Nic nie wzruszało dzikich oprawców. Rocznica brutalnej pacyfikacji wsi Sochy na Zamojszczyźnie
„Jedna z kobiet została postrzelona w ramię w chwili, gdy zasłaniała sobą męża, z różańcem w ręku prosząc, by go nie zabijano. Lecz to nic nie pomogło” – opisywała pacyfikację Soch (gm. Zwierzyniec) Kazimiera Świtajowa. – „Przy trupach kobiet i mężczyzn, konwulsyjnie, rączkami uczepione do nich dzieci – również martwe. Trup jakiegoś mężczyzny w pozycji na pół klęczącej obejmował drzewo. Niektóre trupy starszych gospodarzy trzymały w zaciśniętej kurczowo dłoni święty obrazek”.
1 czerwca 1943 r. gestapo, niemieckie Schutzpolizei oraz ukraińscy kolaboranci w niemieckiej służbie otoczyli tę wyjątkowo malowniczą, roztoczańską wieś. Akcja rozpoczęła się o godz. 5., nad ranem. Była przeprowadzona w bestialski, bezprecedensowy sposób. W 1945 tamte wydarzenia opisała Kazimiera Świtajowa, świadek pacyfikacji Soch.
Wiele rodzin wymordowano w całości
„(Niemcy) wpadali do mieszkań, zabijali ludzi i podpalali zabudowania. Domy zajmowały się jeden od drugiego, przerażeni ludzie uciekali (...). Zabijano kobiety w ciąży, niemowlęta przy piersi matek, dzieci uciekające z rodzicami. Niektóre z nich klękały, błagając o uratowanie im życia, ale to nie wzruszało dzikich oprawców (...). Rzucano ludzi żywcem w ogień, dobijano rannych. A byli wśród Niemców i tacy, co czynili to z sadystyczną rozkoszą i śmiejąc się szatańsko”.
Wyrwani ze snu mieszkańcy wsi byli zaskoczeni. Kto mógł, uciekał w pola. Tam także trafiały w ludzi niemieckie kule. Brutalna pacyfikacja wsi trwała ok. trzech godzin. Potem Niemcy się wycofali. Po chwili nadleciały jednak samoloty z wymalowanymi krzyżami i zrównały wieś z ziemią. Od bomb i kul znowu zginęło kilkanaście osób. Wiele rodzin wymordowano w całości.
Dokładna liczba ofiar pacyfikacji Soch nie jest znana. Na tablicy cmentarnej w tej miejscowości możemy przeczytać, że 1 czerwca zabito 185 mieszkańców Soch. Było to 88 mężczyzn, 52 kobiety i 45 dzieci. Jednak Władysław Sitkowski w książce pt. „Sochy dawniej i dziś” wyliczył, że podczas pacyfikacji zginęły 194 osoby.
Tuż po masakrze odnaleziono 33 osoby, które były ranne (7 osób potem zmarło, stąd m.in. mogły wynikać rozbieżności co do liczby ofiar). Niektóre ocalenia uznano niemal za cud. Np. w zbożu, niedaleko wsi, znaleziono zabitą kobietę, obok której było dwoje żywych niemowląt, bliźniąt. Te dzieci przeżyły wojnę. Rannych odsyłano do szpitala m.in. w Biłgoraju. Wśród nich była Bronisława Szawara.
Odwet
„Z całej rodziny została mi mała, sześcioletnia siostrzyczka Marysia, która tułała się po tym spalenisku, tuląc się do ludzi, którzy ocaleli z tego pogromu” – wspominała po latach Bronisława Szawara. „Ja po powrocie ze szpitala wraz z nią tułałam się po spalonych piwnicach, nie mając gdzie mieszkać i z czego żyć, gdyż pracować nie mogłam”.
Nie była to jednak jedyna pacyfikacja wiosek na Zamojszczyźnie w tym czasie. Pod koniec 1942 roku niemieckie formacje wojskowe przy wsparciu m.in. ukraińskiej policji zaczęły przeprowadzać brutalne akcje przeciwko polskim partyzantom. Próbowano także zastraszyć ludność cywilną. 11 grudnia 1942 r. podczas wysiedlania wsi Kitów (gm. Sułów) Niemcy zabili 165 mieszkańców tej miejscowości, 23 grudnia spacyfikowano m.in. Białowolę (gm. Zamość), gdzie zabito 52 osoby (10 dni wcześniej Niemcy zamordowali w tej wsi 3 mieszkańców).
Na początku 1943 r. okupanci przeprowadzili pacyfikacje kilku, kolejnych wsi (m.in. Huty Dzierążyńskiej). W sumie zamordowano w tych miejscowościach 147 osób. Tragiczny los 1 czerwca spotkał także mieszkańców Soch (gm. Zwierzyniec). Zwłaszcza wieść o tej bestialskiej pacyfikacji wstrząsnęła Polakami. Szeroko komentowano ją także w konspiracyjnej prasie. W efekcie zapadła decyzja o pomszczeniu ofiar.
„W odwet za masowy mord ludności polskiej we wsi Socha (chodzi o Sochy – przyp. red.) spalona została przez oddziały własne wzorcowa wieś osadników niemieckich Siedliska (gm. Mokre, pow. Zamość) w nocy 5/6 VI 43. Spalono 140 zagród, 60 Niemców zabitych, przy braku strat własnych – czytamy w „informacji bieżącej”, wydanej tuż po tej akcji przez Armię Krajową”.
Atak wykonały oddziały AK: Adama Piotrowskiego ps. „Dolina”, Jana Turowskiego ps. „Norbert” oraz Tadeusza Kuncewicza ps. „Podkowa”. W sumie uczestniczyło w nim 182 partyzantów. Dowodził nimi Stefan Prus ps. „Adam”. Niemcy byli zaskoczeni. Jednak to ich nie powstrzymało. Niebawem rozpoczęli kolejną falę wysiedleń Zamojszczyzny. Nosiła ona kryptonim „Werwolf”. Towarzyszyły jej akcję pacyfikacyjne. Egzekucje – na mniejszą i większą skalę – przeprowadzono wówczas aż w 163 miejscowościach regionu. Łącznie zamordowano ponad 1 tys. mieszkańców Zamojszczyzny.
Niemcy przeczesywali też lasy w poszukiwaniu partyzantów. Schwytanych mężczyzn poddawano brutalnym śledztwom. Trafiali m.in. do obozów przejściowych w Zwierzyńcu i Zamościu oraz na zamojską Rotundę (było to więzienie gestapo).
Trudno pogodzić się z taką tragedią
Obchody rocznicy pacyfikacji Soch zaplanowano 1 czerwca. Rozpoczną się o godz. 10.45 w miejscowym kościele filialnym oraz w jego sąsiedztwie (jest tam cmentarz pomordowanych). Po zbiórce uczestników odbędzie się część artystyczna w wykonaniu uczniów Szkoły Podstawowej w Zwierzyńcu. Następnie (godz. 11.15) rozpocznie się msza. W programie także okolicznościowe przemówienia oraz ceremoniał wojskowy. Odsłonięte zostaną również dwie tablice pamiątkowe ufundowane przez Instytut Pamięci Narodowej. Na zakończenie zostaną przy grobach ofiar złożone wieńce i kwiaty.
- Dla naszej gminy obchody pacyfikacji Soch mają szczególne znaczenie. Co roku przyjeżdżają na nie także członkowie rodzin dawnych mieszkańców tej miejscowości – podkreśla Edyta Wolanin, sekretarz Zwierzyńca. - Wspomnienia tamtych wojennych wydarzeń są dla wielu z nich bardzo trudne, czasami wręcz traumatyczne. Naprawdę trudno się pogodzić z taką wojenną tragedią. W kontekście tego co się dzieje za naszą wschodnią granicą, tegoroczne uroczystości na pewno będą miały jeszcze jeden, dodatkowy wymiar.