Nic się nie dzieje przypadkowo
Dr n. med. Marek Wróbel, laureat głosowania internautów Plebiscytu Hipokrates 2015 Dziennika Zachodniego, to lekarz z 43-letnim doświadczeniem i ordynator na oddziale laryngologii w szpitalu w Jastrzębiu-Zdroju. W rozmowie z naszym dziennikarzem zdradza przebieg swojej kariery.
Najlepszy lekarz na Śląsku, zdaniem naszych internautów. Zgadza się pan z takim określeniem?
Oczywiście, że nie. Bardzo cieszę się z wygranej w plebiscycie, to jest duża satysfakcja, ale jest wielu innych, świetnych lekarzy w różnych dziedzinach, którzy zasługują na uznanie. To miłe, że pacjenci pozytywnie zapisali sobie mnie w pamięci i postanowili się odwdzięczyć, bo część głosów na pewno była właśnie od nich. Słowo “najlepszy” to jednak złe określenie.
A jednak ludzie głosowali właśnie na pana...
Tak i za to chciałem im podziękować, bo to była ogromna praca tych, którzy na mnie głosowali. Wzięli to na swoje barki, a ja jestem szczęśliwy, że pozytywnie mnie odbierają.
Kiedy zdecydował pan o ruszeniu ścieżką medyczną?
Od samego początku, jeszcze w szkole średniej zdecydowałem, co chcę robić. Można powiedzieć, że była to taka tradycja rodzinna, bo mój wujek Bolesław, brat mamy, i ciocia Janina byli lekarzami. Wujek lekarzem sądowym, a ciocia pediatrą. Brat mamy opowiadał mi o wielu trudnych przypadkach. Lekarzem sądowym zostać nie chciałem, jakoś mnie to nie pociągało, ale wiedziałem, że pójdę w stronę medycyny.
Co sprowadziło pana do szpitala w Jastrzębiu-Zdroju?
Mówi się, że nic nie dzieje się przypadkowo, ale do Jastrzębia sprowadził mnie właśnie przypadek. Mianowicie ówczesny konsultant wojewódzki w dziedzinie laryngologii zaproponował moją kandydaturę na stanowisko ordynatora Oddziału Laryngologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Jastrzębiu. Po przeprowadzonym konkursie rozpocząłem tam pracę i dobrze się stało. W Jastrzębiu trafiłem w “dziesiątkę”, bo to szpital doskonale wyposażony w nowoczesną aparaturę, w którym pracują znakomici fachowcy.
Wielokrotnie podkreśla pan, że miał wielkie szczęście do spotykanych na swojej drodze ludzi...
Bo to absolutna prawda. Zawsze dziękuję wszystkim, z którymi miałem – a w Jastrzębiu nadal mam – okazję i wielkie szczęście współpracować. To jest bardzo ważne, a ja zawsze miałem szczęście do swoich przełożonych i współpracowników. To, z jakimi ludźmi się pracuje, na kogo się trafi, to jest niezbędny czynnik do osiągnięć i wyników. Wychodzi więc na to, że miałem szczęście do ludzi, a gdyby nie to, kto wie jak potoczyłoby się moje życie.
A dlaczego akurat laryngologia? Od początku wyznaczył pan sobie akurat tę dziedzinę medycyny?
To wygląda tak, że wybór specjalizacji często jest dokonywany tuż po zakończeniu studiów, a podyktowany jest bardzo różnymi czynnikami. Niekoniecznie jest to fascynacja konkretną dziedziną. Może to byś skutkiem deficytu lekarzy w danej specjalności czy możliwości zatrudnienia w danym ośrodku. Mnie zależało na jakiejś specjalności związanej z wykonywaniem zabiegów. Odbywając staż w szpitalu wojewódzkim zapoznałem się między innymi z charakterem pracy na oddziale laryngologii i to mi się spodobało. Jak widać, zostało mi to do dziś.
