Nasza emerytura w gąszczu przepisów
Każdemu z nas zależy, by wyliczona przez ZUS emerytura była jak najwyższa. To zrozumiałe! Niestety, nie zawsze jednak może być ustalona tak, jak byśmy sobie tego życzyli.
Przepisy emerytalne są skomplikowane, trudne do ogarnięcia dla przeciętnego człowieka.
W dodatku sporo namieszała też wprowadzona od 1999 roku reforma. Od tego momentu funkcjonują różne określenia: „stare” i „nowe” emerytury, albo emerytury liczone „po starem” lub „po nowemu”.
Wyliczenie emerytury „po staremu” oznacza sposób jej wyliczenia, czyli obliczenie indywidualnego wskaźnika podstawy wymiaru (pokazuje w procentach, jak miały się zarobki z najkorzystniejszych lat do przeciętnych zarobków w kraju w tym samym okresie), uwzględnienie części socjalnej (24 proc. kwoty bazowej), uwzględnienie lat składkowych i nieskładkowych.
Nasz Czytelnik jednak upiera się przy innym rozumieniu określenia „po staremu”.
System stary, czyli który
Zacznijmy od początku. W 1987 roku pan Roman, rocznik 1948, odszedł na rentę. Miał ją wyliczoną z zarobków z 12 miesięcy. Takie wówczas obowiązywały przepisy.
W 1992 r, po rewaloryzacji, wyliczono mu ją z trzech kolejnych najkorzystniejszych lat, czyli 1984-1986. Wtedy właśnie pojawił się wskaźnik wysokości podstawy wymiaru, wynoszący niewiele ponad 114 proc. To znaczy, że przeciętne zarobki pana Romana w tych trzech latach wynosiły 114 proc. średnich zarobków w kraju.
Na rencie Czytelnik pracował, ale zarabiał niewiele. Przepracował jednak 30 miesięcy, co pozwoliło ZUS przeliczyć świadczenie. Według tych samych reguł i dla tych samych lat, które przyjął do wyliczenia renty, z tą samą kwota bazową. Jedyna zmiana to taka, że część socjalną (ale tylko i wyłącznie tę część) renty mógł wyliczyć od kwoty bazowej, obowiązującej w dniu złożenia wniosku o przeliczenie. Pan Roman na tym skorzystał.
W 2008 roku, kiedy ukończył 60 lat, przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Od tego czasu już nie pracuje.
Od prawie 10 lat pan Roman domaga się, by ZUS ustalił mu emeryturę tak: przyjął wskaźnik podstawy wymiaru ustalony dla renty, czyli nieco ponad 114 proc. (już po rewaloryzacji), a kwotę bazową z dnia złożenia wniosku o emeryturę, czyli z marca 2008 roku. Bo tak rozumie emeryturę „po staremu”.
Nawet wyrok sądu i przegrana w apelacji nie przekonują go, że ZUS nie może mu wyliczyć emerytury tak, jak by chciał.
Mówiąc w skrócie - pan Roman zmieszał dwa systemy.
Inne lata
Gdy w 2008 r. pan Roman odchodził na emeryturę, obowiązywały już inne przepisy dotyczące wyliczania podstawy wy-miaru świadczenia, czyli tego procentowego wskaźnika.
Liczono go już nie z trzech lat czy z pięciu, ale musiało być 10 kolejnych przypadających w ciągu 20 lat przed rokiem złożenia wniosku o emeryturę albo z 20 dowolnie wybranych z całej zawodowej kariery.
W 2008 r. ZUS, na podstawie dokumentów o zarobkach dostarczonych przez pana Romana, wybrał inne, korzystniejsze lata do wyliczenia wskaźnika podstawy wymiaru. Dzięki temu mógł przyjąć kwotę bazową z dnia złożenia wniosku.
Wskaźnik procentowo wyszedł niższy - 90 proc. (przypomnijmy, że poprzedni wynosił 114 proc.), ale kwota bazowa, którą zastosował ZUS była prawie trzy razy wyższa od tej z 1987 r. I właśnie ta kwota bazowa z nawiązką zrekompensowała niższy wskaźnik podstawy wymiaru, czyli te 90 proc. Dzięki temu pan Roman dostał wyższą emeryturę, niż miał rentę.
„Po staremu” i już
Gdy emeryt zobaczył, że ZUS wyliczył mu niższy wskaźnik (90 proc. zamiast 114) i ustalił go z 20 lat, a nie z trzech, jak to było przy rencie, uznał, że został potraktowany „po nowemu”, czyli według zasad, które obowiązują dla osób urodzonych w 1949 r. i później. Złożył do sądu odwołanie od decyzji ZUS, bo chce być potraktowany „po staremu”, czyli ze wskaźnikiem 114 proc.
Panu Romanowi można przyjąć do wyliczenia emerytury podstawę wymiaru renty, czyli wskaźnik 114 proc. ale wówczas, niejako „w pakiecie” musi być zastosowana kwota bazowa z 1987 r., czyli 717,16 zł. Nawet po kolejnych waloryzacjach, daje ona niższą emeryturę niż wyliczył ZUS.
Jeśli chce mieć kwotę bazową z 2008 r. musi mieć wyliczony wskaźnik z 10 lub 20 lat . 20 lat jest dla niego najkorzystniejsze. Pokazujemy te wyliczenia w ramce.
Sąd w 2010 r. nie przyznał racji emerytowi. Sprawdził, że ZUS wybrał najkorzystniejszy dla niego wariant wyliczenia wysokości emerytury.
Przegrana nie zniechęca
Pan Roman przegrał w apelacji, ale nie zniechęca go to do składania w ZUS kolejnych wniosków, a potem odwołań do sądu. Sąd sprawę oddala, bowiem już ją rozstrzygnął prawomocnym wyrokiem, pan Roman składa kolejny wniosek w ZUS. Ostatni - pod koniec czerwca.
Spotkaliśmy się z naszym Czytelnikiem w ZUS, pracownicy wyjaśnili mu wszystkie wątpliwości. Wyjaśniliśmy, gdzie tkwi błąd w jego rozumowaniu. Pan Roman mówi, że zrozumiał. Ale zaznacza, że gdy tylko coś zmieni się w przepisach o wcześniejszych emeryturach, dalej będzie walczył.