- Tak naprawdę do play off trafiły cztery równe drużyny. Moim zdaniem najsłabsze w tym zestawieniu jest Leszno - przyznał dziennikarz i komentator żużlowy Michał Korościel
Jakie wnioski wyciągnąłeś po meczach drużyn z Zielonej Góry i Leszna w rundzie zasadniczej bieżącego sezonu?
To jedyne dwa mecze, po których nie można wyciągać absolutnie żadnych wniosków. Ten pogrom na stadionie im. Alfreda Smoczyka? To była po prostu jakaś katastrofa i już. Z punktu widzenia Falubazu to nawet dobrze, że oni tam tak wysoko przegrali, bo teraz pojadą do Leszna podwójnie zmobilizowani. Pewnie liczą też na to, że Unia będzie nieco uśpiona, z nadzieją, że i tym razem się uda. Chociaż menadżer Piotr Baron może być nieco spięty… A porażka na W69? To było jakiś czas temu, a okazuje się, że obecnie zielonogórzanie są w dobrej formie. Wiadomo, że Unii dobrze jeździ się w Zielonej Górze, ale obecnie, umówimy się, że każdemu wszędzie dobrze się rywalizuje. To już jest taki poziom, że ciężko kogoś zaskoczyć, chociażby torem. Nie przesadzałbym z tym, że Leszno dwa razy pokonało Falubaz. Zielonogórzanie dwa razy zwyciężyli z Betardem Spartą Wrocław, a Unia z nimi poległa…
Ekantor.pl Falubaz wygrał rundę zasadniczą. To znaczy, że był najlepszą ekipą sezonu podstawowego?
Taki należałoby wyciągnąć wniosek logiczny, ale skoro o tym rozmawiamy, to warto przypomnieć słowa Piotra Protasiewicza: „Żużel zaczyna się tam, gdzie kończy się logika”. Tak naprawdę do play off trafiły cztery równe drużyny. Moim zdaniem najsłabsze w tym zestawieniu jest Leszno. W Falubazie jest kilku pewniaków, w Gorzowie zawsze liczą na Bartosza Zmarzlika. Przemysław Pawlicki i Martin Vaculik zawsze coś dorzucą. We Wrocławiu też mają w miarę pewną ekipę. A w Unii? Tam tego brakuje. Emil Sajfutdinow jest solidny, ale po pozostałych zawodnikach nie wiadomo, czego można się spodziewać. Na pewno mają mocnych juniorów, lepszych niż Falubaz. W przypadku Leszna jest niepewność, tym bardziej, że Peter Kildemand wraca po kontuzji, a przed tym urazem nie błyszczał. Jednak to, że Falubaz przejdzie Unię nie jest wcale przesądzone.
Unia sporo traci bez Nickiego Pedersena?
Nie. Duńczyk nawet przed tą kontuzją nie był w jakiejś super formie. Piotr Baron mi kiedyś tłumaczył, że jak Grzegorzowi Zengocie ktoś „siedzi na ogonie” i musi z nim walczyć o skład, to niezbyt wytrzymuje to psychicznie. To go nie nakręca, a wręcz demobilizuje i paraliżuje. Natomiast jak nie ma konkurencji, to „Zengi” jest w stanie „rozwinąć skrzydła” i jest mocniejszy. Czy Pedersen byłby lepszy od kogoś z tej piątki seniorów? To dyskusyjna kwestia.
Czego należy się spodziewać w półfinałowych konfrontacjach Unii z Falubazem?
W Lesznie będzie kawał dobrego ścigania i Unia wygra jakimiś czterema punktami. W Zielonej Górze natomiast ekipa Marka Cieślaka to odrobi i wejdzie do finału. To tak w największym skrócie. Jednak żużel jest nieprzewidywalny, a w tym sezonie to już w ogóle. Zatem z tymi moimi typami wcale bym nie poszedł do bukmachera…
Piotr Baron walczy tymi meczami o swoją posadę?
Wiem, że ma tam bardzo dobre układy z prezesem klubu. Jak przychodził to usłyszał, że celem jest czwórka. To im zapewnił. Wiadomo, że menadżer Unii jest ambitnym człowiekiem i chciałby zdobyć mistrzostwo kraju. Jednak chyba tam nie ma żadnego ultimatum, że brak finału może przekreślić szansę na jego dalszy kontrakt.
A w Zielonej Górze jest „ciśnienie na złoto”?
Pewnie jest duża chęć. Na pewno ze strony Marka Cieślaka. Myślę, że trener Falubazu sam na siebie nakłada takie ciśnienie. Ale czy jest ono większe niż w poprzednich latach? Nie czuję tego. Większe było chyba w 2009 roku, kiedy zdobywali mistrzostwo po 18 latach. Myślę, że jako sportowcy zwyczajnie chcą złota. Chociaż większość seniorów zna jego smak, jedynie poza Jasonem Doyle’m. Nie chcę powiedzieć, że to nasyceni żużlowcy, ale oni wiedzą, że to fajna sprawa. Jednak nie ma tam takiego ciśnienia, że jak nie zdobędą mistrzostwa, to będą kończyć kariery.