Nawet jeśli kobiety są świetne, to nie wierzą w siebie
Rozmowa z Dorotą Stasikowską-Woźniak, pisarką, trenerką, kreatorką akcji społecznych, ekspertką ds. kreowania wizerunku, autoprezentacji i wystąpień publicznych, mieszkanką Opolszczyzny.
W październiku minęło dziesięć lat działalności Dress for Success Poland. Był huczny jubileusz. Jaka - w czasie malejącego bezrobocia - jest obecnie rola stowarzyszenia?
Zasadą naszej działalności było, że jeśli przyjmowałyśmy pod nasze skrzydła kobietę, to najpierw musiała ona uzasadnić, dlaczego potrzebuje naszej pomocy, a następnie, przed rozpoczęciem warsztatów, podpisywała zobowiązanie, że podejmie po nich pracę. Dziś kandydatek, które chciałyby dostać sukienkę, szkolić się ze znanymi kobietami, jest wiele, ale chętnych do podjęcia pracy - brak. Od dwóch lat obserwujemy wyhamowanie naszej działalności. Stąd zapadła decyzja o rozwiązaniu stowarzyszenia.
Jak to się stało, że amerykański format organizacji wspierającej kobiety został zaszczepiony w Polsce?
Na Śląsku trwała wówczas restrukturyzacja górnictwa, a ja byłam pełnomocniczką wojewody ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Pracowałam też dla Banku Światowego. Zaproponowano mi opracowanie programu, którego celem miało być wyłonienie w środowiskach defaworyzowanych kobiet liderek. Było wiadomo, że będą zwolnienia w kopalniach, a kobiety są silniejsze, co potwierdzają psychologowie. Trzeba było, żeby wzięły stery w swoje ręce, np. zakładały organizacje pozarządowe, umiały sobie radzić w rodzinach z mężem, który nagle stracił pracę, a był jedynym żywicielem, tworzyły własne firmy. Napisałam projekt, który prezentowałam także poza Polską. Po tym, jak go przedstawiłam w Waszyngtonie, mój mentor z Banku Światowego podpowiedział, że dobrze byłoby założyć Dress for Success w Polsce. Poszłam do dziewczyn z Dress... w Nowym Jorku i oniemiałam: szafy pełne ciuchów i bielizny, szuflady pełne kosmetyków. Dziś niemal każda stacja telewizyjna pokazuje metamorfozy „z Kopciuszka w boginię”. Wtedy była to nowość. Co więcej, celem Dress... jest nie tylko zmiana wyglądu, ale przede wszystkim wnętrza. Szkolenie z trenerkami trwa od dwóch tygodni do miesiąca. Wiadomo, że nie da się w tym czasie nadrobić braków w wykształceniu czy przygotowaniu zawodowym, ale naszym celem jest udzielenie takiego wsparcia, żeby beneficjentka, uwierzyła w siebie. I to się udawało przez te dziesięć lat. W tym czasie z naszych prowadzonych wolontariacko warsztatów (m.in. z wystąpień publicznych czy zarządzania budżetem rodzinnym) skorzystało 1200-1500 beneficjentek. Nowych kandydatek nie ma.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień