![Napad na księdza pod Chełmnem: jest wyrok! Kapłan wybaczył i chce odwiedzić sprawców w więzieniu](https://d-pt.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/54/1b/5fe9b483d8587_o,size,1088x550,opt,w,q,71,h,4173e0.jpg)
4,5 roku oraz 3,5 roku bezwzględnego więzienia - to wyrok dla Sebastiana Sz. i Krystiana Sz. Bracia brutalnie pobili i okradli księdza na plebanii w Górnych Wymiarach pod Chełmnem. Kapłan sam otworzył drzwi oprawcom, bo ich znał i pomagał tej rodzinie...
- Wyrok jest już prawomocny, ponieważ sprawcy dobrowolnie poddali się karze, ustalonej z prokuraturą. Za dokonanie rozboju na księdzu starszy z braci, 31-letni Sebastian Sz., skazany został na 4 lata i 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności (był już wcześniej karany, odpowiadał w warunkach recydywy), a młodszy 21-letni Krystian Sz. na karę 3 lat i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia. Wobec obu Sąd Rejonowy w Chełmnie orzekł również obowiązek naprawienia szkody. Prokuraturę wyrok satysfakcjonuje, bo jak wspomniałam, kara była wcześniej z nami ustalana - mówi Grażyna Wiącek, prokurator rejonowa w Chełmnie.
O tej napaści na księdza było głośno w całym kraju. Porażała nie tylko brutalność sprawców, ale i okoliczności całej sprawy: duchowny wcześniej pomagał rodzinie swoich oprawców. Do dramatycznych wydarzeń doszło 3 marca 2020 roku, późnym popołudniem. Tego dnia bracia Sz. od rana pili alkohol. To podczas libacji jeden z nich wpadł na pomysł obrabowania plebanii w Górnych Wymiarach (powiat chełmiński). Ksiądz Mirosław, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, sam otworzył drzwi napastnikom. Po pierwsze, spodziewał się tego dnia gości. Po drugie, znał Sebastiana i Krystiana - pomagał ich rodzinie.
Mężczyźni nie przyszli jednak ani po pomoc, ani z podziękowaniami. Pijani brutalnie zaatakowali kapłana. Bili go około dziesięciu minut, także wtedy, gdy od ciosów przewrócił się na ziemię. Ciosy wymierzali pięściami w twarz i głowę. Grozili śmiercią, obrabowali, a na koniec kazali jeszcze księdzu napisać oświadczenie, że wszystkie przedmioty im podarował. Z plebanii wynieśli: laptopa i telefon komórkowy proboszcza, 1500 zł, butelkę wina mszalnego i trzy pary nowych skarpet.
Rannego i półprzytomnego proboszcza sprawcy zostawili leżącego na podłodze, a sami usatysfakcjonowani wrócili do domu w położonej niedaleko małej wsi Kolno (gmina Chełmno). Po drodze wstąpili do sklepu spożywczego, gdzie na alkohol wydali część zrabowanych pieniędzy. Wino mszalne, już w domu, wypiła ich matka. Pobity ksiądz tymczasem doszedł do siebie i wezwał policję.
Bracia Sz. zostali zatrzymani już 3 godziny po napadzie. Mieli w organizmie ok. 1,8 promila alkoholu. Policjantom pomógł pies tropiący. Udało się odzyskać najcenniejsze skradzione przedmioty oraz 1300 zł. Pozostałe pieniądze sprawcy zdążyli wydać. Ślad zaginął też po skarpetach i kartce z oświadczeniem, które Sebastian i Krystian Sz. nakazali napisać pobitemu księdzu.
Obaj bracia szybko usłyszeli zarzuty rozboju i trafili za kraty w Grudziądzu - w ramach tymczasowego aresztu. Od momentu zatrzymania nie wyszli już na wolność. Śledztwo w ich sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Chełmnie. Trwało dość długo m.in. z uwagi na konieczność badania i opiniowania psychiatrycznego jednego z braci, co w warunkach pandemii nie było i nie jest nadal proste.
W lipcu br. śledczy skierowali do sądu akt oskarżenia. Wyrok zapadł niedawno i jako ten wynikający z dobrowolnego poddania się karze - jest już prawomocny. Za dokonanie rozboju groziło napastnikom maksymalnie 12 lat więzienia. Kary, jakie im wymierzono, prokuratura uznaje za adekwatne.
- Pokrzywdzony ksiądz podkreślał, że niczego nie chce od oskarżonych - żadnego zadośćuczynienia. Podkreślił, że im wybacza. Wiemy, że planuje odwiedzić braci w zakładzie karnym, gdy tylko zniesione zostaną obostrzenia związane z pandemią - przekazuje prokurator rejonowa Grażyna Wiącek.
Proboszcz wrócił do zdrowia i kapłańskiej posługi. Parafianie w Górnych Wymiarach jednak, tak samo zresztą jak ich duszpasterz, długo jednak nie zapomną wydarzeń z marca br. Dla wielu wciąż nie do pojęcia jest to, że napaści dopuścili się członkowie rodziny, którą ks. Mirosław dobrze znał i której tyle pomógł. Nagromadzenie problemów w tej rodzinie, takich jak nałogi i niedostatek, w opinii parafian rozboju nie tłumaczą. Sam proboszcz jednak, odkąd tylko doszedł do zdrowia, publicznie wypowiadać się na temat napaści i sprawców nie chciał. "Czuję się dobrze. Wszystko jest już w porządku" - mówił dziennikarzom lokalnej prasy.