Nasze szkoły chorują na ocenozę i testozę. Diagnoza jest, ale leku nie ma
Liczy się to, co na mecie - wynik, ocena, świadectwo z paskiem. Polską szkołę dopadła groźna choroba - ocenoza. Rozwija się szybko, a lekarstwa na razie brak.
Gdy nadchodzi koniec roku szkolnego, choroba przybiera na sile. Wtedy każda szóstka, piątka, ale i czwórka jest na wagę złota.
- Ocenoza i testoza, które opanowały polską szkołę, zupełnie odciągają uwagę od tego, co najważniejsze, czyli od rozwoju - mówi dr Marzena Żylińska, metodyk i neurodydaktyk. - Uczeń nie zagłębia się w to, co go ciekawi, lecz uczy się po to, żeby dostać dobre stopnie lub żeby uniknąć słabych. Pogoń za ocenami to prosta droga do tego, aby wychować ludzi, którzy robią tylko to, co przynosi wymierne korzyści. Niestety, reforma oświaty niczego nie zmieniła. Polegała tylko na zmianie szyldów na szkolnych budynkach.
Podobne zdanie ma prof. Roman Leppert, kierownik Katedry Pedagogiki Ogólnej i Porównawczej UKW w Bydgoszczy. - Po pierwsze, widzimy jak na dłoni, że przeprowadzana od roku 2017 reforma systemu edukacyjnego zmieniła jego strukturę, nie naruszyła jednak w żadnym stopniu sposobu, w jaki szkoła funkcjonuje. Najprościej mówiąc - nadal nie nastąpił zwrot polegający na przejściu od koncentracji na nauczaniu do koncentracji na uczeniu się. Po drugie, zmiany wprowadzone w systemie edukacyjnym wzmocniły znaczenie rywalizacji, osłabiły natomiast znaczenie współpracy. Można odnieść wrażenie, że polska szkoła przecenia znaczenie indywidualnego wysiłku ucznia i osiąganych przez niego wyników, z tym związana jest koncentracja na efekcie, a nie na procesie.
Jak mówi prof. Leppert, nie tyle ważne jest to, co wydarzyło się w trakcie uczęszczania ucznia do szkoły, rozwój, jaki w tym okresie nastąpił, lecz wynik, jaki uzyskał na mecie (egzaminie ósmoklasisty, gimnazjalnym, maturalnym) - To tu ujawnia się wspominana przez dr Marzenę Żylińską ocenoza. Często pytam moich studentów: jakie znaczenie ma dla was świadectwo ukończenia, np. czwartej klasy szkoły podstawowej? Czy w ogóle jeszcze je macie? Po co w ogóle wystawiać świadectwo ukończenia kolejnych klas? Przecież wiadomo, że skoro uczeń ukończył szkołę, to także zaliczył wszystkie klasy. Krystian Ostrowski (nauczyciel języka angielskiego) zatytułował prowokacyjnie swoją najnowszą książkę: „Czy szkoła musi być do du*y?”. Szkoła pomyślana jako miejsce przekazywania wiedzy, indywidualnej rywalizacji, zbiurokratyzowanego procesu kształcenia - tak. Można jednak szkołę pomyśleć inaczej, jako miejsce, w którym wiedzy używa się do rozwiązywania rzeczywistych (a nie wytworzonych na potrzeby podręcznika) problemów, jako miejsce uczenia się współpracy (co wcale nie jest łatwe), jako przestrzeń służącą budowie zaufania między ludźmi. W końcu, jak zauważył Seneka Młodszy „nie dla szkoły lecz dla życia się uczymy”.
Placówek, które podejmują się zmian w sposobie nauczania wciąż jest niewiele. Należy do nich SP w Dusocinie (gm. Grudziądz). Nie ma tu stopni (oprócz tych na koniec semestru) ani dzwonków. - To nieprawda, że nie można wprowadzić zmian, bo mamy system edukacji taki, a nie inny - mówi Jarosław Durszewicz, dyrektor szkoły. - Postawiliśmy na samodzielną pracę uczniów, często w zespołach, rozwiązywanie problemów, szukanie rozwiązań itp. Nauczyliśmy dzieci tego, jak się uczyć. Dziś, po dwóch latach, mogę powiedzieć, że taki sposób pracy, gdzie dominuje metoda projektu, przynosi świetne efekty. Nasi uczniowie nabrali wiatru w żagle.
Czytaj więcej w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień