Naukowcy postraszyli dolnośląskie miasta zapaścią. Czy mają rację?
Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk zrobili ranking miejskich słabeuszy i okazało się, że nasze województwo, niestety, przoduje. Na 122 miasta zagrożone zapaścią aż 14 to dolnośląskie. Najpierw nie dowierzałem.
Nigdy mi bowiem nie przyszłoby do głowy, że Wałbrzych, Jelenia Góra czy Bolesławiec to gminy słabowite, którym grozi marginalizacja i kryzysy. Autorzy rankingu są jednak precyzyjni. Tłumaczą, skąd ta groźba zapaści.
Na Dolnym Śląsku zagrożone miasta leżą w pasie południowym regionu, od granicy z Niemcami po Kotlinę Kłodzką. W PRL działało tam mnóstwo zakładów, które potem z różnych powodów zamknięto. A na ich miejscu powstały nowe, ale nie aż tyle. Mieszkańcy wyjeżdżają za pracą do innych miast, rodzi się mniej dzieci, bo ubywa ludzi młodych.
Miasta tracą swoje funkcje wyższego rzędu - Jelenia Góra i Wałbrzych były stolicami województw, a zostały powiatami miejskimi. Do tego nie ma dobrych dróg ekspresowych i autostrad, które by powiązały południe Dolnego Śląska z resztą kraju. #To akurat nie dotyczy Bolesławca czy Zgorzelca i na szczęście powstaje ekspresowa „trójka” przez Jawor i Kamienną Górę, które są w rankingu słabeuszy. Ale Wałbrzycha czy Jeleniej Góry dotyczy jak najbardziej. Jak znam samorządowców, to znajdą od ręki parę argumentów poddających w wątpliwość ustalenia Polskiej Akademii Nauk. Przynajmniej w kilku przypadkach. Przywiązani są bowiem do swojej narracji o ciągłym rozwoju i poprawie warunków życia mieszkańców.
Konstrukcja tej listy nie do końca jest dla mnie zrozumiała. Bo nie ma na przykład miasta na Dolnym Śląsku, które by tak dużo wydało pieniędzy na remonty dróg jak Wałbrzych. Chyba że Wrocław, ale to inna bajka. To w Wałbrzychu powstał ostatnio wielki kompleks kulturalny Stara Kopalnia i otwarto aquapark, a obok Wałbrzycha kwitnie największa w Polsce specjalna strefa ekonomiczna, rozwijają się też specjalistyczne oddziały szpitalne. A w rankingu o tym ani słowa...
Prezydent Roman Szełemej nie protestuje, nie narzeka na naukowców. A to znak, że przyjął poważnie ostrzeżenie PAN do głowy i do serca. Akurat ten prezydent często mówi o dwóch prędkościach w rozwoju Dolnego Śląska. O tym, że Wrocław i północ województwa rozwija się szybko, a południe odstaje, nie nadąża, albo wręcz jest krzywdzone. Stąd pomysł Romana Szełemeja, żeby siedzibę urzędu marszałkowskiego przenieść poza Wrocław. Ja to odczytuję tak: posadzić władzę wojewódzką z jej kasą tam, gdzie są problemy, a więc może np. w Wałbrzychu.
Z kolei przedstawiciele Jeleniej Góry mocno napierają na budowę drogowego łącznika z ekspresową „trójką”. Dla mnie ten drogowy argument nie podlega dyskusji, a że sposoby nacisku nie zawsze eleganckie, cóż...
Kiedyś górnicy kopalni „Polkowice” zażądali, by dyrektorzy kopalni zamieszkali w Polkowicach - wtedy sypialnia zamieni się w miasto. Nie wiem, czy ten postulat został do końca zrealizowany. Ale Polkowic w rankingu słabeuszy nie ma.