Nasze karetki wyjeżdżają co 2 minuty [ROZMOWA]

Czytaj dalej
Agata Pustułka

Nasze karetki wyjeżdżają co 2 minuty [ROZMOWA]

Agata Pustułka

Nasze karetki wyjeżdżają co 2 minuty i 9 sekund. Rozmowa z Arturem Borowiczem, szefem Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

Czy Polacy są świadomi, jak ważna jest pierwsza pomoc i czy potrafią jej udzielić?
Co ciekawe, im młodsi, tym więcej wiedzą i chętniej włączają się do pomocy, bo mają świadomość, że podjętymi jak najwcześniej czynnościami ratunkowymi są w stanie uratować czyjeś zdrowie. Jest to znak czasów, że przedszkolaki czy uczniowie podstawówki lepiej od swoich rodziców czy dziadków znają odpowiednie numery telefonów. Mają wpajaną wiedzę, dotyczącą pierwszej pomocy.

Od czasu do czasu media donoszą: 7-letni chłopiec zawiadomił pogotowie, gdy jego mama straciła przytomność. Pogotowie przyjechało na czas. Czy pana takie relacje dziwią?
Powiem szczerze: nie dziwią mnie wcale. Edukacja z zakresu pierwszej pomocy wśród najmłodszych bardzo procentuje. Namawiam naszych ratowników, a oni chętnie na to przystają, by tam, gdzie tylko mogą, np. w szkołach czy przedszkolach, do których uczęszczają ich dzieci, umawiali się na spotkania, prezentacje. Robią to z wielką chęcią i ich wysiłek procentuje.

Dzieci uczą się w szkole często wiedzy kompletnie nieprzydatnej, a przecież przedmiot taki jak pierwsza pomoc jest o wiele bardziej pożyteczny od wkuwania różnych formułek.
Nie chcę narażać się nauczycielom (śmiech), ale w krajach skandynawskich nauka pierwszej pomocy jest obowiązkowa. Daje przecież możliwość ratowania czyjegoś życia. Trzeba wpoić dzieciom od najmłodszych lat pewne wzory postępowania, nauczyć ich na pamięć. Dysponują wieloma przykładami, że to właśnie przedszkolaki chłoną tę wiedzę w sposób niesamowity. Tylko przekaz nie może być sztampowy, nudny. Trzeba najmłodszych uczyć przez zabawę.

Czy pacjenci przestali już traktować pogotowie ratunkowe jak przychodnie na kółkach? Ostatnio gdzieś czytałam, że jedna pani chce karetki, bo ją ukąsił kleszcz.
Dla pacjenta każda sytuacja, w której na szwank narażone jest jego zdrowie, powoduje stres, wywołuje strach i emocje. Pacjenci są jednak coraz bardziej świadomi, że my jesteśmy od ratowania ich życia, przywrócenia czynności życiowych, ustabilizowania funkcji życiowych, a zatem potrzebni w sytuacjach „zerojedynkowych”.

Proszę mi wierzyć, zgłoszeń w tzw. banalnych sprawach jest bardzo mało. To wręcz śladowe ilości. Z drugiej strony absolutnie nie możemy lekceważyć zaniepokojenia pacjenta lub rodziny, którzy się do nas zgłaszają. W miarę wiedzy i możliwości radzimy, jak postąpić. Jeśli jednak chodzi o wezwania, to od dwóch lat obowiązuje wdrożony przez nasze pogotowie algorytm, który pozwala dyspozytorom podejmować właściwe decyzje: o wysłaniu karetki albo poinformowaniu pacjenta, że ze swoją dolegliwością może się udać do poradni, do lekarza specjalisty itd.

Na czym polega ten algorytm?
Na zadaniu właściwych pytań, by dyspozytor mógł jak najszybciej ustalić źródło problemu. Chodzi o to, by usystematyzować informacje, szybko je przeanalizować i wysłać zespół ratowników. Często jest tak, że dyspozytor jeszcze zadaje pytania, a w tym samym czasie karetka do pacjenta już jedzie.

Proszę powiedzieć, jak można wasze działanie przełożyć na liczby?
Nasi dyspozytorzy przyjmują rocznie aż 800 tysięcy zgłoszeń. Do 250 tysięcy pacjentów wyjeżdżają karetki. Można zatem powiedzieć, że wyjeżdżają średnio co 2 minuty i 9 sekund. Rocznie ambulanse naszego WPR w Katowicach interweniują więcej razy niż strażacy w całej Polsce wyjeżdżają do pożarów. Oczywiście przy całym szacunku dla strażaków, bo chodzi mi tylko o statystyczne porównanie. Zwłaszcza że ze wszystkimi służbami nie tylko chcemy, ale musimy dobrze współpracować, by właściwie pomóc ofiarom wypadków, katastrof.

Teraz to już mogę zdradzić, ale przed Światowymi Dniami Młodzieży przeprowadziliśmy wiele ćwiczeń z udziałem służb specjalnych, czyli ze „specjalsami”, jak mówimy w naszym żargonie. Na szczęście nasze umiejętności się nie przydały, ale cały czas je doskonalimy w różnych symulacjach, ćwiczeniach np. akcja „samolot”, czyli akcja ratunkowa w przypadku katastrofy lotniczej, akcja „autostrada”, gdy możemy mieć do czynienia z katastrofą drogową. Praca ratowników medycznych to nie tylko codzienne wezwania, ale czuwanie w stanie gotowości.

24 godziny na dobę?

Tak. W naszym województwie musieliśmy też „przećwiczyć” wiele razy niesienie pomocy w sytuacjach ekstremalnych, od zawalenia się gmachu w MTK po katastrofę kolejową w Szczekocinach czy wypadek w kopalni „Wesoła”. Każdy z wypadków z wieloma ofiarami, rannymi, dodawał kolejny element wiedzy, by jak najskuteczniej pomóc poszkodowanym. Przykro o tym mówić, bo tak wiele osób straciło życie, ale z drugiej strony tak wielu osobom życie udało się uratować dzięki fachowo przeprowadzonym działaniom.

Za naszą pracę spotkało nas wyróżnienie, bo zostaliśmy wytypowani przez ministra zdrowia do udziału w Europejskim Korpusie Medycznym. 48 ratowników medycznych i lekarzy znalazło się w europejskiej elicie. Będą służyli w razie potrzeby pomocą w każdym z krajów UE, na przykład w przypadku zamachu terrorystycznego czy trzęsienia ziemi, jakie niedawno nawiedziło Włochy. Jesteśmy na ostatnim etapie, przed certyfikacją. Myślę, że w przyszłym roku polski korpus ratowników z województwa śląskiego znajdzie się w stanie pełnej gotowości.

Przyznam szczerze , że cały czas myślę o tej gigantycznej liczbie zgłoszeń do dyspozytorów. Ta praca jest ogromnym wyzwaniem emocjonalnym.
Dlatego dyspozytorzy, którzy są kluczowym elementem w systemie ratownictwa, mogą liczyć na pomoc psychologiczną, warsztaty, które dają umiejętności radzenia sobie ze stresem. Oni bardzo dobrze zdają sobie sprawę z tego, że każdy telefon to może być rozmowa na wagę czyjegoś życia. Właśnie by nie ulec emocjom, stworzyliśmy wspomniane algorytmy, które umożliwiają rozeznanie się w sytuacji i podjęcie właściwej decyzji.

Jeszcze nie tak dawno pacjenci niechętnie reagowali na fakt, że w karetce, która do nich jedzie, nie ma lekarza, a są w niej „tylko” ratownicy...
Ratownicy są świetnie wyszkoleni. Na etapie ratowania życia, standardów z tym związanych, obecność lekarza nie jest konieczna i nie powoduje wzrostu skuteczności działań ratowniczych. O wiele bardziej obecność lekarza jest potrzebna w Izbie Przyjęć szpitala, gdzie decyduje się scenariusz leczenia pacjenta.

Konkurs Hipokrates

Trwa głosowanie w konkursie „Dziennika Zachodniego” Hipokrates 2016. Ma wyłonić najlepszych w śląskiej medycynie. Na swoich faworytów można głosować do 21.11 (g. 11.59). Szczegóły na: dziennikzachodni.pl/hipokrates

Współorganizatorem plebiscytu jest Śląski Uniwersytet Medyczny.

Jak głosować ? Do wyboru są trzy sposoby: SMS (numery kandydatów oraz prefiksy, jakie należy wpisać w treści wiadomości, znajdą Państwo na dziennikzachodni.pl/hipokrates), głosowanie na Facebooku oraz kliki na naszej stronie. Głosowanie przez FB oraz na stronie dziennikzachodni.pl potrwa do 14.11.

TU MOŻECIE GŁOSOWAĆ I DODAĆ SWOICH KANDYDATÓW

Agata Pustułka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.