Nawet wobec takiej nienawiści nie jesteśmy całkiem bezradni
Wszyscy ludzie dobrej woli mają pęknięte serca. Zamordowany został Paweł Adamowicz, dobry człowiek, który się bardzo starał, żeby jego ukochany Gdańsk rozkwitał, a cała Polska była lepsza.
Historyk Andrzej Paczkowski zwrócił uwagę na podobieństwo tej sytuacji do zamachu na pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza w 1922 roku. W obu przypadkach ofiara została wybrana z premedytacją, w taki sposób, aby zapewnić napastnikowi rozgłos. Jednocześnie była to ofiara zastępcza.
Eligiusz Niewiadomski, zabójca prezydenta Narutowicza, mówił w sądzie, że Narutowicz zupełnie go nie obchodził, bo tak naprawdę morderca planował zamach na Józefa Piłsudskiego, którego obarczał winą za „rozkład toczący Polskę”.
Człowiek, który teraz zaatakował prezydenta Adamowicza podobno odmawia zeznań, ale przecież wiadomo, że nie prezydent Gdańska go sądził czy zamykał w więzieniu, więc ofiara ataku nie miała żadnego bezpośredniego związku z sytuacją napastnika. Obaj sprawcy wiedzieli też dobrze, że nie zdołają wymknąć się z miejsca zamachu, wcale zresztą nie próbowali uciekać.
Cóż za różnica, że zabójca prezydenta Narutowicza był 54-letnim artystą, a człowiek, który pchnął nożem prezydenta Adamowicza - 27-letnim kryminalistą? Obaj to typy socjopatyczne, ludzie źle przystosowani do funkcjonowania w społeczeństwie, rozczarowani, niezadowoleni, żądni innego losu, a przy tym pewni swoich racji i praw.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień