Nasze stadiony. Piękne, nowoczesne, ale czy zarobią na siebie?
Spadek Górnika Zabrze ma nie tylko wymiar sportowy, ale również ekonomiczny. To szczególnie istotne w kontekście utrzymania nowego stadionu. Czy śląskie areny mają jakiś pomysł na siebie?
Arena Zabrze miała być stadionem na miarę historii i marketingowego potencjału Górnika Zabrze. Duży, nowoczesny i piękny stadion. I rzeczywiście taki jest. Jego inauguracja podczas Wielkich Derbów Śląska wzbudzała zachwyty kibiców i ekspertów piłkarskich w całym kraju. I to nawet biorąc pod uwagę fakt, że to póki co zaledwie 3/4 stadionu. Wrażenie jednak robi, a za tym wrażeniem poszedł całkiem niezły, jak na formę „Trójkolorowych”, wynik na trybunach. Problem jednak w tym, że zabrzański stadion skrojony był co najmniej na ekstraklasę, a w przyszłym sezonie trafi do zgoła innej rzeczywistości. Do świata I ligi, gdzie nie znajdziemy 25-tysięcznych aren na europejskim poziomie, a raczej stadiony na 7, 5, a nawet 2 tys. ludzi. Spadek Górnika to jednak nie tylko kwestia wizerunkowa, ale również dodatkowy problem w kwestii utrzymania tak dużego stadionu. Czy Arena Zabrze i pozostałe wybudowane ostatnio u nas stadiony mają pomysł i szansę na zarabianie na siebie?
Górnik przyciągnie 15 tysięcy?
Przy trzech otwartych trybunach na nowym stadionie w Zabrzu rozegrano do tej pory 7 spotkań, na które przyszło 101 tys. 322 kibiców. To daje średnią frekwencję na poziomie 14,5 tys. osób. W ekstraklasie więcej kibiców oglądało tylko Legię i Lecha. Pytanie tylko czy chociaż zbliżone wyniki uda się osiągnąć w I lidze. - Moim zdaniem to możliwe. Kibice Górnika wielokrotnie udowodnili, że są wręcz ewenementem jeśli chodzi o przywiązanie do klubu i wspieranie go. Poza tym przynajmniej kilka spotkań ma potencjał na komplet widzów - mówi Tadeusz Dębicki, prezes spółki Stadion w Zabrzu.
- Moim zdaniem średnia frekwencja na poziomie 15 tys. kibiców to wynik, który, przy odpowiednich cenach biletów, może wygenerować jakiś zysk z dnia meczowego. Poniżej tego progu będzie to bardzo trudne. Nie sądzę jednak żeby udało się przyciągać tyle osób na każdy mecz Górnika w I lidze. Kilka razy z pewnością, ale nie cały czas - twierdzi z kolei Marek Szczerbowski, były wieloletni dyrektor Stadionu Śląskiego.
Ile lat pod kreską?
Nie ma się co oszukiwać. Nie ma chyba na świecie stadionu, który od razu zacząłby na siebie zarabiać, nie mówiąc o generowaniu zysków. Zawsze mija trochę czasu przed wyjściem na prostą. Ile trzeba czekać w przypadku Zabrza? - Nie sposób już teraz odpowiedzieć na pytanie kiedy stadion zacznie przynosić zyski. Pamiętajmy, że wciąż jeszcze nie zakończył się nawet I etap budowy. Wciąż trwają prace m.in. w podziemnym garażu czy na poziomie +2, gdzie powstają powierzchnie biurowe. Inwestycja nie jest więc jeszcze rozliczona. Poza tym można powiedzieć, że dopiero uczymy się tego obiektu. Konfrontujemy prognozy i założenie biznesplanu z rzeczywistymi liczbami z pierwszych miesięcy funkcjonowania. Pokusić się o jakieś podsumowanie będziemy mogli dopiero po zamknięciu inwestycji - mówi Tadeusz Dębicki.
O wspomnianym biznesplanie mówiło się już sporo kilka miesięcy temu, kiedy na jaw wyszła negatywna opinia Naczelnej Izby Kontroli dotycząca budowy zabrzańskiego stadionu. W udostępnionych publicznie dokumentach NIK cytował fragmenty biznesplanu z 2014 roku, z których wynikało, że stadion zacznie zarabiać na siebie po 2026 roku. Pamiętajmy jednak, że to wyłącznie prognozy.
Na czym zarabiają stadiony?
Nowoczesne stadiony to już nie tylko mecze. To także powierzchnie biurowe i komercyjne, a oprócz tego zawody niekonieczne związane z piłką i imprezy zupełnie niesportowe, jak koncerty czy targi. W Zabrzu ma być podobnie. Ostatnie trwające na stadionie prace toczą się właśnie na powierzchniach przeznaczonych na wynajem. Na stadionie Górnika wynajmowane będą biura, znajdzie się również klub fitness, pub, sklep czy muzeum zabrzańskiego sportu. Pozapiłkarskie imprezy też już tu organizowano. Najbliższa i jak do tej pory największa odbędzie się jutro. Arena Zabrze zamieni się w największy w Polsce escape room. W zabawie ma wziąć udział nawet do 4 tys. osób. Z kolei podczas Mistrzostw Europy na promenadzie przed stadionem ma powstać strefa kibica.
Takich imprez musi być oczywiście więcej. We wspomnianym już biznesplanie stadionu wyszczególniono oprócz meczów Górnika jedną imprezę sportową rocznie z wynajmem stadionu, dwa koncerty oraz blisko 50 mniejszych wydarzeń: imprez firmowych, szkoleń, zabaw sylwestrowych czy weselnych.
Pozostaje jednak pytanie: na ile takie imprezy stanowią wartość wizerunkową, a na ile przynoszą realne zyski?
- Stadiony buduje się dla piłki nożnej i na piłce nożnej one zarabiają. Koncerty, inne imprezy - to może być najwyżej dodatek. Żaden stadion nie ma szans utrzymania się w ten sposób. No, może poza Wembley, ale tam oprócz meczów grają takie zespoły jak Coldplay, który cztery dni pod rząd wypełnia trybuny. W Zabrzu Coldplay raczej nie zagra. Może raz w roku uda się tu zorganizować jedną imprezę na cały stadion - mówi Marek Szczerbowski. - Funkcjonowanie każdego stadionu, to jakie przynosi on zyski, jest ściśle związane z właściwą mu marką. W Zabrzu tą marką jest Górnik i bez silnego Górnika stadion będzie martwy. Będzie przychodziło niewielu kibiców, a wszystkie biura, gastronomia czy muzea odseparowane od marki nie będą w stanie utrzymać obiektu. I to dotyczy nie tylko Zabrza. Podobnie jest np. w Tychach. Tu mamy sytuację o tyle lepszą, że to już kompletny stadion. Funkcjonalnie wygląda bardzo dobrze, ale bez silnego GKS-u nie będzie przynosił zysków - dodaje.
Klęska urodzaju?
Wyzwanie, przed którym staje teraz Zabrze nie dotyczy oczywiście wyłącznie tego miasta. Podobne problemy rozwiązywać będą teraz musiały Tychy i Bielsko-Biała, a wkrótce również inne miejscowości, które mają ambicje związane z nowymi arenami, jak Katowice czy Sosnowiec. W całej tej grupie w najlepszej sytuacji są Gliwice, które nowoczesny stadion mają najdłużej, Piast jest na topie, a klub i miasto są w niezłej kondycji finansowej. Potencjał kibicowski jest oczywiście znacznie mniejszy niż w przypadku Górnika czy Ruchu, ale stadion Piasta jest skrojony na miarę - skromny, ale przez to niedrogi.
I tu pojawia się pytanie: czy stadionów nie będzie u nas zbyt dużo? - Spójrzmy na Legię czy Lecha. Te kluby nie mają właściwie konkurencji na swoim terenie. Są to więc silne marki, które przyciągają mnóstwo kibiców. U nas klubów jest znacznie więcej. Prawa do najwyższej ligi rości sobie siedem drużyn: Górnik, Ruch, Piast, Podbeskidzie, GKS Katowice, Zagłębie Sosnowiec i GKS Tychy. I każdy chce duży, nowoczesny stadion, ale trudno będzie je zapełnić, bo kibice są rozproszeni. Były przecież pomysły żeby powstał zarówno nowy Stadion Śląski, jak i areny Ruchu i GKS-u. A przecież te obiekty oddalone są od siebie o kilkaset metrów. Musimy myśleć realistycznie - mówi Marek Szczerbowski.