NATALIA RYBICKA, absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie (dyplom w 2010 roku). Dwukrotna mistrzyni Polski w tańcu disco dance freestyle, trenowała także taniec klasyczny i nowoczesny. Najbardziej zapamiętana jest jako Asia Koryn z serialu „Londyńczycy”.
Oglądała pani serial „Blondynka” z innymi koleżankami w roli Sylwii Kobus?
Sama z siebie nie oglądałam serialu Blondynka”, ale teraz gdy gram Sylwię, zapoznałam się z poprzednimi seriami serialu.
Do jakiego stopnia zżyła się pani z Sylwią?
Staram się zrozumieć i polubić każdą postać, którą gram. Przebywam teraz na Podlasiu, w Supraślu, gdzie kręcone są zdjęcia i mogę pojeździć po lesie, co otwiera głowę i uruchamia wyobraźnię. Staram się zrozumieć, jak może się czuć młoda dziewczyna w takim małym miasteczku. Sylwia staje mi się coraz bliższa.
Jaki jest wpływ reżysera na kształtowanie roli Sylwii, a jaki pani?
Na początku reżyser Mirosław Gronowski pomógł mi nakierować się na ten sposób budowania postaci, jaki nakreśliły poprzednie koleżanki aktorki. Widocznie było dobrze, bo widzowie kupili mnie w pierwszej serii serialu, a teraz kręcimy część drugą. Obecnie uruchamia się we mnie odwaga i wiara w to, że mogę wkładać więcej swoich pomysłów w postać Sylwii Kobus, co czynię, w czym pomagają mi wszyscy aktorzy biorący udział w tym projekcie. Obsada jest niesamowita i odkażdego można się czegoś nauczyć.
Powiedziała pani, że na miejsce, w którym jest obecnie w życiu zawodowym, pracowała od dzieciństwa. Czy na uwadze miała pani lata spędzone z gimnastyką artystyczną i tańcem nowoczesnym?
Cała moja rodzina uprawiała sport. Ja bardzo wcześnie zaczęłam pracować w filmie, a do teatru trafiłam w wieku 12 lat, kiedy zostałam zaangażowana do sztuki „Piotruś Pan”. Musiałam łączyć sport ze szkołą, a jeszcze doszły aktorskie fascynacje. Potem przyszły studia aktorskie. Nigdy nie marzyłam, żeby zostać aktorką, a moi rodzice nigdy mnie do tego nie namawiali. To, że jestem aktorką, związane jest bardziej z życiem prywatnym niż zawodowym.
Jak trafiła pani do pierwszego serialu?
Poprzez casting, serial nazywał się „Więzy krwi”, na planie uczyłam się, jak funkcjonuje ten świat, jak poruszać się w labiryncie wymogów obowiązujących na planie. W „Więzach krwi” zagrałam niepodobną do siebie 14-latkę.
W 2003 roku zagrała pani w filmie kinowym „Żurek” u boku Katarzyny Figury. Czy to po tym filmie uświadomiła pani sobie, że chce być aktorką?
Miałam szansę zobaczyć czym różni się praca w filmie od pracy w serialu. Sposób pracy Katarzyny Figury i Zbigniewa Zamachowskiego dał mi do myślenia, że taka praca jest czymś, co chciałabym robić. Pokochałam kamerę.
Niebawem przyszła pokaźna lista seriali, ze wspomnę: „M jak miłość”, „Lokatorzy”, „Na dobre i na złe”, „Plebania”, „Kryminalni”, „Londyńczycy”…
Była to konsekwencja tego, że ludzie chcą ze mną pracować, byłam jeszcze przed studiami aktorskimi i uświadomiłam sobie, że każda ekipa ma inny styl pracy i różni się od siebie. Nie myślałam o tym, czy postawić na seriale, chociaż w wielu z nich zagrałam, stawiałam raczej na umiejętności, które dzięki nim mogłam poszerzać.
W jednym z seriali - „Londyńczycy” - zagrała pani jedną z głównych ról, Asię Koryn. Jak wspomina pani pracę przy tym serialu, pełnym prawdziwego życia Polaków na emigracji?
Do tej pory ludzie pamiętają mnie z roli Asi. Była to niesamowita przygoda, praca z takimi aktorami jak Roma Gąsiorowska, Aleksandra Konieczna, spowodowała, że bardziej wchodziłam w świat teatru. Wtedy lubiłam robić wszystko na raz, teraz wiem, że czasem warto jest skupić się na jednej rzeczy.
Ciekawą i odpowiedzialną rolą była Modesta, gwiazda zespołu bigbandowego z filmu „Ekscentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”. Jako femme fatale była pani niepodobna do swoich dotychczasowych postaci. Lubi pani takie wyraziste zadania?
Modesta jest dla mnie komiksową postacią rodem z kreskówki. Uwodziła mężczyzn i miała w sobie jakąś tajemnicę. Lubiłam ją grać. Film był kostiumowy i mogłam się wcielić w zupełnie kogoś innego. Założenie szpilek i gorsetów od razu zmieniało sylwetkę. Jeżeli chodzi o typ ulubionych ról, to odpowiem, że po prostu lubię grać. W przypadku roli Modesty musiałam nauczyć się śpiewać paru jazzowych kawałków.
Jak długo uczyła się pani śpiewać muzykę swingową?
Właściwie miałam na to miesiąc. Kiedy dostałam zadanie na pięć minut przed zdjęciami, musiałam się tego uczyć na bieżąco. Codziennie siedziałam ze słuchawkami na uszach. Opiekowała się mną Agnieszka Tomicka i pomagała mi opanować wszystkie piosenki.
Zauważyłem, że mierzy się pani z trudnymi postaciami. Czyli są to silne osobowości?
Moje bohaterki wierzą, że mogą wiele. Za dużo ryzykują, przez co cierpią, ale są odważne i to w nich lubię. Uważam, że czasem jest lepiej ryzykować niż potem żałować.
Można o pani prywatnie powiedzieć, że jest silną osobowością?
Nie wiem.
A ja myślę, że tak.
Tak? Trzeba by spytać moich przyjaciół.
Ale reżyserzy właśnie tak panią postrzegają i obsadzają.
Rzeczywiście, eterycznych mimoz nie zdarza mi się grać.
Mało kto wie, że jest pani dwukrotną mistrzynią Polski disco dance, ale nie widzieliśmy pani w tanecznym show „Taniec z gwiazdami”?
Chętnie bym zatańczyła i były takie propozycje, ale wtedy nie byłam na nie gotowa. Ponadto trochę mnie przeraża, że patrzą na taki program miliony ludzi.
Nie wiem, czy pani wie, że Polsat zakończył ten show i zdjął go z ramówki.
Naprawdę?
Tak. Nie zatańczy pani w „Tańcu z gwiazdami”.
Za to tańczę kiedy chcę, a nie wtedy, gdy ktoś mi każe.
Dlaczego swego czasu wybrała pani taniec nowoczesny?
Od dziecka mam kontakt ze sportem. Gdy miałam 5 lat rodzice posłali mnie na gimnastykę artystyczną i chodziłam doPałacu Kultury na zajęcia, w szkole podstawowej też były takie zajęcia i w ten sposób się zaczęło. Na rodzinnych imprezach zawsze dawałam show.
Natalia Rybicka
Ur. 1.10. 1986 r. w Warszawie. Ukończyła liceum ogólnokształcące w Aninie (klasa o profilu artystycznym). W 2010 r. ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie i tam mieszka. Ma dwóch braci: Piotra (ur. 1988) i Pawła (ur. 1995). Występuje w Teatrze Studio.