Eliasz ma 10 lat i raka. Potrzebuje przeszczepu szpiku od dawcy spoza rodziny. Za tydzień będzie można sprawdzić, czy jest się jego bliźniakiem.
– Zamieszkaliśmy w szpitalu. Zrezygnowałam z pracy zawodowej, a Eliasz ze szkoły – opowiada o chorobie swojego dziecka Katarzyna Dutkiewicz. - Te początki były dla nas wszystkich bardzo trudne. Nie chciałam tego wszystkiego przyjąć, z tego powodu synowi też było trudno.
Do momentu diagnozy Eliasz z rówieśnikami grał w piłkę nożną i jeździł na rowerze. Jego marzeniem jest zostać weterynarzem lub hodowcą psów, bo kocha te zwierzęta. W roku szkolnym miał indywidualne nauczanie w szpitalu i domu. Leczenie było wyniszczające, ale przynosiło skutki.
- Trudnym momentem było dla nas, kiedy Eliasz tracił włosy po pierwszej chemii. Trudne były też te wszystkie sytuacje związane z założeniem wenflonu, badania. Tracił prawo własności do własnego ciała, z tym było mu ciężko się pogodzić. I jeszcze ten natłok informacji. Bo mało tego, że dowiedzieliśmy o chorobie nowotworowej, zaraz też o przerzutach do płuc, węzłów chłonnych – opowiada pani Katarzyna.
W maju okazało się, że z chorobą znów trzeba walczyć. Chłopiec potrzebuje przeszczepienia krwiotwórczych komórek macierzystych lub szpiku od dawcy niespokrewnionego.
- Nauczyliśmy się cieszyć drobiazgami. Staramy się zrobić wszystko, by ta choroba nie zapanowała nad całym naszym życiem. Eliasz pogodził się z tym, jak wygląda jego rzeczywistość i z pokorą ją przyjmuje, tak jak my wszyscy, nie mamy innego wyjścia. W każdej sytuacji, w jakiej tylko możemy, próbujemy, żeby ten element szczęścia występował, żeby nie było tak smutno i źle. Na przykład jak jadę z Eliaszem na wózku inwalidzkim, czasem wyścigi sobie urządzamy - mówi mama chłopca.
Za tydzień, w sobotę i niedzielę każdy chętny będzie mógł sprawdzić, czy jest genetycznym bliźniakiem Eliasza. Rejestracja potencjalnych dawców szpiku będzie odbywała się 26 sierpnia na rynku w Kożuchowie, 27 sierpnia na dożynkach w Mirocinie Średnim i w szkole podstawowej nr 1 w Nowej Soli.