Nauczycielka: Więcej mogłabym zarobić jako pani woźna
Nauczyciele mają dość słuchania, że zarabiają podobnie do posłów albo że mają dużo wolnego. Morale w zawodzie spada na łeb na szyję - mówią opolscy pedagodzy.
Anna, ponad 20 lat pracy w zawodzie, od 2013 roku nauczyciel dyplomowany:
- Przeszłam już kilka reform oświaty. I powiem wprost: sytuacja w branży nigdy wesoła nie była. Zawsze trzeba było realizować narzucone z góry pomysły, w tym wiele niemądrych. Polityków to jednak nie interesowało, bo to nie oni, tylko my zawsze stawaliśmy na pierwszej linii frontu. I to my musieliśmy świecić oczami przed dziećmi oraz rodzicami za to wszystko, co aktualnie kazano nam wprowadzać. Wiele razy nie zgadzałam się z tym, co proponował MEN. Ale jako nauczyciel z powołania ufałam, że to, co robię, ma sens i w przyszłości przyniesie efekty. Czy miało? Po 30 latach pracy mam co do tego coraz więcej wątpliwości. Szkoła nie daje dzieciom tego, do czego została stworzona, czyli najlepszych warunków do nauki. Poza tym nie daje satysfakcji samym nauczycielom. Często zdarza się, że moi wychowankowie, tj. kilkuletnie dzieci, opowiadają o swoich planach albo wakacyjnych wyjazdach. Mówią o pobycie nad morzem, dalekich podróżach, locie samolotem. I wtedy zaczynam myśleć o swoich dzieciach. O tym, że one przecież nie mają takich wspomnień, bo od lat nie stać nas na żaden wakacyjny wyjazd. Moje dzieci jeszcze nigdy nie leciały samolotem. Nawet ja, osoba pracująca tyle lat, zarabiająca, jeszcze nigdy nie miałam takiej okazji. Mnie, nauczyciela dyplomowanego, po studiach wyższych i z tak bogatym stażem, nie stać na wyjazd za granicę na wczasy. Żaden nauczyciel powołaniem i ideałami rodziny nie wyżywi. Niektóre moje koleżanki żyją na poziomie, ale tylko wtedy, gdy ciężar utrzymania rodziny spada na męża. Pensja nauczycielki jest wtedy tylko dodatkiem. Ale jeśli kobieta wychowuje dzieci sama, to może zapomnieć o dostatkach. Kiedyś rozmawiałam z panią woźną. Ona kończy pracę o 15.00 i idzie do domu. W niektóre dni dorabia po dwie, trzy godziny dziennie. Łącznie zarabia więcej niż ja. Ja nie mam czasu nawet na to, żeby wziąć kogoś na korepetycje.
Beata, nauczyciel kontraktowy, osiem lat pracy:
- Kiedyś poprosiłam ucznia o wyłączenie telefonu podczas lekcji i odłożenie na biurko. Miał go odebrać po zajęciach. W odpowiedzi usłyszałam „chyba cię poj...”. Zwróciłam się wtedy do rodzica dziecka, by zdyscyplinował syna. Ojciec odpowiedział, że telefon bardzo dużo kosztował i jest po to, żeby go używać. Ani słowa potępienia dziecka za wulgarną odzywkę. Opadły mi ręce. Autorytet nauczyciela jest systematycznie niszczony od lat.
- W teorii mamy po pięć godzin pracy dziennie. W rzeczywistości to 12 godzin. To nie pół - jak mówią niektórzy - ale półtora etatu.
- Kiedy zwróciłam uczniowi uwagę, że ma położyć swój telefon na moim biurku, usłyszałam, że chyba mnie poj...
- Już bez podziału na związki zawodowe, nauczyciele prawa do godnego uprawiania zawodu domagają się jednym głosem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień