Nasi senatorowie. Jeden potrafi obrazić, drugi jest fanem reprezentacji
Jan Dobrzyński polemizuje na potęgę, a Anny Marii Anders jakby nie było.
Z senackiej mównicy Donalda Tuska Dobrzyński nazwał „czołowym guru kłamstwa i manipulacji”. - Nie jesteśmy w Trybunale, proszę o kulturę - powiedział z kolei do obecnego w Senacie prezesa Andrzeja Rzeplińskiego, gdy ten przerwał mu wypowiedź.
Sprawdziliśmy, czym przez pierwszy rok kadencji zajmowało się troje senatorów z woj. podlaskiego. Tylko w przypadku Anders ten okres jest krótszy. W Senacie zasiada od marca br. Zastąpiła Bohdana Paszkowskiego, który zrezygnował z mandatu i został wojewodą.
Anders w Senacie za często nie bywa, o czym świadczy udział w głosowaniach. Twierdzi, że jako sekretarz stanu w kancelarii premiera i jego pełnomocnik ds. dialogu międzynarodowego jest bardzo zajęta. W paru wystąpieniach niczym się nie wykazała.
Niemal ciągle robi to natomiast Dobrzyński. Wypowiada się w wielu kwestiach. Stwierdził m.in., że koalicja PO-PSL opowiadała się za wizją „Polski nijakiej, takiej, aby gdzieś coś zakombinować, gdzieś coś załatwić”. - Dla mnie reprezentowanie gdziekolwiek pana, kiedy pan był marszałkiem, byłoby ujmą - powiedział z kolei do wicemarszałka Bogdana Borusewicza. Mówił też, że za czasów poprzedniej władzy nawet sprzątaczka w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim musiała mieć powiązania z PO. I tylko raz wystąpił w sprawie koni arabskich, których jest hodowcą. Pogratulował ministrowi rolnictwa zmian w przepisach.
Senatora Romańczuka zajmowały głównie kwestie związane z afrykańskim pomorem świń. Raz próbował też przyspieszyć obrady, przypominając o wieczornym meczu piłkarskim Polska - Niemcy.
Dodajemy, że podczas raptem miesięcznego pobytu w Senacie (rezygnacja 9 grudnia 2015 r.) Bohdan Paszkowski miał 33 wystąpienia i mógł się pochwalić 100-proc. frekwencją podczas głosowań.