście i okolicach było około 1.400 hektarów winnic i dziesiątki małych winiarni. Najwięksi producenci szukali możliwości zwiększenia zysków i pozyskania nowych rynków zbytu gdy zielonogórskie wina sprzedawały się słabo. Na miejscu mieli surowiec i fachowców oraz rynek zbytu.
Jednym z wariantów była produkcja win musujących. Jednak to trudne przedsięwzięcie i nie dające gwarancji zbytu.
Dlatego najbardziej rzutcy zielonogórzanie postawili na koniaki. I produkowali je przez kilkadziesiąt lat.
Jednak po przegranej I wojnie światowej musieli zrezygnować z bezprawnie używanej nazwy. Wymusili to Francuzi. Wtedy na reklamówkach zamiast "koniaku" pojawia się nazwa "winiak".
Wielkie piwnice
Kolumna z beczkami pod wytwórnią Buchholza przy ul. Jedności
(fot. fot. ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej)
W latach 1860-1900 na terenie miasta powstaje kilkanaście wytwórni koniaków. Część z nich była małymi zakładami, jednak kilka z nich wyrosło na duże firmy.
Dwie największe to Wytwórnia Koniaków - Albert Buchholz przy ul. Jedności i Wytwórnia Koniaków - Heinrich Raetsch na rogu ul. Sulechowskiej i Chrobrego.
W mieście funkcjonowało jeszcze pięć wytwórni średniej wielkości. Tuż obok zakładu Buchholza przy ul. Jedności 45 w 1881 r. wytwórnię likierów i koniaków założył Otto Mülsch, początkowo produkujący wina. Surowiec pochodził z własnych winnic. W fabryce zbudowanej na niewielkiej powierzchni było bardzo ciasno, dlatego Mülsch przeniósł magazyny i leżakowalnię na ul. Wrocławską.
- W 1915 r. Mülsch kupił tam piwnice należące do kupca Engmanna. Od tej pory, jak oceniano, mógł przechowywać ponad 2 mln litrów napojów alkoholowych, a jego piwnice uchodziły za największe na wschodzie Niemiec - mówi Zbigniew Bujkiewicz z Archiwum Państwowego w Starym Kisielinie.
Pierwsza gorzelnia
W centrum miasta pomiędzy dzisiejszą ul. Żeromskiego i konkatedrą pw. św. Jadwigi (bezpośrednie zaplecze restauracji "Sphinx") od 1868 r. alkohole produkował R. May, właściciel winnic w okolicach al. Słowackiego. - To była najstarsza w mieście gorzelnia - uważa Z. Bujkiewicz. R. May oprócz koniaków produkował tu też likiery i ocet oraz prowadził restaurację.
Przy ul. 1-go Maja w 1886 r. swoją wytwórnię postawił Ernst Hoffman. Nie mając urządzeń do destylacji, zajmował się przerobem i handlem. Produkowano tu głównie wino i marmoladę. Dopiero później przyszedł czas na koniaki. Budynki do lat 70. stały przy ul. 1 Maja 15 (należały do winiarni). Obok był spory ogród a okoliczni mieszkańcy czasami korzystali ze starego ujęcia wody. W miejscu fabryczki postawiono wieżowiec mieszkalny.
Warto jeszcze wspomnieć o jednej wytwórni. W wielkim baraku z czerwonej cegły przy ul. Batorego (dziś budynki policji) mieściła się Wytwórnia Koniaków "Scharlachberg". Zbudowana przez kupca R. Leonarda w 1900 r. została wykupiona przez wytwórnię koniaków "Scharlachberg" z Bingen nad Renem. Nowy właściciel do minimum ograniczył produkcję, pomieszczenia wykorzystując jako magazyn i rozlewnię wyrobów macierzystej firmy. Była to raczej duża hurtownia niż zakład produkcyjny.
Tekst pochodzi z sierpnia 2007 r.