Nauczyciele nie chcą nowej podstawówki w mieście
Utworzenie nowej szkoły podstawowej wciąż odbija się głośnym echem. Podczas sesji nauczyciele wyrazili swoją dezaprobatę.
Radni kilka tygodni temu uchwalili jeden z wariantów, dotyczących nowej sieci szkół. Zakładał on utworzenie nowej szkoły podstawowej, która miała zastąpić gimnazjum, znajdujące się w Zespole Szkół Ogólnokształcących. Pozytywną opinię wyraził m.in. kurator oświaty. Jednak jeśli chodzi o środowisko szkolne, niezadowoleni są wszyscy, oprócz wspomnianego ogólniaka.
Podczas ostatniej sesji, która odbyła się w piątek, radni mieli zatwierdzić nową sieć szkół. Pojawili się na niej przedstawiciele związków zawodowych oraz oburzeni nauczyciele z podstawówek nr 1, 2 oraz 3.
Burmistrz Bartłomiej Bartczak próbował na wstępie wyjaśnić i uspokoić gości, którzy przyszli bojowo nastawieni.
- To nie jest reforma wywołana przez nas, tylko przez rząd. Musimy się dopasować - zaczął. - Tak naprawdę musimy wrócić do systemu sprzed wprowadzenia gimnazjów. Owszem, wszystko wskazuje na to, że klasy będą mniej liczne, ale to z korzyścią dla ucznia. A oni są najważniejsi - zaznaczał włodarz.
Te słowa nie uspokoiły nauczycieli. Głos zabrała Małgorzata Fredrych z Zespołu Szkół im. Mikołaja Kopernika, która miała wiele zarzutów.
- Dlaczego jako związki zawodowe zaopiniowaliśmy negatywnie projekt nowej sieci szkół? Ponieważ uchwała nie była konsultowana z podmiotami szkolnymi. Nie uwzględniono bardzo trudnej sytuacji ZS im. M. Kopernika w Gubinie, czyli Szkoły Podstawowej nr 1 oraz Gimnazjum nr 1 - mówiła Fredrych.
Zaznaczyła, że już związki wykonały wstępne obliczenia. I te liczby nie wyglądają dobrze. - Od września tego roku sześciu nauczycieli straci pracę, natomiast pięciu będzie na etatach niepełnych, mając 6-7 godzin - wyjaśnia M. Fredrych.
- Zostaliśmy pominięci jako szkoła i w przyszłości przez to wyginiemy. Chociaż pod protestem podpisało się 145 nauczycieli z terenu miasta - grzmiała. - Ponadto czy mamy pieniądze, aby wkładać je w niepełne oddziały? Klasy będą liczyć może po 10 osób. Stać nas na to?
Nauczyciele narzekają również na brak informacji ze strony samorządu.
- Nie dostaliśmy informacji o tym, że w urzędzie pojawi się kurator oświaty. Wystosowaliśmy również petycję (na początku lutego) do pana burmistrza z pytaniami i do tej pory nie dostaliśmy odpowiedzi - opowiadała M. Fredrych.
Ewa Wawrzyniak ze Szkoły Podstawowej nr 3 wypowiadała się podobnie.
- Dlaczego stanowisko trzech dyrektorów nie zostało wzięte pod uwagę? - kierowała swoje pytanie do burmistrza.
B. Bartczak podkreśla, że każda strona została wysłuchana. Dodaje jednak, że nie było wyjścia z tej sytuacji. Nie ma rozwiązania, które zadowoliłoby wszystkich.
Nauczyciele z podstawówek 1,2 i 3 wciąż nie byli przekonani i z grymasem spoglądali na radę. Dlatego, że w jej szeregach znajduje się czterech nauczycieli Zespołu Szkół Ogólnokształcących, gdzie zaplanowano utworzenie nowej podstawówki.
- Nic dziwnego, że dowiedzieliśmy się o tej sprawie na końcu. Nie zapraszano nas na komisję oświaty, gdzie zmiany były omawiane - stwierdziła M. Fredrych.
Przewodniczący komisji oświaty, Robert Woszak tłumaczył, że temat był omawiany na spotkaniu z dyrektorami.
- Dyskusje były burzliwe, dyrektorzy nie przyjmowali innych argumentów do siebie i nie brali pod uwagę wariantu utworzenia szkoły podstawowej w ZSO - wyjaśniał Woszak.
Nauczyciele zwracają uwagę, że kiedyś w Gubinie było 300 lub 400 dzieci. Wtedy można było rozdzielać młodzież pomiędzy szkołami.
- Teraz jest niewiele ponad setka. Taka liczba zmieściłaby się w ZS im. M._Kopernika. I to na parterze - podkreślała M. Fredrych.
Burmistrz zaznaczał natomiast, że powołanie nowej podstawówki, to tak naprawdę reaktywacja. - Taka szkoła była tam już wcześniej - mówił.
Przewodniczący rady Edward Patek dodał, że radni wybrali „mniejsze zło”.
- Jesteśmy chyba pierwszym miastem w Polsce, które protestuje przed powstaniem nowej szkoły - stwierdził.
Co byłoby przy pozostawieniu trzech szkół podstawowych? Samo liceum najprawdopodobniej nie utrzymałoby się i trzeba byłoby je zamknąć. - Tylko, że przy tym rozwiązaniu trzeba będzie utrzymywać osiem lub dziewięć oddziałów w jednej szkole - irytowała się pani Fredrych.
Przewodniczący Patek odbijał piłeczkę.
- Gdyby zostały trzy szkoły, trzeba byłoby wprowadzić dwuzmianowość. Żaden rodzic nie chce, aby jego dziecko wracało do domu późnym popołudniem - odpowiedział.
B. Bartczak dodał, że liczba dzieci nie do końca jest prawdziwa. - Są dzieci z naszego terenu, które uczą się w szkołach wiejskich lub w innych regionach, które mogłyby chodzić do naszych szkół - podkreślał burmistrz. - I wtedy będą się zamykały szkoły wiejskie? To jest rozwiązanie - pomrukiwali pedagodzy.
Ostatecznie radnych nie przekonali. Rada więc zagłosowała za nową siecią ze SP nr 4 przy ZSO. Poirytowani pedagodzy wychodzili z sali narad zniesmaczeni. - Ci radni podejmują decyzję, ale kolejna rada będzie musiała się liczyć z konsekwencjami. W końcu utrzymywanie niepełnych oddziałów będzie nieopłacalne i trzeba będzie zamknąć jakąś szkołę. Zapewne nie tą nowo utworzoną - mówili z przekąsem.