Maksymalnie odchudzone wózki inwalidzkie, kule lekkie jak piórko, telefony kontaktujące się z... budynkami i oprowadzające niewidomych komunikatem głosowym. Postęp w branży rehabilitacyjnej jest wprost kosmiczny. Programy refundacyjne do tego kosmosu nie zawsze dolatują...
Krzysztof Kranz, pełnomocnik prezydenta miasta Bydgoszczy do spraw osób niepełnosprawnych, od 1992 r., czyli od wypadku, porusza się na tzw. aktywnym wózku inwalidzkim.
- W tamtym czasie wózki aktywne dopiero wchodziły na polski rynek - wspomina pełnomocnik. - Ważyły dość dużo, aż 15 kg. Kluczowym walorem tej odmiany wózków jest ich ścisłe dopasowanie do wymiarów ciała osoby niepełnosprawnej. Wózek dobiera się na podstawie szerokości bioder, długości ud, wysokości oparcia. Chodzi o to, by sprzęt był jak najmniejszy, żeby zajmował jak najmniej miejsca w samochodzie, ale także pozwalał, dzięki tym gabarytom, poruszać się sprawnie w mniejszych pomieszczeniach. Za szeroki wózek nie byłby komfortowy, poza tym istniałoby ryzyko, że użytkownik dozna bocznego skrzywienia kręgosłupa. Wózek za szeroki nie stabilizuje ciała. I najważniejsze, im większy wózek, tym cięższy.
Krzysztof Kranz jeździ wózkiem o wadze 6,5 kg (kosztował 12 tys. zł; najtańszy „aktywny” można nabyć za 5 tys. zł; różnią się ciężarem), nie jest on wcale najlżejszy na rynku. Te najbardziej odchudzone mają 4,5 kg (sama rama waży 2,5 kg) i są wykonane z włókna węglowego. Klient może także dobrać sobie koła pod kątem wagi, dobrać szprychy, np. z włókna węglowego, zamiast ze stopów aluminium, ciągi (część poruszana rękami) z aluminium i tytanu.
Za elektryczny jak za złoto
Osobny rozdział to wózki elektryczne. Tu problemy są dwa (w całym morzu zalet): cena i ciężar. Akumulator wózka może ważyć nawet 80 kg.
- W programie lokalnej telewizji, poświęconemu innowacjom, swój wózek prezentowała pani Joanna, cierpiąca na wrodzoną łamliwość kości. Jej wózek ma specjalny podnośnik - windę, żeby można było dosięgnąć do blatów. Kilka lat temu „elektryk” pani Joanny kosztował 70 tys. zł. Refundacja? Wtedy udało się uzyskać 25 tys. zł, ale dziś refundacja wynosi jedynie 7,5 tys. zł - informuje Krzysztof Kranz.
Nie bez znaczenia jest przewrót, związany z pozornie tylko błahą kwestią wyboru tapicerki. Przed laty niepełnosprawni mieli do dyspozycji przeważnie toporne wózki z nieoddychającym siedziskiem ze skaju. Powszechne były odparzenia, a nawet odleżyny, szczególnie u osób niepełnosprawnych pozbawionych czucia od pasa w dół. Materiały skajopodobne miały jeden walor, no, może dwa. Szybko i łatwo udawało się je było wyczyścić, poza tym były tanie i dostępne.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień