Nasz teatr w trasie. Wszędzie go pełno [zdjęcia]
Tylko tej jesieni zespół Teatru Polskiego pokonał 12 tys. kilometrów.
Od 2015 roku ekipa bydgoskiej sceny odwiedziła ze spektaklami ponad trzydzieści miast - nie tylko w Polsce. Zespół TPB był już m. in. w Belgradzie, Norymberdze, Nitrze, Koszycach, Rzeszowie, Warszawie, Krakowie, Szczecinie. Tylko tej jesieni pokonał ponad 12 tys. km i już przygotowuje się do kolejnej eskapady.
- 12 grudnia jedziemy z „Dybukiem” na Boską Komedię do Krakowa - mówi Artur Szczęsny, kierownik działu komunikacji teatru. - Trwają rozmowy o czterech kolejnych wyjazdach na początku roku. Mamy także propozycje związane z wyjazdowym graniem najnowszego spektaklu, czyli „Żon stanu”. Ostatnio staraliśmy się to wszystko podsumować i okazuje się, że jesteśmy w czołówce teatrów w Polsce zapraszanych na najważniejsze teatralne festiwale i przeglądy. Cieszy nas również to, że jeździmy z większością granych u nas tytułów.
Jak wygląda logistyka tych wyjazdów? - Zaczyna się od przygotowania dokumentacji - danych technicznych, wymogów scenograficznych, liczby osób, noclegów itd. Wtedy do akcji wkracza nasza producentka, Magda Igielska - mówi Szczęsny. - Tworzy harmonogram wyjazdu, planuje, załatwia, panuje nad wszystkim.
Każde miejsce, w którym grają jest inne, czasem scenografię danego spektaklu trzeba dostosować do miejsca. - Dlatego najczęściej jest tak, że jeszcze przed wyjazdem zespołu na miejsce jedzie scenograf i ktoś z działu technicznego, żeby sprawdzić jak wygląda sytuacja - mówi Szczęsny.
Sprzęt i scenografia też najczęściej jadą przynajmniej jeden dzień wcześniej. - Montaż scenografii, w zależności od tego, jak bardzo jest skomplikowana, zajmuje zwykle od 8 do 12 godzin - mówi Waldemar Gracz, kierownik techniczny teatru. - Zazwyczaj jednak na festiwalach jest tak, że spektakle są grane dzień po dniu. Czasem więc po prostu dogadujemy się z ekipą teatru, który gra przed nami i pomagamy jej zdemontować ich scenografię, żeby zyskać trochę czasu na montaż naszej.
Ile sprzętu trzeba zabrać ze sobą? - To zależy, czasem pakujemy ciężarówkę o długości 8 metrów i jeszcze 7,5-metrową przyczepę - mówi Gracz. - Czasem jest tego mniej. Z wieloma teatrami w Polsce dobrze się znamy, więc możemy się dogadać, że coś będzie na nas czekało na miejscu. Gorzej z wyjazdami zagranicznymi.
Zdarzają się wyjazdowe wpadki? - Niekiedy tak, to w końcu spore przedsięwzięcie logistyczne. Czasem coś nie zagra - mówi Gracz. - Ostatnio na przykład transport scenografii przegapił część kostiumów. W okolicach Gniezna kierowca dostał telefon, że musi zawracać. Kiedyś mieliśmy też dość trudną sytuację w Szwajcarii. Okazało się, że w dniu, w którym miała być przewożona scenografia jest święto narodowe i po mieście nie mogą jeździć duże ciężarówki. Musieliśmy więc na miejscu wynająć mniejsze dostawczaki i przewozić elementy scenografii partiami. W tej pracy zawsze coś się może zdarzyć. I to jej urok.