Narzędzia zbrodni umyli... domestosem
Do finału zmierza już proces o zabójstwo 57-letniego Bogdana M. w Międzyrzeczu. Sąd w Gorzowie wyrok powinien wydać w marcu.
- Do złamania kości gnykowej (znajduje się w 1/3 górnej szyi - dop. red.) z większym prawdopodobieństwem doszło w wyniku zadławienia lub zadzierzgnięcia niż w wyniku uderzenia odważnikami - mówił wczoraj w gorzowskim sądzie okręgowym Marek Smółka z centrum badań kryminalistycznych w Szczecinie. Jako biegły wypowiadał się na temat tego, w jaki sposób na początku 2014 r. mógł zginąć Bogdan M.
Morderstwo 57-letniego mężczyzny to jedna z głośniejszych spraw kryminalnych w ostatnich latach w Międzyrzeczu. 18 stycznia zeszłego roku jego ciało zostało wykopane z piwnicy domu, w którym mieszkał przy ul. Świerczewskiego. O zabójstwo oskarżeni są dwaj 33-latkowie: syn zamordowanego Maciej M. oraz jego kolega Remigiusz S. Śpiącą ofiarę zaatakowali dwoma odważnikami (po 7,5 kg każdy!) i kablem.
„Maciej kazał mi je związać. Stanął nad Bogdanem. Rzucił tymi odważnikami prosto na twarz. Polała się krew. Bogdan się obudził. Wtedy Marcin założył mu chwyt Nelsona (czyli za kark - dop. red.) i zaczął dusić Bogdana. Słychać było strzelanie kości w szyi. Bogdan przestał oddychać” - sędzia Rafał Kraciuk odczytywał zeznania Remigiusza S. 33-latek przyznał się do zabójstwa i chce dobrowolnie poddać się karze. Synowi zamordowanego grozi dożywocie.
Zarówno odważniki jak i kabel pod kątem śladów DNA badał dr Smółka. Po morderstwie przedmioty zostały wyczyszczone domestosem (obciążniki dodatkowo przez rok leżały u kolegi oskarżonych). Dziś, jak wynika z analizy centrum badań kryminalistyki, nie ma na nich żadnych śladów należących do ofiary i oskarżonych. Jak twierdzi biegły, odważniki mogły być przyczyną rozerwania górnej wargi ofiary. Smółka przeprowadzał także w zeszłym roku sekcję zwłok zamordowanego. Po wydobyciu ciała zakopanego w piwnicy w plastikowej folii, stwierdził na szyi 57-latka bruzdy wisielcze
.
Wczoraj dwie biegłe w dziedzinie psychiatrii potwierdziły, że Maciej M. (to on miał nakłonić kolegę do pomocy w zamordowaniu ojca) jest osobą poczytalną. Sąd dysponuje też opinią psychologiczną z aresztu śledczego, w którym on przebywa. „Dba o swój wizerunek zewnętrzny. Wciąż dużo rysuje. Pisze wiersze. Dwa razy był w izolatce, bo ingerował w dobro współosadzonych” - napisali o 33-latku w areszcie w ostatni piątek.
Sam Maciej M. też zabrał głos podczas poniedziałkowej rozprawy: - Ja bym chciał być poddany obserwacji psychiatrycznej z racji tego, co dzieje się obecnie z moją psychiką i tego, co dzieje się w areszcie śledczym - mówił. Proszony przez sędziego o rozwinięcie tematu, stwierdził jedynie: - Nie mam nic więcej do dodania.
Wyrok w jego i kolegi sprawie zapadnie prawdopodobnie w marcu.