Najwyższa Izba pełna wątpliwości
Fikcyjni bezrobotni, niska skuteczność działania i brak kontroli - to NIK wytyka pośredniakom.
- Nie jest źle, ale cudownie też nie jest - przyznają inspektorzy z Najwyższej Izby Kontroli.
Właśnie podali do publicznej wiadomości wyniki kontroli przeprowadzonych wiosną zeszłego roku w urzędach pracy. Wzięli pod lupę programy specjalne dla bezrobotnych.
- One powinny być narzędziem wsparcia dla osób, którym najtrudniej znaleźć i utrzymać pracę. Powiatowe urzędy pracy często jednak traktują je jako sposób na pozyskanie dodatkowych pieniędzy - takie są ogólne wnioski urzędników NIK.
Na 20 pośredniaków w regionie kontrolerzy pojawili się w trzech. Każdy PUP musiał się spodziewać wizyty. Taka informacja pojawiła się na początku zeszłego roku. Nie wiadomo jednak było, gdzie pojawią się inspektorzy.
- Na wybór urzędów pracy do kontroli wpływ miała przede wszystkim liczba realizowanych programów specjalnych, w tym programów przeprowadzonych w oparciu o nowe rozporządzenie w sprawie programów specjalnych z 2014 roku, oraz dotychczasowe kontrole NIK w tych urzędach pracy - informuje Oliwia Bar, wicedyrektor Delegatury NIK w Bydgoszczy.
Inspektorzy byli w Brodnicy, Grudziądzu i Sępólnie Krajeńskim. - We wszystkich skontrolowanych urzędach mierniki przyjęte w programach specjalnych nie dawały podstaw do oceny skuteczności i efektywności tych programów. Mierniki umożliwiały jedynie krótkoterminową, najwyżej trzymiesięczną, ocenę na temat zatrudnienia - dodaje Oliwia Bar.
Innych nieprawidłowości kontrolerzy też się dopatrzyli.
W pośredniaku w Grudziądzu niedokładnie wykazano liczbę uczestników programu specjalnego. Zawyżono ją o 19 osób, czyli o 7,1 procent. To znaczy: urzędnicy z PUP podali, że udział wzięło 285 bezrobotnych, zamiast 266.
Jak sprawę tłumaczył Tomasz Pacuszka, dyrektor urzędu? Mówił, że to wynikało z błędnej metodologii sporządzenia załącznika do sprawozdania ministerstwa. - Osoba go wykonująca, po naliczeniu danych przez system informatyczny Syriusz, nie konsultowała ich z pracownikami bezpośrednio zajmującymi się programem specjalnym. Tym samym nie potwierdziła otrzymanych wyników ani ich nie skorygowała.
Kontrolerzy, którzy zapukali do drzwi pośredniaka w Sępólnie Krajeńskim, też mieli zastrzeżenia. - Przy realizacji czterech programów specjalnych nie skontrolowano 72 na 74 organizatorów staży i 20 organizatorów robót publicznych, mimo że dwie kontrole podmiotów zatrudniających stażystów wykazały liczne nieprawidłowości - zaznacza dalej Oliwia Bar.
Urzędnicy z tutejszego PUP wyjaśniają, że mieli na bieżąco kontakt ze stażystami, bo przychodzili oni do PUP. Tym samym urzędnicy wiedzieli, jak staże przebiegają. - Dodatkowo, nasi pośrednicy wizytowali pracodawców organizujących staże i tam otrzymywali bieżące informacje dotyczące m.in. realizacji stażu - tłumaczą w urzędzie pracy.
W Brodnicy NIK zauważyła, że jeden z programów nie uzyskał minimum 70 procent efektywności. To znaczy, że mniej osób, niż zakładano, po zakończeniu programu zdobyło pracę. - Fakt, nie mieliśmy 70 procent, tylko 69,6 - podkreśla Adam Lewicki, dyrektor PUP w Brodnicy. - Mogliśmy przystąpić do tego programu i wtedy dostać dodatkowe pieniądze na utworzenie staży dla bezrobotnych. Spełnialiśmy wszystkie wymogi, więc przystąpiliśmy. W trakcie realizacji programu okazało się jednak, że nie uzyskamy wymaganej efektywności. Nie tylko nasz urząd miał z tym problem.
Jeden z urzędników w PUP, chcąc zachować anonimowość, tak podsumowuje kontrolę: - Gdy składamy wnioski o pieniądze do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej albo do marszałka województwa, nie ma żadnych wątpliwości. Przy rozliczeniach projektów też nie. Nagle pojawia się NIK, która sprawdza to, co nie zawsze do końca rozumie, a w czym my siedzimy od lat. Efekty są, jakie są.