Neurochirurg: - Chciałbym zawsze stawiać moich pacjentów na nogi
- Pacjent mówi, to dla mnie spektakularny efekt - mówi w rozmowie z AIP profesor Wojciech Maksymowicz. Wybudzenie 35-letniego pacjenta to pierwszy sukces pionierskiej operacji przeprowadzonej przez lekarzy z Olsztyna.
- Czy wybudzenie 35-letniego Tomasza ze śpiączki to efekt operacji czy zwykły przypadek?
- Dobre pytanie. To na razie pojedynczy przypadek. Jest to na pewno reakcja przyczynowo-skutkowa. Żeby mówić o dalszych efektach potrzebna jest statystyka. W tym przypadku mamy zbieżność czasową z zastosowaną metodą. To pierwszy pacjent, który nie miał uszkodzenia ośrodka aparatu mowy. Już po 10 dniach od wszczepienia stymulatora pacjentowi wróciła świadomość. Mogliśmy z nim już sensownie porozmawiać.
- W jakich okolicznościach pacjent wybudził się ze śpiączki?
- Pacjent wybudził się przy rodzicach, którzy poinformowali lekarzy, że ich syn zaczął mówić i dopytuje się o swój niedowład.
- Jaka była reakcja Tomasza po obudzeniu się ze śpiączki ?
- Był smutny, ponieważ po odzyskaniu świadomości, zdał sobie sprawę, że nie może poruszać się. Rozpaczał. Był załamany. Pacjent czuje się tak, jakby miał ten wypadek wczoraj. Potrzebuje czasu, żeby pogodzić się z tragedią. Widzę, że przechodzi kryzys. Po okresie buntu, przyjdzie okres zniechęcenia, depresji albo motywacji do działań.
- Jak Pan zareagował na widok obudzonego ze śpiączki pacjenta?
- Cieszyłem się, że operacja przyniosła efekt. Wprawdzie to nie było dla mnie zaskoczenie, ale spełnienie moich oczekiwań. Pacjent mówi - to dla mnie spektakularny efekt.
- W jaki sposób wspiera go Pan psychicznie?
- Moim celem jest mobilizowanie go do aktywności fizycznej. Cały czas staram się dodawać mu otuchy. Porównuję go do sportowców. Tłumaczę mu, że zawodnicy, którzy biorą udział w Olimpiadzie w Rio przez wiele lat bardzo ciężko pracują, aby osiągnąć sukces. Teraz on jest takim zawodnikiem, który musi rehabilitować się, aby za te 4 lata, gdy odbędzie się kolejna olimpiada - mógł stanąć na nogi.
- Jak pan ocenia szanse na wrócenie do zdrowia pana Tomasza?
Pacjent ma duże możliwości. Dzięki stymulatorowi u pacjenta zmniejszyła się spastyczność tj. mimowolne kurczenie się rąk i nóg, które uniemożliwiają poruszanie się. Tak naprawdę nie ma granicy do osiągnięcia. Naszym celem jest, aby pacjenci doszli do pełnej sprawności. Choć zdarza się to dość rzadko. Takim przykładem jest mój przyjaciel Mariusz Kobzdej, który zapadł w śpiączkę po upadku z roweru. To pierwsza osoba, którą udało mi się wybudzić po półrocznej śpiączce. Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, był w stanie wegetacji. Nie wyglądał nawet na osobę, która wykazuje minimalny stan świadomości. Miał niezauważone, odwracalne uszkodzenie mózgu w postaci wodogłowia. A jednak operacja powiodła się. Zaczął mówić i chodzić. Stał się misjonarzem idei wybudzania pacjentów ze śpiączki.
- Jak długo stymulator będzie podłączony do pacjenta?
- Stymulator jest częścią pacjenta. Możemy go włączać, wyłączać, sterować nim za pomocą urządzeń telemetrycznych. Zwykle utrzymuje się go przy pacjencie do 5 lat.
