Nie był władcą przegranym. Wręcz przeciwnie
Jan III Sobieski był jednym z największych władców w historii Polski - uważa dr hab. Jarosław Stolicki z Zakładu Historii Polski Nowożytnej UJ, znawca XVIII stulecia.
- Gdyby mógł Pan zadać jedno pytanie Janowi III Sobieskiemu, a on musiał odpowiedzieć, czego dotyczyłoby?
- Chciałbym wiedzieć, w jaki sposób na jego decyzje wpływała Maria Kazimiera, czyli jego żona, znana jako Marysieńka. Część historyków przekonuje, że miała duży wpływ na polityczne wybory męża, w tym kluczowe. Inni twierdzą, że jej rola ograniczała się do kwestii drugorzędnych.
- Mogła też tak królem sterować, że on sam nie zdawał sobie sprawy z jej roli w życiu politycznym państwa. Ale pytanie mam inne: czy Rzeczpospolita w chwili śmierci Sobieskiego była państwem silniejszym, czy słabszym, niż gdy zaczynał panowanie?
- Słabszym. Trzeba jednak zadać inne pytanie: czy gdyby rządy sprawował ktoś inny w latach 1674-1696, Rzeczpospolita zyskałaby, czy straciła. Moim zdaniem nasi przodkowie musieliby mieć wielkie szczęście, by trafić na lepszego władcę. Jan Kazimierz i Michał Korybut Wiśniowiecki, którzy panowali od 1648 r., doprowadzili państwo do tak fatalnej kondycji, że znalazło się ono na „równi pochyłej”. Sobieski podjął się próby jego naprawy i robił to dość skutecznie, naturalnie na miarę ówczesnych realiów i możliwości. Polska pod jego berłem odzyskała prestiż na arenie zagranicznej, głównie za sprawą zwycięskich bitew.
- Reforma wewnętrzna państwa nie udała mu się.
- Owszem, lecz podejmował próby, wykazując się sporą elastycznością. Niepowodzenia na jednym polu, np. przez oparcie się na szlachcie, nie zniechęcały go. Przez długi czas szukał nowych.
- Mógł zrobić więcej?
- Prof. Zbigniew Wójcik, najwybitniejszy znawca czasów Sobieskiego, przekonywał, że nie można było skutecznie naprawić państwa bez wprowadzenia elekcji vivente rege (za życia panującego króla), i małego absolutyzmu, bo doprowadzenie do dużego, na skalę np. Francji Ludwika XIV, nie byłoby realne. Prof. Wójcik twierdził, że I RP ze swoim ustrojem była skazana na klęskę. Prof. Józef Gierowski głosił zaś tezę, że rozwiązaniem byłby powrót do stanu z połowy XVI stulecia. Czy jednak w drugiej połowie XVII w. byłoby to możliwe? Wątpię, bo za panowania Sobieskiego elity Rzeczypospolitej tkwiły w głębokim kryzysie inte-lektualno-moralnym.
- Prof. Wójcik uważał, że powinien był doprowadzić do wojny domowej, by spowodować zmianę ustroju. Narzekał, że nie zrobił tego ze szkodą dla siebie i państwa.
-W łaśnie piszę na ten temat artykuł, ale nadal nie jestem pewny, czy król powinien zdecydować się na wojnę domową. Dotarłem do akt sejmikowych, z których nie miał możliwości skorzystać prof. Wójcik. Wynika z nich, że choć w wyraźnej większości szlachta go popierała, to jednak nie była gotowa do bratobójczej wojny. Gdyby udało mi się w toku dalszych badań potwierdzić tę wstępną ocenę, świadczyłoby to o mądrości władcy mierzącego zamiary na siły.
- Szlachta była mocno przywiązana do swoich wolności.
- Tak, a przy tym była osłabiona materialnie; konsekwencją kruchości ekonomicznej i intelek-tualno-moralnej była spora jej bierność.
- Czy Sobieski mógł prowadzić skuteczniejszą politykę zagraniczną, bo dokonywał w niej zasadniczych zwrotów?
- Cały czas prowadził politykę zgodną z racją stanu. Najpierw profrancuską, bo tron zawdzięczał stronnictwu profrancuskiemu. W Ludwiku XIV szukał sojusznika.
- Ten go zdradził, gdy zawarł pokój, w wyniku którego jego wróg, elektor brandenburski, został jego klientem.
- Ludwik XIV zawarł pokój, bo taki był ówczesny interes Francji. Sobieski wyciągnął z tego wniosek, że jego państwo musi kierować się swoimi doraźnymi interesami, a nie mieć stałych sojuszników. Proszę pamiętać, że kilka lat wcześniej Polska straciła Kamieniec Podolski - bramę strzegącą wrót Rzeczypospolitej. Zmieniając front, czyli przystępując do tzw. Ligi Świętej, kierował się racją stanu państwa. Dążył do tego, by RP toczyła wojny w sojuszu z innymi krajami i na terenie państw obcych.
- Warto było iść pod Wiedeń?
- Lepszego rozwiązania nie było.
- Prof. Jan Wimmer, znawca wojskowości, uważa, że Turcy nawet po zdobyciu Wiednia musieliby się wycofać z Europy, bo ich państwo znajdowało się w bardzo poważnych kłopotach ekonomicznych.
- Ale tego Sobieski nie wiedział; podobnie jak współcześni mu oceniał Portę jako trwałą potęgę. Udział w Lidze Świętej przyczynił się zaś do odzyskania Kamieńca Podolskiego. Dodam, że ówczesne elity RP niczym ognia bały się, że Turcy runą na Polskę.
- Sobieski, człowiek świetnie wykształcony, wrażliwy, mógł na swoje panowanie patrzeć jako na czas nie dość dobrze wykorzystany?
- Nie był władcą przegranym, wręcz przeciwnie. To jeden z największych władców w dziejach Polski. Sporo racji miał prof. Wójcik, twierdząc, że był człowiekiem o tak szerokich horyzontach, jakich nikt z Polaków na długo przed nim i długo po nim nie miał.