Napiła się i jechała po dzieci
Trwa proces Anny B., która spowodowała śmiertelny wypadek w Grzywnie. Czy rodzina zmarłej Kingi jej wybaczy? Ujawnione wczoraj okoliczności dramatu w Walentynki szokują. Z zeznań policjanta wynika, że Anna B. sama oświadczyła, iż przed tragedią wypiła 200 mililitrów czystego spirytusu. Jej mąż natomiast wyjawił, że jechała odebrać dzieci ze szkoły w Grzywnie.
- Jechałam prosto z miejsca zamieszkania, nigdzie po wsi nie jeździłam. Przejechałam około kilometra... - zeznała wczoraj Anna B. w Sądzie Rejonowym w Toruniu.
Co było dalej, już wiadomo. 42-letnia kobieta miała we krwi około 2,5 promila alkoholu. Straciła panowanie nad kierownicą, wjechała swoim oplem zafirą na chodnik i uderzyła w 19-letnią Kingę. Torunianki, mimo wysiłków lekarzy, nie udało się uratować. Zmarła tego samego dnia - 14 lutego 2017 roku - w szpitalu.
Pijana jechała po dzieci
Wczoraj do Sądu Rejonowego w Toruniu oskarżoną 42-latkę znów przywieziono z grudziądzkiego więzienia. Choć przez cały czas na sali rozpraw obecny był jej mąż, Anna B. nie spojrzała na niego ani razu. On z kolei, jako osoba najbliższa, odmówił składania zeznań. Nieoficjalnie wiadomo, że to kryzysem małżeńskim oskarżona tłumaczy swoje problemy z alkoholem. Jak były one poważne świadczą okoliczności, które wyszły wczoraj na jaw.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień