Naziści, czyli yeti po polsku. Co innego jest prawdziwym problemem Polski
Od tygodnia wszyscy walczą u nas z nazizmem, jakby to on był najważniejszym problemem współczesnej Polski. Nie chcę oczywiście deprecjonować świetnego reportażu „Super-wizjera” TVN, bo dziennikarze wykonali kawał bardzo dobrej roboty, niemniej sposób, w jaki wykorzystują materiał politycy, zaczyna być denerwujący.
Problemem Polski nie są bowiem rosnące rzesze zwolenników Adolfa Hitlera. To jest co najwyżej folklor małych grupek idiotów, bo trudno inaczej nazwać ludzi, którzy fascynują się nazistami w kraju, który hitlerowcy zdewastowali, a obywateli mordowali lub wyznaczali im los niewolników.
Takie nieliczne środowiska niedokształconych ideologów obecne były w naszym społeczeństwie od lat 80. XX wieku, gdy nad Wisłą pojawił się ruch skinheadów. I istnieć będą zawsze, tak jak istnieją w wielu krajach o dużo większej kulturze politycznej niż Polska.
Rytualna walka z faszyzmem, jaką od kilku dni uprawiają nasi politycy, jest bezowocna, ale szalenie wygodna, i to dla wszystkich. Opozycja dostała okazję do kolejnego łatwego ataku na PiS, więc nie musi w pocie czoła przygotowywać oferty programowej dla wyborców, na co wciąż nie ma żadnego pomysłu.
Z kolei władza może podjąć kilka łatwych, aczkolwiek spektakularnych działań, zamykając w aresztach parę żałosnych kreatur. Po czym zatrąbi na całą Europę, jaką to proeuropejską jest formacją.
W efekcie na plan dalszy schodzi to, co jest rzeczywistym problemem, czyli rosnąca gwałtownie ksenofobia objawiająca się niechęcią do wszelkiej maści obcych, co odczuwają niemal na co dzień ludzie o choćby lekko ciemniejszej karnacji. Nieważne czy pochodzą z Syrii, Indii czy Indonezji, robią u nas hurtem za islamskich terrorystów, którym zdrowe jądro narodu musi dać odpór. Rzeczywistość nam od tego prymitywnieje, a Polska staje się mentalnie zacofaną chatą z kraja.
I to jest nasz prawdziwy problem, a nie naziści.
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!