Nasza straż jest na końcu
Strażnicy miejscy w Zielonej Górze są najtańsi w utrzymaniu, ale i najmniej efektywni - wynika z raportu NIK, który ocenił strażników w 16 miastach kraju.
Strażnicy miejscy w Zielonej Górze pracują najkrócej, podejmują najmniej interwencji, najmniej zarabiają i w efekcie kosztują statystycznego mieszkańca miasta najmniej – to wnioski wynikające z raportu sporządzonego przez Najwyższą Izbę Kontroli. NIK sprawdzała efektywność realizowanych przez służbę miejską zadań w 16 miastach, stolicach obecnych województw. Badania dotyczą okresu od 1 stycznia 2012 r. do końca 2014 r. Działania prowadzone przez Najwyższą Izbę Kontroli miały dać odpowiedź na pytanie, czy służby miejskie pracują w sposób efektywny.
Inspektorzy NIK podkreślili w raporcie, że w badanych strażach miejskich nie nadużywano urządzeń rejestrujących prędkość pojazdów. W pięciu miastach w ogóle nie używano wideoradarów. Z wyjątkiem Zielonej Góry, wszystkie straże miejskie pracowały w systemie całodobowym. Ogólnie można powiedzieć, że jednostką ocenioną najsłabiej jest straż Zielonej Góry. A niedopatrzeń i zarzutów jest wiele. Zdaniem NIK praca od poniedziałku do piątku w godz. od 7.00 do 22.00 nie zapewnia ciągłości reagowania na naruszenia porządku publicznego. Na jednego zielonogórskiego strażnika przypada przy tym najwięcej mieszkańców: 4.628 osób. Najlepiej pod tym względem jest w Warszawie - 1.133 osób i Łodzi 1.745 osób. W podobnym wielkością do Zielonej Góry Opolu na jednego strażnika przypada 2.041 mieszkańców.
Niska wydajność jest nisko opłacana. Koszt utrzymania zielonogórskiej straży w ciągu roku wynosiła ok. 5 mln zł. W lepiej ocenianym Opolu jest to już 14 mln zł, a w Warszawie 89 mln zł.
Zastanawiająca jest też statystyka dotycząca poszczególnych interwencji podejmowanych przez służby. Najwięcej było ich w Szczecinie (2.005), Warszawie (1.977) i Wrocławiu (1.970). Najmniej w Zielonej Górze (zaledwie 559 interwencji na 1 strażnika, przy średniej ze wszystkich miast 1. 554).
Niska wydajność jest nisko opłacana. Koszt utrzymania zielonogórskiej straży w ciągu roku wynosiła ok. 5 mln zł. W lepiej ocenianym Opolu jest to już 14 mln zł, a w Warszawie 89 mln zł. W efekcie koszt utrzymania straży w przeliczeniu na jednego mieszkańca wyniosła u nas najmniej - zaledwie 14,12 zł, w Opolu 39,68 zł. Średnia dla wszystkich badanych miast wyniosła 33,25 zł.
Te słabe wyniki zielonogórskich strażników miejskich to może być m.in. efekt słabych zarobków. Średnio na rękę każdy z nich zarobił w tym czasie blisko 2.230 zł (w Opolu 3.146 zł, w Warszawie 4.164 zł). Jednak zarobki to nie wszystko. Liczy się też sposób zarządzania pracą strażników. A ta, jak widać z raportu NIK, nie była najlepsza. Warto przy tym przypomnieć, że w styczniu br. szef zielonogórskich strażników został złapany na jeździe po pijanemu. Mężczyzna jechał do pracy mając we krwi 0,7 promila alkoholu. Jego podkomendni byli też łaskawi dla mieszkańców: nie holowali źle zaparkowanych aut, nie zakładali blokad na kołach. Pilnowali za to las przed osobami wysypującymi w nim śmieci. Ktoś sfilmował nawet śpiących w samochodzie służbowym funkcjonariuszy, co było argumentem dla prezydenta Zielonej Góry do twierdzenia, że straż miejska jest w Zielonej Górze niepotrzebna.