Nie chcą czekać kilka lat w kolejce. Jeżdżą na Litwę
Dziesięć razy więcej Podlasian, niż rok temu, skorzystało już z możliwości zoperowania zaćmy za granicą.
- Wcześniej musiałam czytać przez lupę, nie widziałam twarzy ludzi, nie mogłam z daleka oglądać telewizji, bałam się, że wsiądę do złego autobusu. Teraz nie boję się wychodzić z domu - opowiada 84-letnia Helena Szkiłądź z Białegostoku, która na Litwie zoperowała zaćmę na prawym oku. Wcześniej taką operację przeszedł jej mąż. Oboje nie chcieli już czekać dłużej w kolejce, która sięgała kilku lat.
Tak jak Franciszek Skrypko z Białegostoku, któremu termin na operację zaćmy w Polsce wyznaczono za dwa lata.
- A na Litwę wyjechałem w ciągu tygodnia od zgłoszenia się - opowiada mężczyzna. - I nie musiałem się o nic martwić, także o formalności związane z załatwianiem refundacji z NFZ.
Zgodnie z obowiązującą od trzech lat dyrektywą o transgranicznej opiece zdrowotnej, każdy pacjent ma prawo skorzystać ze świadczeń za granicą (na terenie UE), a następnie ubiegać się o zwrot kosztów od NFZ. Choć początkowo mało kto korzystał z tej możliwości, w ostatnich miesiącach chętnych do operowania zaćmy z ominięciem długich kolejek, przybywa w naszym regionie lawinowo.
- W ubiegłym roku otrzymaliśmy 25 wniosków o zwrot kosztów takiego zabiegu - informuje Rafał Tomaszczuk, rzecznik prasowy podlaskiego oddziału NFZ. - Natomiast w tym roku już 276. Zainteresowanie rzeczywiście jest coraz większe.
Trudno się temu dziwić. W woj. podlaskim na operację zaćmy czeka ok. 16 tys. osób. Zabiegi wykonuje pięć podmiotów - szpitale kliniczny i wojewódzki w Białymstoku, wojewódzki w Łomży oraz NZOZ Visus w Białymstoku i NZOZ Medica Vision w Suwałkach. Kolejki są gigantyczne. Pierwszy wolny termin jest na październik 2018 roku (w Suwałkach), w pozostałych placówkach jest to 2020 rok, a w Łomży nawet 2021.
Tymczasem w przypadku leczenia zaćmy czas ma decydujące znaczenie. Choroba postępuje bowiem bardzo szybko, a co gorsza dotyka głównie osoby w podeszłym wieku. Chorzy na zaćmę przeżywają koszmar. Potykają się o krawężniki, nie rozpoznają bliskich.
- Czas oczekiwania na operację w kraju był tak długi, że groziła mi całkowita utrata wzroku - mówi Zofia Borawska, inna pacjentka, która nie chciała ryzykować i też wyjechała na operację na Litwę.
Taki wyjazd kosztuje pacjenta 850 zł. Resztę kosztów (ponad 2 tys. zł) pokrywa NFZ.
- Zdejmujemy pacjentowi z głowy wszystkie kłopoty. On ma tylko stawić się na zabieg - mówi Daria Mejnartowicz z firmy Medasco, która organizuje wyjazdy na Litwę. - Oferujemy transport, nocleg z wyżywieniem, opiekę podczas podróży i w szpitalu, pośredniczymy w przekazaniu dokumentacji medycznej, a wreszcie płacimy za operację i występujemy do NFZ o refundację. Pacjent musi jedynie zapłacić na miejscu ok. 8 euro za kropelki po zabiegu.
Taki wyjazd trwa ok. dwóch dni, sam zabieg zaś kilkanaście minut. Pacjenci chwalą warunki i litewski personel. Co ważne, za owe 850 zł dopłaty, dostają lepszą soczewkę od tej wszczepianej w Polsce.
Popularność zagranicznych zabiegów nie oznacza niestety, że u nas zmniejszą się kolejki. - Wyjeżdżający stanowią znikomy procent w porównaniu do ogólnego stanu osób oczekujących na operację - wskazuje Rafał Tomaszczuk.
Pojedynczy Podlasianie decydują się także na wyjazdy do Czech, Słowacji i Niemiec. W skali całego kraju to ten pierwszy kraj wiedzie prym. Rzecznik NFZ przypomina, że przed wyjazdem pacjent musi spełnić polskie warunki do uzyskania świadczenia, a więc musi posiadać skierowanie na zabieg usunięcia zaćmy. Fundusz z kolei płaci za zabieg tyle, ile kosztuje on w Polsce.