Narew-Czyże. Kopalnia torfu pogłębi suszę i zmieni na zawsze krajobraz (zdjęcia)
Jedni widzą w tej inwestycji szansę na pracę i wpływy do gminnej kasy. Inni boją się, że wydobycie doprowadzi do jeszcze większej suszy, nieodwracalnie zmieni krajobraz i nie pozwoli na prowadzenie w okolicy działalności rolniczej.
Dla nas ten torf to jedyne zbawienie. Bo w czasie suszy trzyma wodę. Gdy zostanie wykopany, my też wyschniemy - nie mają wątpliwości Raisa i Włodzimierz Benedyczukowie ze wsi Lachy w gm. Narew.
Gospodarzą na 100 ha, hodują krowy mleczne. Nie zamierzają rezygnować z działalności rolniczej. Boją się, że będą pierwszymi ofiarami przyszłej kopalni. Bo jedna z ich działek sąsiaduje z terenem, od którego firma chce rozpocząć wydobywanie torfu. Z kolei druga z działek leży w środku planowanej odkrywki.
- Wychodzi na to, że będziemy mieć bezużyteczną wyspę - martwią się Benedyczukowie.
- Ale jak będzie kopalnia, to może przynajmniej będzie robota dla ludzi - odpowiada ich sąsiad Bazyli Timofiejuk. - Zresztą, teraz gospodarzyć się nie opłaca. Nie dość, że wilki podchodzą pod krowy, to jeszcze za litr mleka dają złotówkę. A jak nie daj Boże nie pozwolą węglem palić, to za mleko jeszcze mniej otrzymamy.
Na styku dwóch gmin
Kopalnie torfu na pograniczu Narwi i Czyż chce wybudować firma Wokas z Łosic. Planuje eksploatować złoże o powierzchni 170 ha przez 30 lat. Torf zamierza wydobywać z głębokości od półtora do 2,5 m. Od kilku lat podobną kopalnię firma ma już w gminie Michałowo.
- Nie zamierzamy prowadzić działalności od razu na całym obszarze - zapowiada Karol Kodraciuk, przedstawiciel inwestora. - Na początku ograniczymy się do 3-4 ha rocznie.
Kopalnia ulokowana ma być na 70 ha między wsiami Gorodczyna, Gradoczno, Lachy (gm. Narew) i 100 ha w pobliżu Klejnik (gm. Czyże).
Na razie inwestor zawiera umowy dzierżawy z właścicielami działek lub umowy przedwstępne. Nie może kupić gruntów, bo są one rolne. Będzie to możliwe dopiero wtedy, gdy zostanie uchwalona zmiana studium uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego, czyli wyłączenia z produkcji rolnej obszaru przyszłej kopalni. Jeśli tak się stanie, firma będzie też mogła nabywać ziemie na cele kopalniane. Dysponując jakimkolwiek prawem do terenu może wystąpić z wnioskiem o udokumentowanie złoża i jego zasobności. Stąd już tylko krok do starania się o koncesję.
- Zależy nam na czasie - nie ukrywa przedstawiciel inwestora.
W Czyżach patrzą łaskawym okiem
Rada gminy w Czyżach już kilka miesięcy temu przyjęła uchwałę intencyjną przychylnie patrząc na plany inwestora. Władze widzą w niej przede wszystkim korzyści dla gminnego budżetu.
- Przede wszystkim w postaci większych wpływów z podatków od nieruchomości czy opłaty eksploatacyjnej. Przełoży się to znacznie na nasze dochody - cieszy się Jerzy Wasiluk, wójt gminy Czyże. - Te pieniądze tym bardziej się przydadzą, bo gminy, zwłaszcza w powiecie hajnowskim, nie mają dużo środków, a są obciążane kolejnymi zadaniami.
Przyznaje, że na razie trudno oszacować, jakie to mogą być kwoty, bo jeszcze jest zbyt wiele niewiadomych.
- Nie mamy pewności jak duży obszar będzie eksploatowany - wyjaśnia wójt. - Ale te korzyści będą na pewno.
Według niego, korzyści odczują też mieszkańcy. Jeśli powstanie zakład produkcyjny, to siłą rzeczy pojawią się nowe miejsca pracy. - To bardzo ważne, bo w odróżnieniu od Narwi, która żyje dzięki Pronarowi, w Czyżach do tej pory nie ma dużego inwestora - podkreśla Jerzy Wasiluk.
Swego czasu gmina liczyła na budowę parku siłowni wiatrowych. Uchwalono nawet miejscowy plan zagospodarowania. Niestety, nowa ustawa wiatrakowa spowodowała, że inwestycja została odłożona w czasie. Głośno było też o budowie Cegielni w Trywieży. Ale i ta inwestycja została zawieszona, bo okazało się, że nie ma możliwości doprowadzenia gazu ziemnego do powiatu hajnowskiego.
- Każdy inwestor jest na wagę złota, dlatego bardzo przychylnym okiem patrzymy na zamierzenia inwestora z Łosic - mówi wójt gminy Czyże.
Wskazuje też na inne korzyści - bezpośrednio dla sołectwa Klejniki, które zyska sponsora na swoje przedsięwzięcia kulturalne. Ale nie tylko.
- Dzisiaj ten obszar nie jest wykorzystywany rolniczo w takim stopniu jak dawniej. Pastwiska zamieniły się w nieużytki. Stąd też wielu mieszkańców podjęło decyzje o zbyciu ziemi. Zarówno u nas w gminie, jak i w sąsiedniej. A kopalnia w przyszłości stanie się zbiornikiem, który daje szansę na gromadzenie tak potrzebnej wody - tłumaczy wójt.
Szacuje, że zmiana studium może zostać uchwalona w pierwszej połowie roku, ale wcześniej musi przejść całą procedurę konsultacyjno-opiniotwórczą. O zamiarach gmina musiała powiadomić wojewodę, zarząd województwa, Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, konserwatora zabytków, wojewódzki sztab wojskowy, urząd górniczy, Wody Polskie, straż graniczną. Jednym z ostatnich etapów jest opinia Powiatowej Komisji Architektoniczno-Urbanistycznej. Następnie zmiany zostaną wyłożone do wglądu dla mieszkańców. Wówczas będą oni mogli wnosić swoje uwagi.
Zmiana studium to nie wszystko. Potem trzeba uchwalić plan zagospodarowania. Wójt szacuje, że w najlepszym wypadku zajmie to rok, a cała inwestycja rozpocznie się nie wcześniej niż za trzy lata.
- W przypadku takiego przedsięwzięcia inwestor będzie musiał uzyskać decyzję środowiskową, którą poprzedzi przygotowanie raportu oddziaływania na środowisko. To ona określi wszystkie aspekty funkcjonowania kopalni - wyjaśnia wójt. - Takie inwestycje muszą być prowadzone w przemyślany sposób, by uniknąć konfliktu z mieszkańcami czy entuzjastami ochrony środowiska.
Narew na rozdrożu
Tyle że do konfliktu już doszło. Co prawda nie w Czyżach, ale w sąsiedniej w gminie. Większość mieszkańców Gorod-czyna, Lach i Gradoczna boi się, że planowana kopalnia zrujnuje rolnictwo, środowisko, a wydobywanie torfu nieodwracalnie zmieni krajobraz.
- I co z tego, że gmina będzie miała dochody, jak my poniesiemy straty - mówili na spotkaniu z inwestorem pod koniec roku.
Ludzie się boją, że ciężarówki wywożące torf zniszczą drogi. Firma zapewniła, że dołoży się do ich remontów, ale to mieszkańców nie przekonało. Do tego dochodzi obawa, że osuszanie torfowiska jeszcze bardziej pogłębi suszę.
- Nasza działalność do tej pory nie zakłócała ekosystemu. Wprost przeciwnie. Na zbiorniki, które tworzymy po naszych kopalniach, przylatują ptaki różnych gatunków, osiedlają się tam i jest to korzystne dla środowiska - mówi Karol Kodraciuk, przedstawiciel inwestora. - Ponadto zbiornik pełniłby funkcję buforową, aby woda nie uciekała z tych gruntów.
- Żyjemy tu tyle lat i gospodarujemy. Wiemy, ile tej wody gruntowej jest i kiedy. A teraz inwestor opowiada nam bajki, że teren nie wyschnie. Trudno w to uwierzyć - tłumaczą Raisa i Włodzimierz Benedyczukowie.
W odróżnieniu od swoich kolegów z Czyż, władze gminy Narew na razie nie rozpoczęły procesu zmian studium uwarunkowań.
- Jesteśmy na rozdrożu - przyznaje wójt Andrzej Ples-kowicz. - Jakakolwiek decyzja zostanie podjęta, może być niewłaściwa. Jeśli naszą ziemię faktycznie w coraz większym stopniu będzie dotykać susza, to decyzja o wydobywaniu torfu okaże się błędna. Jeśli jednak wrócą mokre lata, to łąki będą stać w wodzie. A wtedy zupełnie nie nadają się do koszenia i prowadzenia działalności rolniczej.
Zapewnia, że władze gminy bardzo poważnie pochylają się nad problemem. - Wystąpimy o opinie, by rada gminy miała jasność, jakie za 30-50 lat będą skutki powstania kopalni - zapowiada wójt.
Brzemię górnej Narwi
Na razie mieszkańcy narew-skich wiosek mają wsparcie organizacji ekologicznych. W internecie pojawiła się petycja do władz obu gmin, by zaprzestały działań torujących drogę do powstania kopalni torfu. Autorzy petycji podkreślają, że zakład wydobywczy nad rzeką Narew nie tylko zwiększy suszę na tym terenie, utrudni życie mieszkańcom i zagrozi działającym gospodarstwom rolnym, ale też zniechęci rodziny i turystów do przyjazdu. Przypominają, że w odległości 300 metrów od planowanej kopalni rozciąga się - ze względu na dyrektywę siedliskową, jak i ptasią - obszar Natura 2000: „Teren ten cechuje się walorami ornitologicznymi, jest miejscem żerowania wielu gatunków, które będą zagrożone“ - wskazują w petycji i podkreślają, że wydobywanie kopalin zmieni ten mikroklimat, a obszar pozbawiony zostanie naturalnej retencyjności, jakim samym w sobie jest torfowisko. I dlatego chcą, by władze gmin nie dopuściły do powstania kopalni, zajęły się ochroną łąk i wspierały mieszkańców w użytkowaniu tej ziemi w sposób niezagrażający środowisku, sprzyjały rozwojowi ekologicznego rolnictwa, turystyki i agroturystyki.
- Popieramy te postulaty - mówi Michał Korniluk z Towarzystwa Przyrodniczego Dubelt, które wspiera autorów petycji. A autorzy pisma wskazują na paradoks: - Sama gmina Narew chwali się, że dolina górnej Narwi to jedne z najlepiej zachowanych terenów bagiennych w Europie. Chce przyciągać turystów na te tereny i równocześnie dwa kilometry od rzeki budować kopalnię torfu? Podobno jak ten torf wysycha w kopalni, to gromadzi się tam w powietrzu czarny pył. Nie wspominając o innych uciążliwościach będących pochodną hałasu czy przejazdów ciężarówek - podkreślają ekolodzy.
Przypominają, że właśnie powstaje strategia rozwoju województwa podlaskiego na najbliższą dekadę.
- W niej nic się nie mówi o kopalniach i przemyśle wydobywczym. Jest za to dużo o rolnictwie ekologicznym, inteligentnych specjalizacjach, o tym, że grozi nam susza. Że trzeba zwiększać retencje, chronić ziemię rolną. Obie te gminy mają swoje programy ochrony środowiska. Jest w nich mnóstwo celi ze zwiększaniem retencji, ochroną ziemi rolnej. Przecież wójtowie znają te dokumenty! - podkreślają przedstawiciele organizacji ekologicznych.
Radni z Narwi na razie nie zdecydowali się na rozpoczęcie procesu zmiany studium zagospodarowania terenu. Chcą mieć trochę więcej czasu na podjęcie tej decyzji. Inwestor nie wyklucza, że jeśli radni nie zgodzą się na zmianę studium, to może rozpocząć wydobywanie torfu z terenów leżących w Klejnikach.
- Ale lepiej, by zostało zmienione - przyznaje przedstawiciel inwestora. - Bo jeśli złoże jest udokumentowane, to marszałek narzuca sporządzenie planu zagospodarowania.
Ekolodzy liczą, że firma nie dostanie jednak zgody na koncesję wydobywczą. - Że ktoś z urzędników się opamięta i weźmie pod uwagę przyrodnicze walory tych terenów - podkreślają.
- Jak była firma, która chciała postawić koło Czyż wiatraki, to od razu podniósł się krzyk, że to zepsuje krajobraz i będzie niekorzystne dla środowiska. A teraz jak są lasy i pagórki zaledwie kilka kilometrów od Czyż, to znaczy że można robić tam pustynię - martwią się Raisa i Włodzimierz Benedyczukowie