Laryngologia zajmuje się leczeniem chorób ucha, nosa, krtani, gardła... Ogólnie narządów głowy i szyi. To tylko, a może aż tyle?
I tak, i nie. Oczywiście laryngologia jest związana z diagnostyką i leczeniem chorób wymienionych narządów, ale na tym nie kończy się ta dziedzina. Wyodrębnionym działem jest na przykład audiologia zajmująca się narządem słuchu w aspekcie jego ochrony, poprawy, diagnozowaniu i leczeniu jego ubytków, a także rehabilitacją. Inny dział to foniatria, która zajmuje się zaburzeniami, schorzeniami i rehabilitacją głosu i mowy. Bardzo ważną częścią laryngologii jest laryngologia dziecięca, a to już dodatkowa specjalizacja.
Najtrudniejszy zabieg, który pan wykonał...
Każdy jest trudny, jeśli chcemy osiągnąć zamierzony efekt. Zdarza się przecież, że ten z założenia „prosty zabieg” kończy się niepowodzeniem. Każdy zabieg jest obarczony możliwością powikłań. Praca lekarza jest specyficzna, nigdy nie wiemy, co się stanie w trakcie zabiegu. Dla mnie bardzo trudny był pierwszy wykonywany przeze mnie zabieg. To była duża dawka adrenaliny, głowa pełna czerwonych światełek i obawa przed „popsuciem” czegokolwiek. A drugi trudny zabieg to każdy, który znajduje się przede mną.
Laryngologia rozwija się w takim kierunku, by zminimalizować wszelkie ryzyko? Jak pan widzi możliwości leczenia w przyszłości?
Rozwój w każdej dziedzinie związany jest tak naprawdę z możliwościami finansowymi, nowoczesną aparaturą diagnostyczną czy możliwościami korzystania z precyzyjnych urządzeń do różnych zabiegów. Postęp idzie w kierunku wykonywania jak najmniej inwazyjnych zabiegów poprzez na przykład stosowanie technik laserowych, korzystanie z doskonałych przyrządów optycznych w zabiegach endoskopowych czy techniki nawigacji. Bardzo ważnym kierunkiem jest ochrona i leczenie schorzeń narządu słuchu. Istnieją już przecież ogromne możliwości poprawy słuchu poprzez „aparatowanie” czy wszczepy ślimakowe oraz zabiegi poprawiające słuch wykonywane w wielu ośrodkach. Rozwija się też genetyka laryngologiczna, a więc dokonuje się oceny ryzyka przekazania choroby potomstwu i szuka sposobów zmniejszenia tego ryzyka, na przykład poprzez diagnostykę prenatalną. Mocno jest również podniesiony problem zaburzeń oddychania w trakcie snu, które wymagają dobrego diagnozowania i właściwego leczenia. Ciągle udoskonalane są w tym celu metody zabiegowe. Przyszłościowo również dużą nadzieję w leczeniu różnych schorzeń pokłada się w badaniach nad terapią komórkami macierzystymi.
Ma pan jakąś pasję, którą zajmuje się w godzinach wolnych od pracy?
Często gram w tenisa, a w zimie jeżdżę na nartach – na szczęście góry mamy blisko. Na naszym oddziale kilka osób gra w tenisa z sukcesami w Turniejach Tenisowych Lekarzy.
Jak pan łączy to wszystko z życiem rodzinnym?
Medycyna to taki worek bez dna, to się nigdy nie kończy, ale trzeba pamiętać o tym, by nie przesadzić. Rodzinę zawsze stawiam na pierwszym miejscu. Nie można zatracić się w pracy bez względu na to, jaki zawód się wykonuje.
Praca lekarza jest jednak stresująca. Nie przekłada się to na relacje w pańskim domu?
Istotna jest kultura i wzajemny szacunek, gdyż to gwarantuje dobrą współpracę. A to z kolei jest niezbędne, bo lekarz często spotyka się z sytuacjami stresującymi w swojej pracy, a stres łatwo rodzi nieporozumienia. W domu staram się nie poruszać problemów związanych z pracą.