- Wybudzenie 35-letniego Tomasza, dobrze rokuje dla pozostałych pacjentów. To nadzieja dla chorych i ich rodzin, którzy czekają na ich powrót do świadomości.
- Rodziny chorych na każdym kroku dopytują się lekarzy o operacje. Staramy się wszystkich badać. Warunkiem wszczepienia stymulatora jest wykazanie minimalnego stanu świadomości u pacjentów. Wśród 140 chorych wybraliśmy 7 osób, którym wszczepiliśmy stymulatory. Będziemy kwalifikować kolejne osoby.
- Jak pan ocenia stan zdrowia pozostałej dwójki pacjentów, którzy byli operowani 2 tygodnie temu?
- Stan zdrowia pozostałej dwójki pacjentów, którzy wzięli udział w drugiej serii operacji wszczepienia stymulatorów wyraźnie poprawił się. Przejawia się to w emocjach uwidocznianych na twarzy, poszerzeniu źrenic, uśmiechu, wodzeniu wzrokiem, odwracaniu głowy w sytuacji, która pacjenta zainteresuje po trudniejsze reakcje, kiedy jedna z pacjentek wykonuje złożone czynności np. przekłada kartki w książce, obsługuje tablet.
- Czy jest Pan usatysfakcjonowany efektami operacji u pacjentów?
- Oczywiście. Wydarzyło się dużo dobra. Ola Janczarska, córka Ewy Błaszczyk, która była pierwszą operowaną pacjentką wyraźnie patrzy, przygląda się otoczeniu. Uważam, że pacjenci doszli do poziomu, który możemy określić świadomością. Dobrym przykładem tego jest 38-letni warszawski dziennikarz, który zapadł w śpiączkę po wypadku na rowerze. Dzięki wszczepieniu stymulatora, kontaktuje się z nami, uśmiecha się, podaje niezdarnie rękę, obsługuje tablet. Niestety nie jest w stanie mówić, ponieważ ma uszkodzenie ośrodka mózgu odpowiedzialnego za mowę.
- Czy widzi pan szansę u pacjenta na przywrócenie pełnej zdolności mówienia?
- Trzeba mieć nadzieję, że z czasem, dzięki rehabilitacji uda przywrócić się u pacjenta zdolność mówienia. Przykład dziennikarza porównałbym do pisarza Sławomira Mrożka, który świetnie opisuje swoją sytuację w poruszającej książce pt. „Baltazar”. Napisanie autobiografii było dla Mrożka rodzajem terapii zaleconej mu przez logopedę, wspomagającej wyjście z afazji, którą pisarz został dotknięty w 2002 roku w wyniku udaru mózgu. Chodziło o to, aby za pomocą metodycznego drążenia pamięci oraz przelewania na papier zawartych w niej przeżyć, obrazów, a także myśli, pokonać utratę zdolności posługiwania się językiem zarówno w mowie, jak i piśmie. Gdyby dziennikarz, któremu wszczepiono stymulator, odzyskał zdolność mówienia, jestem pewien, że mówiłby jak wybudzony 35-latek.
- Kiedy odbędą się kolejne operacje?
- W pierwszym programie założyliśmy 15 implantacji. Do końca roku chcemy jeszcze przeprowadzić 8 operacji.
- Kiedy będzie Budzik dla dorosłych?
- W poniedziałek rozmawiałem z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem. Jest duża szansa, że Budzik dla dorosłych zostanie otworzony na przełomie stycznia-lutego przyszłego roku. Właśnie kończymy remont sal, w których będzie działał ośrodek. Myślę, że niedługo będzie można tam posprzątać i umieszczać wyposażenie. To sprawa pilna, bo największe szanse na wybudzenie się ze śpiączki mają osoby pierwszego roku po wypadku. Jesteśmy bombardowani telefonami od rodzin dorosłych osób pozostających w śpiączce, które boją się, że ich bliski będący 7-8 miesięcy po wypadku, nie zdążą zakwalifikować się do programu.
Rozmawiała: Martyna Chmielewska