Nie chcą rakotwórczych beczek. Żądają zmian przepisów
Sejmik Województwa Wielkopolskiego chce zaostrzenia przepisów, by przeciwdziałać nielegalnemu składowaniu odpadów niebezpiecznych.
Przypomnijmy: w ostatnim czasie w powiecie konińskim na dwóch żwirowiskach w miejscowościach Przyjma i Depaula wydobyto z ziemi ponad 700 beczek z substancjami niewiadomego pochodzenia, w tym ropopochodnymi i niebezpiecznymi.
- Póki co nie ma zagrożenia dla życia i środowiska, by ogłaszać stan klęski żywiołowej. Odpady stanowią dowód w prokuraturze, która prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego ich składowania. Wiadomo jednak, że w pojemnikach są też substancje rakotwórcze - przestrzega Andrzej Sparażyński, kierownik delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Koninie.
Zobacz też: Dwie żwirownie, pół tysiąca beczek z trucizną
Z nieoficjalnych źródeł wynika, że utylizacja pojedynczej beczki może wynieść nawet 15 tysięcy złotych. Czyli całość może kosztować 5 mln złotych. Takich pieniędzy, zdaniem wójta gminy Krzymów, z pewnością nie ma właściciel żwirowni, który zobowiązał się do usunięcia beczek.
- Ten pan od lat zalega z opłacaniem podatków. Z informacji z urzędu skarbowego wynika, że nie ma nic. W dodatku jest bezrobotny
- mówi Tadeusz Jankowski i jednocześnie obawia się, że to na samorządzie spocznie obowiązek usunięcia szkodliwych substancji. A na to gminy Krzymów i Golina nie mają pieniędzy.
Przyjma i Depaula to jednak tylko jedne z wielu miejsc w Wielkopolsce, gdzie są takie nielegalne składowiska substancji niebezpiecznych. W samym Poznaniu, w magazynie przy ul. św. Michała, wciąż są substancje niebezpieczne, które od lat pozostawione są tam wbrew obowiązującym przepisom prawa, stwarzając zagrożenie dla życia ludzkiego i środowiska. Te ostatnie wydarzenia spowodowały jednak, że Sejmik Województwa Wielkopolskiego zainteresował się skalą problemu.
- Mając na uwadze dbałość o zdrowie i życie mieszkańców Wielkopolski, Sejmik Województwa Wielkopolskiego wyraża stanowisko o konieczności podjęcia prac legislacyjnych w celu wprowadzenia do polskich przepisów prawnych regulacji, mających na celu przeciwdziałanie składowaniu i magazynowaniu odpadów w miejscach do tego nieprzeznaczonych - informuje Anna Parzyńska-Paschke, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu.
Radni województwa uważają, że istnieje potrzeba większej kontroli, a także ewentualnych represji ze strony wydziałów i służb, zajmujących się ochroną środowiska. Konieczne jest więc wyposażenie takich organów w instrumenty, pozwalające na skuteczniejszą kontrolę prowadzonej działalności i egzekwowanie ustawowych obowiązków. W tym miałby pomóc sporządzony katalog środków represyjnych, które można by nałożyć na dany podmiot za nielegalną działalność. Chcą też wprowadzenia nowych administracyjnych kar pieniężnych oraz przepisów karnych dotyczących wykroczeń.
- Skuteczne „uszczelnienie” systemu gospodarowania odpadami wymaga oczywiście zapewnienia dodatkowych środków finansowych na stworzenie nowych etatów w służbach ochrony środowiska, a także na doposażenie tychże służb w niezbędne środki techniczne - dodaje Anna Parzyńska-Paschke.
Powyższe stanowisko zostanie przekazane Prezesowi Rady Ministrów RP oraz Marszałkowi Sejmu RP.
W 2015 roku, po nagłośnieniu przez „Głos Wielkopolski” afery toksycznej i ujawnieniu nielegalnego składowiska przy ul. św. Michała, z podobnymi propozycjami zmian wyszedł prezydent miasta - Jacek Jaśkowiak. Wysłał do Ministerstwa Środowiska listy z prośbą o zmianę obowiązującej ustawy. Zarówno do rządu PO, jak i PiS.
- Chodzi przede wszystkim o to, by właściciel terenu był współodpowiedzialny za to, co i w jaki sposób jest magazynowane na jego posesji. Prawo powinno też brać pod uwagę, że ten, kto wytwarza odpady, powinien być zwolniony z odpowiedzialności za nie dopiero w momencie, kiedy faktycznie odpad zostanie unieszkodliwiony - tłumaczy Leszek Kurek, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska UMP.
Do dziś nie dostał odpowiedzi na swoje pismo.