Narodowi badacze [komentarz]
Szkoda, że 1050 rocznicę chrztu Mieszka I obchodzą dwa nienawidzące się plemiona Polan. W czwartek ich przedstawiciele żarli się z sobą w Sejmie i skakali do gardeł, a wczoraj, w nabożnym skupieniu, obchodzili tę piękną rocznicę.
Po przyjęciu w skupieniu Komunii św. w poniedziałek zacznie się chocholi taniec dowodząc, że najbardziej widoczną cechą tożsamości narodowej jest pieniactwo, kłótliwość i nieumiejętność zawierania kompromisów.
Co gorsza, nawet w najdalszym horyzoncie czasowym nie widać choćby symptomów narodowej zgody! Osobiście większą częścią winy za stan bezładu i chaosu obarczam Jarosława Kaczyńskiego. Politycy PiS zarzucają Grzegorzowi Schetynie - i słusznie - mówienie bzdur o „opozycji totalnej”. Rzecz w tym, że Jarosław Kaczyński dokonuje totalnej rewolucji zwanej dobrą zmianą. Czy ona będzie dobra - przekonamy się już wkrótce.
Zdumiewa mnie pewność siebie polityków partii rządzącej, bo nawet wszystkie partie sejmowe łącznie nie miałyby tylu kompetentnych fachowców, by obsadzić wszystkie możliwe stanowiska podlegające władzy. A właśnie to dzieje się z polecenia prezesa Kaczyńskiego. Tylko w dwóch państwach to się udało - w ZSRR i III Rzeszy, ale z fatalnymi następstwami. Oczywiście nie przyrównuję obecnej Polski do tych bandyckich państw, lecz staram się zrozumieć sens „wielkiej zmiany” PiS.
Tymczasem już widać pierwsze wpadki. Otóż na czele telewizji publicznej stanął Jacek Kurski i po paru tygodniach programy informacyjne (Wiadomości, TVP Info) straciły blisko 700 tys. widzów. Dlaczego? Kurski wyjaśnia - bo bardzo poważna agencja badawcza Nielsen źle bada tzw. oglądalność. W tej sytuacji, powiada prezes TVP, trzeba powołać... narodowy instytut badawczy. Początkowo myślałem, że to żart, bo Kurski to tęgi jajcarz, ale nie. On to powiedział jak najbardziej serio. Kierując się na pewno starą dobrą zasadą, że nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy.