Na cmentarzu przy ul. Kcyńskiej w Bydgoszczy pogrzebano co najmniej 70 żołnierzy podziemia niepodległościowego. Za kilka tygodni Biuro Poszukiwań i Identyfikacji - Delegatura IPN rozpocznie prace poszukiwawcze. Dziś po raz 7. obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Rozmowa z dr. Alicją Paczoską-Hauke, koordynatorem w Biurze Poszukiwań i Identyfikacji - Delegatura IPN w Bydgoszczy.
- O Cmentarzu Komunalnym na ul. Kcyńskiej w Bydgoszczy mówi się, że to największa „Łączka” w regionie. Kiedy wejdą tu historycy i archeolodzy, by rozpocząć poszukiwania szczątków żołnierzy niezłomnych?
- W drugiej połowie marca lub na początku kwietnia. Mamy taki plan, by zacząć od sprawdzenia miejsc, których eksploracja nie wymaga uzyskania pozwoleń rodzin mających tam świeże groby. Jeżeli wydobędziemy szczątki, które uda się zidentyfikować, będziemy wiedzieli niezbicie, że to jest właśnie kwatera żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Wtedy - być może - rozpocznie się śledztwo w sprawie nekropolii na Kcyńskiej jako miejsca zbrodni komunistycznej.
- Domyślam się, że obszar pierwszych badań jest już wyznaczony.
- Rzeczywiście, wytypowaliśmy trzy miejsca. Ze zrozumiałych względów nie mogę na razie podawać nazwisk. Wiemy, że chowano tam ofiary egzekucji z 1946 r. Wtedy wykonano najwięcej wyroków śmierci - zabijano po kilka osób naraz. Nie jesteśmy jednak pewni czy mogiła kryje szczątki oddziału Leona Mellera „Jędrusia” czy może Jerzego Gadzinowskiego ps. „Szary”, o którym nie ma żadnych informacji.
- Członków podziemia niepodległościowego skazywano, zabijano i grzebano nie tylko w mieście nad Brdą. Inne regionalne „Łączki” to?
- Grudziądz i Inowrocław. Liczba ofiar w więzieniu w Grudziądzu i w obozie NKWD jest wysoka. Dane są stale uzupełniane. W grę wchodzi cmentarz komunalny, a także - o czym mówią sami mieszkańcy - teren pod miejskim targowiskiem.
Tam jeszcze badań nie podjęliśmy. Sprawdzamy natomiast każdy sygnał. Co do Inowrocławia - w grę wchodzi więzienie i cmentarz parafialny Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie, gdzie została m.in. pochowana Maria Kolska i trzech żołnierzy z oddziału „Groma”.
- Wielkim problemem jest brak materiału porównawczego. Jaka jest szansa na identyfikację np. szczątków Tadeusza Ośko (vel Wojciech Kossowski), Floriana Dutkiewicza i Ludwika Augustyniaka, żołnierzy AK, skazanych na śmierć w 1946 r.
- Pobraliśmy już materiał genetyczny od siostrzenicy kpt. Ośki, która mieszka w Częstochowie. W najbliższym czasie jedziemy do Wrześni, do krewnej Dutkiewicza. Problem jest ze znalezieniem bliskich Ludwika Augustyniaka. Przy okazji chciałabym zaapelować do osób, których bliscy stracili życie w walkach w podziemiu niepodległościowym o kontakt z IPN.
- Podziemie niepodległościowe na Kujawach i Pomorzu szacowane jest na 3-4 tys. osób. Czy ta liczba się zmieniła?
- Dziś jestem skłonna powiedzieć, że było ich cztery tysiące. Większa jest także liczba osób, które straciły życie na skutek działań aparatu represji. Pracujemy w IPN nad stworzeniem ogólnopolskiej bazy ofiar; w tym celu robimy bardzo szczegółową kwerendę. Dzięki temu do mojej listy z Kujaw i Pomorza dopisuję kolejne nazwiska. Prawie na każdym spotkaniu z mieszkańcami regionu pojawia się ktoś, to mówi o kolejnej osobie, uczestniku podziemia antykomunistycznego. Tak było niedawno w Łobżenicy. Na mojej prelekcji obecny był mężczyzna, który jako 13-latek był świadkiem śmierci jednego z żołnierzy AK. Akurat tej osoby nie miałam w swojej bazie.
- Kwerendy w archiwach pozwoliły pani poznać nie tylko nazwiska ofiar, ale także sprawców.
- Największym katem w bydgoskim więzieniu był Ludwik Woźnica, oficer śledczy, który przybył tu po 1945 r. z Lubelszczyzny. To on wykonał najwięcej wyroków śmierci. Był dowódcą plutonu egzekucyjnego, chociaż w praktyce plutony to była fikcja. Woźnica brał pojedynczo skazanego i zabijał. Godziny wykonania wyroku wskazują, że ofiary pozbawiano życia pojedynczo.