Nic dwa razy się nie zdarza, ale inspektor wrócił
Bogdan Trzpis został szefem Inspekcji Transportu Drogowego. Osiem lat temu był nim przez osiem miesięcy. - Po co wrócił?- pyta Czytelniczka.
- Gdybym rzeczywiście kogoś tu skrzywdził, omijałbym inspekcję szerokim łukiem. A ja tu wróciłem i temu, kto mnie wtedy oskarżał, podałem rękę - mówi nam Bogdan Trzpis. Od piątku jest szefem Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Gorzowie.
Po jego nominacji napisała do nas Czytelniczka
- Dlaczego on powrócił? Dlaczego przy jego powołaniu nie było żadnej prasy? - pyta. Przypomina, że w 2008 r. Trzpis odszedł w atmosferze skandalu. Zarzucano mu wytykanie błędów jednemu z pracowników i nierówne traktowanie. Sprawa stała się głośna, opisywaliśmy ją w „GL”. Ówczesna wojewoda Helena Hatka powołała nawet komisję, żeby zajęła się sprawą. Ta niczego nie potwierdziła. Tak samo niczego nagannego nie doszukała się Państwowa Inspekcja Pracy w Zielonej Górze. Po kilku miesiącach wojewoda Hatka (wtedy należała do PO, dziś jest już poza partią) odwołała inspektora (wtedy i dziś w PiS). Oficjalnie dlatego, że „atmosfera w inspekcji nie sprzyjała normalnej pracy”.
Dziś Hatka twierdzi, że sprawy nie pamięta.
Trzpis z kolei uważa, że zwolnienie było „z przyczyn politycznych”. Teraz wraca na stanowisko. A jest to rzecz rzadko spotykana. Szefowie służb podległych wojewodzie raczej nie wracają na wysokie stanowiska. Kto pamięta, żeby np. komendant policji czy straży pożarnej wrócił po odwołaniu i zajął dosłownie ten sam fotel?
Trzpisa na stanowisko powołał wojewoda Władysław Dajczak.
Jak mówi dziennikarzowi „GL”, znał sprawę sprzed lat. Uważa, że została ona wtedy rozdmuchana. Nowego - starego inspektora wybrał spośród kilku osób, bo uważał go za bardzo dobrego kandydata. Zrobił to po uzgodnieniu z centralą inspekcji w Warszawie. A urząd nie zapraszał mediów, bo uznał, że samo wręczenie nominacji nie będzie dla prasy interesujące. O nominacji Trzpisa poinformował w internecie.