Coraz mniej łodzian sięga po tzw. nowe narkotyki.
Coraz mniej osób hospitalizowanych jest z powodu zatruć dopalaczami w klinice ostrych zatruć. W minionym tygodniu trafiło tam tylko 5 takich pacjentów. W maju hospitalizowanych było 40 osób po dopalaczach (rok wcześniej 104), a w kwietniu 35 (w kwietniu 2016 - 84). Od początku roku zatruło się 261 osób (w całym ubiegłym roku, który, podobnie jak 2015, był pod tym względem rekordowy - 897 osób).
Spadek liczby zatruć dopalaczami lekarze zaobserwowali w połowie kwietnia. Mniej było ich również w maju.
- To efekt polityki władz miasta, które wypowiedziały wojnę sklepom z dopalaczami, kierując sprawy do sądu przeciwko tym, którzy podnajmują lokale na taki rodzaj działalności - mówi prof. Anna Krakowiak, toksykolog.
Pacjenci po dopalaczach, których jeszcze niedawno trafiało na oddział nawet po 8 - 10 dziennie, byli bardzo agresywni (zdemolowali m.in. izbę przyjęć). Zdarzało się, że jednego zatrutego pacjenta musiało obezwładniać pięciu mężczyzn. Niektórzy wracali do kliniki kilka razy w tygodniu. Zdarzało się, że pacjent wypisany z toksykologii był przywożony przez pogotowie do placówki kilka godzin póżniej. Jeden z uzależnionych od dopalaczy, po wyjściu z oddziału, w łazience na parterze budynku zażył dopalacz i ponownie trafił na oddział. Pacjenci po dopalaczach najczęściej byli przywożeni do kliniki ostrych zatruć przez pogotowie, które zabierało ich z domów. Zwykle po karetkę dzwoniły rodziny, przerażone agresją syna lub męża, który zażył tak zwany nowy narkotyk.
Zatruci dopalaczami to częściej mężczyźni niż kobiety, głównie w wieku od 18 do czterdziestu kilku lat. Często przyjmujący też wcześniej inne narkotyki. Najmłodsi pacjenci trafiający do szpitali z powodu dopalaczy mieli po 12 lat.