Natalia Kukulska zawsze dążyła, żeby mieć szczęśliwą rodzinę
Miała cztery lata, kiedy jej mama zginęła w katastrofie lotniczej. Wychowywała ją babcia i tata. Wyrosła na piękną i silną kobietę, która potrafi stawiać na swoim w życiu zawodowym i prywatnym.
Od zawsze marzyła o własnej rodzinie. I udało jej się zrealizować to pragnienie. Dziś ma trójkę dzieci – i każde w innym wieku. Ponieważ już sporo osiągnęła na muzycznym polu, może im wreszcie poświęcać więcej czasu. Tym bardziej, że w domowych i zawodowych obowiązkach wspiera ją od mąż. Być może dlatego nie walczy o obecność na listach przebojów, tylko robi swoje, nagrywając zarówno popowe piosenki, jak i wokalne wersje utworów Chopina.
- Doceniam to, że mam wolny zawód i jestem decyzyjna. Wiadomo, że każda decyzja łączy się z odpowiedzialnością. Najcudowniejsze w moim zawodzie jest to, że mogę być kreatywna. Mogę coś wymyślać, poruszać wyobraźnie, wypełnić białą kartkę tekstem, ciszę dźwiękiem i mam wpływ na to, jakie to będzie. Muzyka w ogóle jest czymś wspaniałym. To moja pasja, nie wyobrażam sobie bez niej życia. To wielki przywilej, że mogę robić to, co kocham – podkreśla w serwisie Na Temat.
*
Jej mama była wielką gwiazdą polskiej estrady czasów gierkowskiej „propagandy sukcesu”. Większość przebojów napisał dla Anny Jantar jej mąż – kompozytor Jarosław Kukulski. Dlatego mała Natalka wychowywała się w domu pełnym muzyki. Niestety: kiedy dziewczynka miała cztery lata, jej mama zginęła w tragicznej katastrofie. Wracała właśnie z Nowego Jorku do córki i męża, ale nie dotarła do domu: samolot runął przed lądowaniem.
- Nie jestem w stanie stwierdzić, co faktycznie pamiętam, a co stało się obrazem wykreowanym na podstawie tego, co po mamie zostało. A zostało bardzo dużo – zarówno w sferze artystycznej, jak i prywatnej. Ale na pewno nie patrzę na nią, jak na obcą osobę, bo odnajduję ją też w sobie, w swoim charakterze. Babcia i tata często dostrzegali we mnie różne podobieństwa do mamy, mówili że zachowuję się „zupełnie jak Ania” – mówi w serwisie All About Music.
Wychowaniem małej dziewczynki zajęła się po tragicznym wypadku jej babcia. Tata z czasem ochłonął – i zaczął szukać kobiety, która pomogłaby mu wrócić do życia. Było ich kilka, ale ostatecznie ożenił się z kolejną piosenkarką – Moniką Borys. Natalia nie miała z nią dobrych relacji, tym bardziej że niebawem na świecie pojawił się jej przyrodni brat – Piotr. Kiedy Natalia miała dziesięć lat, tata napisał dla niej piosenkę „Puszek Okruszek”. Niespodziewanie okazała się ona wielkim sukcesem.
- Moje dziecięce śpiewanie ciągnie się za mną do dziś. Choć tak naprawdę zajęło mi bardzo mało czasu. Pamiętam, że kilka razy weszłam do studia w wakacje. Ze śpiewania wtedy wycofał mnie tata. Zobaczył, jaki szał ogarnął Polskę. Chciał, żebym miała w miarę normalne dzieciństwo, żeby mi nie odbiło. Chciał, żebym miała szkołę, podwórko, zabawę i zwykłe obowiązki dziecka. Chciał mi też zaoszczędzić złośliwości. Chronił mnie – wspomina w „Rzeczpospolitej”.
*
Ziarno jednak zostało zasiane: Natalia nie potrafiła żyć bez muzyki. Już w liceum zaczęła tworzyć ją na własną rękę, współpracując z kolegami ze szkoły. Zafascynowały ją wtedy „czarne” brzmienia zza oceanu. Tak też chciała śpiewać – czego kompletnie nie rozumiał jej tata. To jednak on napisał dla niej wielki przebój „Im więcej ciebie, tym mniej”, który sprawił, że dorosła już wokalistka nagle stała się ulubienicą tłumów.
- Moja druga płyta dała mi poczucie posiadania odrębnej tożsamości artystycznej. Zdobyłam swoją publiczność, ludzie słuchali moich piosenek, mimo że niektórzy z nich w ogóle nie kojarzyli twórczości mojej mamy. Popularność albumu „Puls” była czymś, co do dziś wspominam z niedowierzaniem. Podwójna platyna, wypełnione po brzegi hale, fani śpiewający moje utwory od początku do końca. Poczułam, co to znaczy nagrać hit i wejść na szczyt – opowiada Natalia w serwisie Plejada.
Różni wydawcy proponowali młodej wokalistce duże pieniądze za nagranie płyty z piosenkami jej mamy – ona jednak wolała skupić się na autorskiej twórczości. Jej zupełnie nowe oblicze odsłoniła płyta „Sexi Flexi”, na którą trafiły taneczne piosenki w stylu lat 80. To była nowość na polskim rynku muzycznym. Sukces wydawnictwa dodał Natalii odwagi do dalszych eksperymentów, czego efektem stała się płyta „CoMix”, nagrana z mężem – perkusistą Michałem Dąbrówką.
- Michał od zawsze był dla mnie inspiracją. Jest niezwykle zdolny i muzykalny. Przez lata był moim przewodnikiem po różnych gatunkach. Gdy się poznaliśmy, byłam mocno osadzona w muzyce soulowej. Tylko to mnie kręciło, na wszystko inne byłam zamknięta. A w Polsce soul był kompletnie niezrozumiały. Ludzie krzywo na mnie patrzyli, dziwiąc się, że chcę przenieść taką muzykę do kraju nad Wisłą. Michał otworzył mnie też na inne gatunki – podkreśla w Plejadzie.
*
Pierwszym poważnym partnerem Natalii był dziennikarz Ryszard Kunce. Poznali się, gdy była jeszcze w liceum i przez kilka lat stanowili nierozłączną parę. Kiedy piosenkarka wybudowała własny dom w Komorowie pod Warszawą, mieli nawet zamieszkać razem. Coś jednak zazgrzytało i nie doszło do przeprowadzki. Wtedy Natalią zainteresował się bębniarz z zespołu, z którym pracowała nad płytą „Puls”. W 1999 roku wyjechali razem do USA na studia – i to ich zbliżyło. Do Polski wrócili już jako zakochani. Ślub wzięli rok później.
- Czuję się dowartościowana jako kobieta i nie potrzebuję do tego wielkiej pompy, uroczystości z białymi gołębiami i fanfar. Zbieramy tylko fajne chwile. Spędzamy razem mnóstwo czasu, ale często tematem dominującym w rozmowach jest praca, muzyka, obowiązki... Dlatego czasem uciekamy gdzieś we dwoje, żeby po prostu pobyć razem, bez tego całego zamieszania. Kameralna atmosfera i intymność cieszą nas najbardziej – podkreśla w „Gali”.
Okazało się, że Natalia i Michał są świetną parą. Do dziś dzielą ze sobą obowiązki zawodowe i rodzinne. Mają trójkę dzieci. Dwudziestoletni syn Jan jest również perkusistą i pracuje jako czynny muzyk. Szesnastoletnia córka Ania z kolei śpiewa – choć na razie jeszcze nie zdecydowała, co chce robić w przyszłości. Najmłodsza jest Laura – ma zaledwie pięć lat: narodziny dziewczynki były dla piosenkarki prezentem na jej czterdziestkę.
- Zawsze dążyłam do tego, aby mieć poczucie stabilności, szczęśliwą rodzinę, w której relacje są silne i głębokie. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Gdy czuję, że ja i moi bliscy jesteśmy szczęśliwi, pozwalam sobie na szaleństwa artystyczne. W życiu nie muszę i nie chcę być odważna, nie lubię ryzykować, w sztuce odwrotnie – deklaruje w serwisie Kto Cię Wyleczy.