Brak nowych inwestycji to jeden z argumentów mający potwierdzić tezę, że rząd dusi gospodarkę zamiast ją rozwijać, a biznesmeni nie mają zaufania do rządzących. Ci znaleźli więc sposób, by to zmienić i uchylić drzwi do raju przedsiębiorcom. Na zasadzie róbta co chceta.
Ustawa przyjęta przez posłów PiS i Kukiz, umożliwia lokalizację każdej, nawet najbardziej uciążliwej inwestycji. Wystarczy, że jest oddalona 100 m od działki sąsiadów, a ci zostaną pozbawieni prawa sprzeciwu.
To może być kurnik na 500 tys. kurczaków, chlewnia na kilka tysięcy tuczników, zakład przemysłowy, którego nikt w UE nie chciał mieć na swoim terenie, jak chińskie fabryki mające gdzieś kwestie ochrony środowiska, itd.
Wystarczy, że inwestor będzie miał wystarczająco dużą działkę, żeby sąsiedzi nie mieli prawa udziału w postępowaniu o wydanie zgody na budowę.
Problemy mogą mieć nie tylko mieszkańcy wsi, także miast. Powołując się na zapisy ustawy, każdy mający odpowiednio dużą działkę, będzie mógł na niej założyć zakład utylizacji odpadów, która będzie polegała na składowaniu i oddawaniu trucizn naturze.
To możliwe bowiem w naszym prawie nie ma określonych standardów tzw. odorowych, czyli dotyczących trucia powietrza . Odkąd Chińczycy zakazali sprowadzania śmieci zostaliśmy, największym w Europie ich importerem.
Posłowie nie są więc zainteresowani stanowiskiem mieszkańców wsi i miejscowości, w których wielki przemysł zamierza budować swoje zakłady. Władza twierdzi, że słucha nas z uwagą, ale trudno przypuszczać, że urzędy podległe rządowi będą widziały zagrożenia w inwestycjach, których rząd łaknie jak kania dżdżu.
Ustawa Lex Szyszko ogołociła nas z tysięcy hektarów drzew. Ustawa Lex inwestor, promująca interesy inwestorów i dyskryminująca mieszkańców wsi i miast, może z Polski zrobić największy śmietnik świata. Co ciekawe nie obejmuje ona budowy elektrowni wiatrowych, te nadal będzie można stawiać co najmniej 2 km od najbliższych zbudowań.