„Nie czuję się klientką MOPS-u“. Gdzie może podziać się ofiara przemocy w Toruniu?

Czytaj dalej
Paulina Błaszkiewicz

„Nie czuję się klientką MOPS-u“. Gdzie może podziać się ofiara przemocy w Toruniu?

Paulina Błaszkiewicz

Z Danutą Gadziomską, terapeutką, specjalistką ds. przeciwdziałania przemocy rozmawia Paulina Błaszkiewicz.

Kilka dni temu do naszej redakcji zgłosiła się kobieta, która chciała pomóc swojej koleżance, wobec której partner stosuje przemoc. Zapytała mnie, gdzie ona może pójść, by zniknąć z domu na kilka dni? Co by jej Pani powiedziała?

Przede wszystkim zapytałabym ją, dlaczego to ona ma gdzieś pójść? To niewłaściwa kolejność. Powinniśmy zacząć od tego, że w Polsce obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która wiąże się z konkretnymi rozwiązaniami. Ta ustawa odnosi się do bezpieczeństwa ofiary. To nowość, ponieważ wcześniej takiego pojęcia nie było. Warto przypomnieć preambułę tej ustawy, która mówi o poszanowaniu podstawowych praw człowieka, czyli prawa do życia i zdrowia oraz poszanowania godności osobistej. To ma kluczowe znaczenie, ponieważ władza musi zapewnić równe traktowanie i ochronę osobie pokrzywdzonej. Pojawia się jednak pytanie, jak my z tej ustawy korzystamy?

No właśnie. Teoria to jedno, a praktyka drugie. Dlaczego to kobiety chcą wychodzić z domów zamiast zadzwonić na policję? Jak wygląda taka procedura?

Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy wprowadziła definicję przemocy, nawet jeśli jest to jednorazowy incydent. Wynika z niej jasno, że jeśli zostałam ofiarą i jestem narażona na bycie z człowiekiem, który mnie krzywdzi, to moje państwo musi mnie przed nim ochronić. Jednym ze stosowanych tu narzędzi jest nakaz opuszczenia miejsca zamieszkania i zakaz kontaktowania się z ofiarą i zbliżania się do niej. Podstawowym prawem ofiary jest prawo do ochrony przed dalszym krzywdzeniem. Warto jednak podkreślić, że ten przepis nie zadziała w sytuacji gdy np. małżonkowie mieszkają u rodziców mężczyzny, który stosuje przemoc. Nie można zakazać mu kontaktów z rodzicami. To jednak nie zmienia faktu, że ofiara przemocy powinna pójść do pierwszego policjanta i poprosić o ochronę w tej sytuacji. Procedura powinna zostać uruchomiona.

Oczywiście, ale wiele kobiet w Polsce nadal tego nie robi. Ze strachu, wstydu?

Coś w tym jest. To bez wątpienia kwestia osobistego przekonania, ale pamiętajmy, że kobieta, która jest ofiarą przemocy musi w końcu zadbać o swoją godność. To już nie są czasy, że kobiety są totalnie uzależnione od mężczyzn. One przecież mogą znaleźć pracę, coś dodatkowego. Myślę, że problemem w Polsce jest to, że to wsparcie dla ofiar przemocy jest umiejscowione w szczególności w ośrodkach pomocy społecznej. Często słyszę od kobiet, z którymi pracują: „Nie czułam, żebym mogła być klientką MOPS-u, czy GOPS-u”. Pamiętajmy, że dom to forteca, a otwarcie drzwi i okien wszystko zmienia. Ofiara przemocy zaczyna się bać, że do domu przyjdzie policja, pracownik opieki społecznej, czy kurator. Kobiety często mają też poczucie lojalności wobec swojego oprawcy. Zapominają o wybitych zębach, bo przecież on nie bije dzieci, ale potem okazuje się, że te dzieci ją biją albo biją inne dzieci w szkole.

Dzieci przejmują te złe zachowania dorosłych?

Tak. Przemoc jest chorobą, która trawi całą rodzinę i przenosi się na następne pokolenia, dlatego nie wolno na nią pozwalać. Ofiara przemocy także ponosi odpowiedzialność za to, jaki wzorzec zachowania przejmują jej dzieci.

Dużo pani mówi o godności i odpowiedzialności. Często pyta Pani o to kobiety dotknięte przemocą?

Jako terapeutka szukam mocnych stron u kobiety i wiem, że ona do mnie przyszła już z jakąś siłą, skoro mówi o tym, co ją spotkało. Słucham jej, pytam co oznacza dla niej godność i odpowiedzialność, staram się dowiedzieć skąd wyszło to, że ona przełknęła ten pierwszy cios.

A jaki jest finał terapii? Jak one się kończą?

Różnie. Moją rolą jest doprowadzenie do tego, by stało się to, czego oczekuje pacjentka. Chcę, by znała swoje prawa i nie wchodziła w rolę ofiary.

Słyszała Pani o sprawie Weroniki Rosati? Aktorka opowiedziała publicznie, że była ofiara przemocy, ale nie wszyscy jej uwierzyli. Dlaczego?

Ponieważ funkcjonuje u nas podwójny standard dla wszystkich sprawców przemocy. Tymczasem zawsze powinniśmy wierzyć ofierze, bo jeśli nawet raz się pomylimy, to sprawca i tak się obroni. A ofiara? Ona sama sobie nie poradzi, bo z przemocy nie wychodzi się w pojedynkę. Byłoby dobrze, gdyby w naszym kraju wstydem było być po stronie oprawcy, a nie ofiary przemocy.

To może Cię zainteresować: Niebieska karta. Wzór, procedura, zasady wydawania, formularze

Paulina Błaszkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.