Polak na urlopie nad Bałtykiem najchętniej je frytki, leży na plaży, czyta książkę i spaceruje po deptaku. W przerwach idzie jeszcze na piwo. Narzeka na drożyznę, ale i tak za rok wraca nad polskie morze. Nie ma czasem znaczenia, że nie dopisze pogoda. Polski Bałtyk i tak jest lepszy od hiszpańskich plaż.
Elenora Nowicka, łódzka włókniarka, dziś na emeryturze, na co dzień żyje bardzo oszczędnie. Ze skromnej emerytury stara się jednak coś odłożyć, by co roku wyjechać nad morze. Teraz pojechała na tydzień do Mrzeżyna. - Kocham polskie morze - podkreśla. - Nie wyobrażam sobie, by co roku nie zobaczyć naszego Bałtyku. Wiem, że nie jest tanio. Wczoraj poszłam na spacer i zobaczyłam, że kilo czereśni kosztuje 20 zł! Ale dziś przecież nic nie ma za darmo, wszystko kosztuje. Ja czereśni nie kupuję. W moim ośrodku mam wyżywienie. Najwyżej kupię sobie lody. Ceny są różne. W jednym miejscu za gałkę chcieli 2,90 zł, ale była bardzo mała. W większości lodziarni za gałkę chcą blisko 4 zł. Widziałam, że w jednej za lody rzemieślnicze chcieli nawet 5 zł - kręci głową łódzka emerytka.
Pani Eleonora z rozrzewnieniem wspomina dawne czasy. Gdy pracowała w Unionteksie, jeździła nad morze z mężem, córką i synem. Najbardziej lubiła jeździć na wczasy zakładowe.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień